Oddział ratunkowy w lesie

Nietypową akcję ratunkową - podczas świątecznego spaceru - musiał zorganizować Tadeusz Kamiński, podleśniczy z leśnictwa Ościsłowo.
04.01.2017

Nietypową akcję ratunkową - podczas świątecznego spaceru - musiał zorganizować Tadeusz Kamiński, podleśniczy z leśnictwa Ościsłowo.

- To miał być spokojny spacer, ale zamiast leniwej przechadzki miałem masę emocji – mówi Tadeusz  Kamiński, podleśniczy z leśnictwa znajdującego się na terenie Nadleśnictwa Ciechanów (RDLP w Olsztynie).

Polub profil Nadleśnictwa Ciechanów. 

Podczas spaceru po lesie leśnik zauważył dwa łosie.  Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie niezwykłe zachowanie zwierząt.Dzikie zwierzęta powinny uciekać na widok człowieka. Te, wprawdzie były zdenerwowane, to jedynie odbiegały na niewielką odległość – opowiada.

Pan Tadeusz postanowił sprawdzić, dlaczego łosie nie czmychnęły głębiej w las. Kilka metrów dalej zauważył uwięzionego we wnykach łoszaka. – Klępa nie chciała zostawić młodego. Mimo że to była beznadziejna sytuacja, to go nie porzuciła – mówi.

Równie trudną akcję przprowadzono w Nadleśnictwie Waliły.

Leśnik postanowił pomóc młodemu zwierzęciu. Zadzwonił do Jacka Borowego, który jest weterynarzem oraz członkiem Wojskowego Koła Łowieckiego nr 301 „Daniel.

Niestety, podczas prób uwolnienie się z pułapki, łoszak bardziej zaplątał się w linkę, która coraz ciaśniej okręcała się wokół jego szyi

Kiedy mężczyźni do niego podeszli, zwierzę już nie oddychało. Wtedy zaczęła się walka z czasem. „Ekipa ratunkowa” szybko przecięła linkę, a weterynarz rozpoczął masaż serca zwierzęcia.

Po kilkunastu minutach łoś zaczął oddychać, po odpoczynku samodzielnie wstał. Na szczęście, łoszak nie był poważnie ranny. Według leśnika, w pobliżu nadal czekała klępa i kilkumiesięczny łoś szybko odnalazł matkę.