Zanim urośnie las

Co roku wypatrując nadejścia klimatycznej wiosny leśnicy zastanowią się, jaka będzie tym razem ta pora roku. Czy będzie wystarczająco długa i obfitująca w opady deszczu, czy też przyniesie jedynie na krótko pożądaną aurę?
25.05.2021 | Michał Sczepaniak, Nadleśnictwo Lipinki

Co roku wypatrując nadejścia klimatycznej wiosny leśnicy zastanowią się, jaka będzie tym razem ta pora roku. Czy będzie wystarczająco długa i obfitująca w opady deszczu, czy też przyniesie jedynie na krótko pożądaną aurę?

Początek wiosny, a niejednokrotnie wręcz już przedwiośnie, to dla leśników czas najważniejszy. To właśnie wtedy, rok po roku przekuwają w czyn ustawowy zapis nakładający na nich obowiązek dbania o trwałość lasu. Po najczęściej dwuletnim okresie „wytchnienia” wybranych leśnych powierzchni, od porastającego je przez kilka lub kilkanaście dziesięcioleci drzewostanu, ponownie pojawiają się na nich drzewa, sadzone w ramach wiosennych i jesiennych odnowień.

Wiosną w Nadleśnictwie Lipinki:
odnowiono 162 ha gruntów leśnych, co „sportowo z wizualizowane” dałoby ponad 230 pełnowymiarowych boisk piłkarskich;
posadzono łącznie 1,2 mln sadzonek;
prym wiodła sosna zwyczajna, której jednorocznych sadzonek na leśnych powierzchniach pojawiło się ponad 700 tys.;
gatunki liściaste stanowią coraz większy udział w uprawach, wiosną tego posadzono ich   prawie 415 tys.
posadzono jeszcze ponad 80 tys. pozostałych gatunków iglastych jak świerk i jodła, a także 500 jałowców.

Zanim jednak zostaną posadzone przez pracowników Zakładów Usług Leśnych, jednoroczne lub kilkuletnie sadzonki zaczną swój wzrost, kilka lat wcześniej musi nastąpić cała seria zdarzeń, której zwieńczeniem jest leśna uprawa.

Cały ten życiowy cykl rozpoczyna się wraz z momentem kwitnienia poszczególnych gatunków drzew. Dla królowej naszych lasów – sosny zwyczajnej, jest to okres maja i czerwca. To wtedy po procesie zapylenia kwiatostanów, drzewa zaczynają kierować swoją energię w produkcję nasion. Mają one w przyszłości zapewnić ciągłość gatunku (a także danego egzemplarza drzewa), dlatego tak ważny to przyrodniczo proces.

Drzewa w tę część swojego życia wkładają naprawdę dużo sił. A że proces to bardzo energochłonny widać chociażby po owocowaniu dębów i buków. Gatunki te jako tzw. ciężkonasienne (żołędzie i bukiew do lekkich nasion nie należą), produkcję swojego nasiennego potomstwa okupują następnie kilkuletnim okresem „odpoczynku” przed kolejnym „rokiem nasiennym”.

Trochę odmiennie sytuacja przedstawia się u sosny. Tu lata nasienne następują częściej (nasiona w szyszkach są nieporównywalnie mniejsze), ale za to nasiona swoją pełnię dojrzałości osiągają dopiero po trzech latach, przeczekując ten okres we wzrastających na gałęziach szyszkach.

Gdy w końcu bór i las „sypnie” na bogato nasionami wszelkiego rodzaju gatunkowego, pracę rozpoczynają „zbieracze”. Czy to z drzew stojących (są takie ekstremalne sytuacje), czy już z leżących, czy bezpośrednio z ziemi, siłą ludzkich rąk, staramy się jako leśne służby zebrać potrzebną ilość nasion wybranych gatunków drzew i krzewów leśnych.

Bywają gatunki, jak chociażby wspomniany dąb, że zebrane ilości przeliczane są w tonach. Są też takie jak np. brzoza, gdzie zebranie jednego tylko kilograma to już nie lada wyczyn. Nie zawsze zbiór to pozyskanie od razu nasion. Zbierane mogą być też szyszki (to oczywiście w odniesieniu do gatunków iglastych) lub „nibyszyszki” (zdrewniałe owocostany), jakie wytwarzają się na olszy. Jednak co by nie było zbierane i tak w końcowym etapie, w sferze naszego zainteresowania pozostają już tylko nasiona.

Wyłuskanie nasion z owocu lub zdrewniałego kwiatostanu jakim jest np. szyszka, to kolejny etap. W jego realizację angażować trzeba nie tylko wykwalifikowanych pracowników zakładów zwanych wyłuszczarniami nasion, ale także specjalistyczny sprzęt i urządzenia. I choć w leśnej pragmatyce często przewija się stwierdzenie, że „las to nie apteka”, to jednak przy obróbce nasion odbywającej się w wyłuszczarniach, dokładność i precyzja odgrywa bardzo istotną rolę. Tu jedna niewielka pomyłka lub zaniedbanie może zniweczyć cały trud włożony we wcześniejszy, niełatwy zbiór szyszek, nasion i owoców. Nie bez powodu obsada wyłuszczarni, choć najczęściej mało liczna osobowo, to merytorycznie reprezentuje najwyższy poziom wiedzy i doświadczenia.

Nasiona to docelowy „produkt” wyłuszczarni, sadzonki to już domena leśnych szkółek. Jak biblijne ziarno siane na ziemię, tak podobnie ówczesne nasiona, aby „wydać plon obfity” trafić muszą na podatny grunt gospodarstw szkółkarskich popularnie zwanych szkółkami leśnymi. I znów w nierozpoczętym jeszcze na dobre życiowym cyklu wzrostu drzew, pojawić muszą się osoby, których zadaniem jest wyhodować (niejednokrotnie wbrew niesprzyjającej aurze pogodowej!) setki tysięcy, a nierzadko także miliony sadzonek, przyszłych sosnowych borów, dąbrów i buczyn. To właśnie tu rozpoczyna się już, trwająca później przez dziesiątki lat opieka nad mającym cieszyć nas w przyszłości lasem.

Sadzonki przeróżnych gatunków wzrastają pod czujnym okiem leśniczego szkółkarza i zatrudnionych na szkółkach pracowników, nieraz nawet przez kilka kolejnych lat. Tak dzieje się z bukami i dębami, które najczęściej goszczą na obszarze szkółek przez 2-3 lata. Rekordzistką jednak pod tym względem jest prawie zawsze jodła, której tak „niespieszno” do lasu, że z dobrodziejstw szkółek w nizinnych nadleśnictwach korzysta przez 4-5 lat.

Na drugim biegunie „niecierpliwości” natomiast znajduje się sosna, która rzadko kiedy pozostaje na szkółkach dłużej niż jeden rok. Jednak koniec końców, wszystkie niedorosłe drzewa trafiają ostatecznie na przygotowane do odnowień (nasadzeń) leśne powierzchnie, gdzie czekają już na nie, wyposażone w kostury i szpadle grupy leśnych pracowników.

I tak rok w rok, kilka wiosennych tygodni (a także coraz częściej jesiennych) mija w nadleśnictwach pod znakiem odnowień. Wszystkie powierzchnie podlegające w okresie wcześniejszym zabiegom cięć rębnych, ponownie pokrywają się drzewostanem. Na początku oczywiście małym i delikatnym, ale jednocześnie już „mającym w sobie bagaż” kilkuletniego trudu rzeszy osób, które po drodze okazały się niezbędne do osiągnięcia wytyczonego celu.

A ten, choć rokrocznie ulega nieznacznym wahaniom, to jednak zawsze jest ambitny i w pełni przez nas realizowany. Nie inaczej właśnie domknęliśmy w Nadleśnictwie Lipinki wiosenne odnowienia roku bieżącego. Przed leśnikami z Nadleśnictwa Lipinki jeszcze jesienna odsłona odnowień. Czekają kolejne 42 ha i kolejne setki tysięcy sadzonek.