Zakup kradzionego drewna to też przestępstwo

Straż Leśna z Nadleśnictwa Karczma Borowa ujęła sprawcę kradzieży drewna. Mieszkaniec powiatu leszczyńskiego nie ucieknie od odpowiedzialności, a wraz z nim mieszkanka powiatu gostyńskiego, która kradzione drewno kupiła.
21.04.2022

Straż Leśna z Nadleśnictwa Karczma Borowa ujęła sprawcę kradzieży drewna. Mieszkaniec powiatu leszczyńskiego nie ucieknie od odpowiedzialności, a wraz z nim mieszkanka powiatu gostyńskiego, która kradzione drewno kupiła.

Ostatnie tygodnie pokazały, że zainteresowanie opalaniem domu drewnem nie tylko nie maleje, a wręcz wzrasta. Obecna podaż drewna opałowego nie zaspokaja popytu. To natomiast sprzyja uaktywnianiu się nieuczciwych handlarzy drewna, o czym ostatnio przekonała się mieszkanka powiatu gostyńskiego.

W ostatnim czasie straż leśna z Nadleśnictwa Karczma Borowa ujawniła kradzież drewna dębowego, potocznie zwanego „papierówką”. W wyniku prowadzonego śledztwa ustalili sprawcę kradzieży – mieszkańca powiatu leszczyńskiego - a następnie również nabywcę skradzionego drewna – mieszkankę powiatu gostyńskiego.

- Wartość skradzionego drewna to 1200 zł, w związku z czym oboje odpowiedzą za popełnienie przestępstwa, choć z różnych paragrafów. Sprzedawca drewna i jednocześnie złodziej odpowie z art. 290 k.k. natomiast nabywczyni z art. 292 k.k, czyli za zakup drewna pochodzącego z kradzieży, czyli z przestępstwa"- wyjaśnia Aleksander Kaaz, komendant posterunku straży leśnej Nadleśnictwa Karczma Borowa.

Sprawca kradzieży nie miał wątpliwości co do tego, że popełnia przestępstwo, w przeciwieństwie do nabywczyni drewna, która była bardzo zaskoczona. Z jej wyjaśnień wynika, iż była przekonana, że kupuje drewno z „pewnego źródła” – Lasów Państwowych, a sprzedawca był lokalnie znany z handlu drewnem.

Grafika przedstawia kilka zasad, o których należy pamiętać podczas zakupu drewna.

- Brak dokumentu (asygnaty/faktury) za sprzedane drewno z Lasów Państwowych nie wzbudził podejrzeń u nabywczyni. Sprawca miał przy sobie w chwili ujawnienia kradzieży asygnatę, więc czuł się pewnie. Jednak na dokumencie widniała znacznie mniejsza ilość drewna niż ta, która została dostarczona do klienta. Brakowało także podpisu osoby wydającej drewno wraz z dokumentem, który by to poświadczał - dodaje Krzysztof Chlistun, strażnik leśny z Nadleśnictwa Karczma Borowa.