Kłopotliwi lokatorzy?

Witajcie! Przypominam Wam o konkursie literackim, jeszcze tylko dzisiaj czekam na Wasze opowiadania, w poniedziałek wielkie ogłoszenie wyników. Nagroda w postaci książki "Las pełen zwierza" wciąż czeka!
15.04.2011

Witajcie! Przypominam Wam o konkursie literackim, jeszcze tylko dzisiaj czekam na Wasze opowiadania, w poniedziałek wielkie ogłoszenie wyników. Nagroda w postaci książki "Las pełen zwierza" wciąż czeka!

Czy budziliście się kiedyś z krzykiem? Powiem Wam, w zaufaniu, że ja tak, i to codziennie! Zdziwieni? Na szczęście, nie chodzi o koszmary senne, choć i te się zdarzają. Moim naturalnym budzikiem, który dzwoni jednak nieco za wcześnie, są świdrujące okrzyki godowe pustułek (Falco tinnunculus). To znak, że wiosna w pełni rozkwitła a na nasze osiedla powróciły te niezwykle sympatyczne ptaki.

 

Populacja pustułek w naszym kraju podlegała na przestrzeni lat znacznym wahaniom. Te niegdyś często spotykane sokoły zajmowały gniazda innych ptaków krukowatych w zadrzewieniach śródpolnych. Pola, łąki poprzecinane różnej wielkości kompleksami leśnymi  były dla nich odpowiednim biotopem. Nie uwierzycie, ale pustułka była naszym najliczniejszym ptakiem szponiastym. Jej zanik na dobre rozpoczął się po II wojnie światowej a szczególnie silny spadek odnotowano w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Głównymi przyczynami były stosowane na szeroką skalę chemiczne środki ochrony roślin (DDT) jak również, niestety celowe tępienie ptaków drapieżnych. Pomimo, iż w późniejszym okresie wprowadzono zakaz stosowania środków z grupy chlorowcopochodnych oraz objęto ochroną prawną wszystkie gatunki ptaków szponiastych, populacja pustułek nie odbudowała się, co gorsze, do dnia dzisiejszego następuje spadek jej liczebności.

 

Za taki stan rzeczy odpowiada zmieniający się krajobraz rolniczy. Zarastanie łąk i pastwisk, czyli typowa sukcesja roślinna następująca w wyniku zaprzestania użytkowania tych gruntów, to jedna z przyczyn. Wysoka roślinność uniemożliwia ptakom polowanie na gryzonie. Podobny skutek odniosło założenie wielkoobszarowych upraw kukurydzy, rzepaku czy innych zbóż. Jeśli dodamy do tego zamianę łąk w grunty orne oraz wycinanie drzew stanowiących potencjalne miejsca lęgowe w alejach i kępach śródpolnych to okaże się, że ekotyp polny pustułki może w niedługim czasie zupełnie zniknąć. Jaki zatem los czeka naszego dzielnego sokoła?

 

Na szczęście pustułka jest jednym z tych gatunków, które w okresie ostatnich 100 lat poddała się zjawisku synurbizacji, czyli dostosowała się do życia w warunkach miejskich. W ten sposób zupełnie niespodziewanie wykształcił się drugi ekotyp tego gatunku: miejski! Wydaje się, że w chwili obecnej ekotyp miejski stanowi główny trzon populacji pustułki w Polsce. Wysokie budowle w dużych miastach są odpowiednikiem ścian i półek skalnych, na których ten gatunek w wielu regionach świata gniazduje. Otwory wentylacyjne, zaułki muru i innego tego typu zakamarki stanowią doskonałe miejsca lęgowe. Budowle wzniesione ręką człowieka, kościoły, biurowce, bloki mieszkalne, hale fabryczne, w ten oto dziwny sposób stały się nowym domem naszego sokoła.

 

Niestety i tu, w tym wydawałoby się z początku, przyjaznym dla niej środowisku, w ostatnim dziesięcioleciu nastąpiły drastyczne zmiany. Masowe remonty budynków polegające na odnawianiu i ocieplaniu spowodowały zamknięcie wszelkich otworów i szczelin, gdzie ptaki te znajdowały miejsca do gniazdowania. Pustułki zmuszone do opuszczenia swoich dotychczasowych domów często wybierały w zastępstwie bardzo niebezpieczne miejsca na założenie nowego gniazda, a część z nich w ogóle nie przystępowała do lęgów.

 

Z braku odpowiednich miejsc zdarzały się lęgi na bardzo wąskich gzymsach, wnękach, które nie były w stanie pomieścić młodych pustułek i ochronić przed bardzo złymi warunkami atmosferycznymi, jak palące letnie słońce.  W dodatku maluchy często wypadały z gniazd, szczególnie w okresie gdy zaczynały intensywnie ćwiczyć skrzydła. Straty w lęgach były spore, młode które przeżyły często spotkać można było spacerujące po chodniku. Jeśli miały szczęście trafiały do ZOO, gdzie po uzyskaniu samodzielności wypuszczano je na wolność. W sezonie do naszego poznańskiego ZOO trafiało nawet do 60 młodych ptaków. Los pustułki znów stanął na włosku.

 

Tym razem na ratunek pospieszyli ornitolodzy z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”. W 2000 roku zainicjowali akcję „Ochrony Pustułki w Polsce” polegającą na wieszaniu w dużych miastach specjalnie przygotowanych budek lęgowych. Poligonem doświadczalnym stał się Poznań. Specjalnie wynajęci alpiniści, którym nie straszne jest balansowanie na szczytach wieżowców, instruowani przez ornitologów zwieszali z dachu takie, można to nazwać, budy o wymiarach 40x30x30 cm. Tak duży rozmiar skrzynek był odpowiedni dla typowego lęgu pustułek, składającego się z 5-6 maluchów. Młode już nie wypadały a dach dawał odpowiednią ilość cienia. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

 

W ciągu dwóch lat wywieszono w Poznaniu około 100 skrzynek, z czego połowa została niemal od razu zaadoptowana przez sokoły. Pozwoliło to zatrzymać spadek populacji i dawało rokowania na jej szybką odbudowę. Tak też się stało, a efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Obecnie w granicach Poznania mamy około 100 par lęgowych, budki na osiedlach w pobliżu łąk są w 100% zasiedlone. Wiąże się to z bazą pokarmową (norniki, myszy), którą ptaki zdobywają na okolicznych polach. W diecie ptaków gniazdujących w samym centrum miasta przeważają z kolei ptaki śpiewające (wróble, mazurki) i gołębie.

 

Nierzadko na jednym budynku znajduje się kilka zajętych budek, jeśli dodać, że budynki te jak to na typowych osiedlach, są położone blisko siebie, to ptaki żyją można powiedzieć prawie w kilkunastoosobowej kolonii! Pustułki nie omijają również poznańskich rarytasów jak Ratusz, Katedra czy Centrum Kultury Zamek.  Tak olbrzymi sukces odbił się szerokim echem w mediach, a Poznań stał się krajową ostoją pustułki. Projekt zdał egzamin, postanowiono rozszerzyć go na kolejne duże miasta.

 

Pustułek w Poznaniu jest tak wiele, że zdarzają się historie i śmieszne i niezwykłe. Pamiętam, będąc jeszcze na studiach, że zadzwoniła do nas osoba i pełnym emocji głosem relacjonowała, że na jej balkon przyleciał bażant. Nie byłoby może to tak dziwne, gdyby nie środek miasta i ostatnie piętro wieżowca. Osoba ta sprawdziła w encyklopedii, długi ogon, brązowe upierzenie – bażant pasuje! Oczywiście śmiechu było sporo, ale jakie było nasze zdziwienie, gdy się okazało, że ów pustułka gniazduje w doniczce na kwiaty! Co dziwniejsze, samiczka nie przejmowała się za bardzo ciekawskimi ludźmi a nawet psem! W tym momencie należy podkreślić, że projekt spełnia bardzo ważną funkcję edukacyjną. Specjalnie na tą okazję wydana broszura przedstawia mieszkańcom dużych miast nowego sąsiada i tłumaczy jak my, w prostu sposób możemy przyczynić się do jego ochrony. A to, że sąsiad jest niezwykły nie trzeba nikogo przekonywać!

 

Przyznam się Wam, że na moim bloku gniazdują aż 3 pary pustułek. Mimo iż mieszkam na pierwszym piętrze doskonale słyszę rozmowy i kłótnie naszych sąsiadów z 10-tki. Głośne „ki-ki-ki-ki-ki” oznacza początek sezonu lęgowego. Już lada moment pustułki zniosą lęg, akurat na Wielkanoc. Po miesiącu wyklują się młode, a po kolejnym uzyskają zdolność lotu. Zatem naprawdę głośne ki-ki-ki jeszcze przed nami. Jestem pełen podziwu i pochwały dla ludzi, którzy mieszkają tuż obok budki z takim alarmem. Może im te pewne niedogodności rekompensuje cudowny widok szybującego majestatycznie nad naszymi głowami sokoła? Taka postawa napawa optymizmem, ludzie i zwierzęta potrafią jednak żyć razem.

 

Pozostaje mieć nadzieję, że stopniowo pustułki powrócą również na ich pierwotny teren – na łąki i pola. A widok zawisającego w powietrzu, niczym koliber, zgrabnego sokoła znów będzie tak częsty jak kiedyś.

 

Dzięki uprzejmości kolegów z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra” mogę się z Wami dzisiaj podzielić relacją foto z akcji wieszania i monitoringu budek. Wszystkie zdjęcia pochodzą z Archiwum PTOP „Salamandra”.

 

Rafał