O tajemnicach ptasich wędrówek w „Echach Leśnych”

Zima tuż, tuż, dlatego warto wiedzieć, które ptaki pozostaną w Polsce, a które wybiorą życie w cieplejszych krajach. Paweł Oglęcki w najnowszych „Echach Leśnych” opisuje migracyjne zwyczaje ptaków, a te w ostatnich latach bardzo się zmieniły.
08.10.2014 | Paweł Oglęcki

Zima tuż, tuż, dlatego warto wiedzieć, które ptaki pozostaną w Polsce, a które wybiorą życie w cieplejszych krajach. Paweł Oglęcki w najnowszych „Echach Leśnych” opisuje migracyjne zwyczaje ptaków, a te w ostatnich latach bardzo się zmieniły.


„Ci odlatują, ci zostają….”

Wydaje się, że od wieków było tak samo – niektóre ptaki przylatywały i odlatywały, inne pozostawały u nas przez cały rok – jak przysłowiowa sójka, która nie mogła wybrać się za morze. Jednak przyroda jest systemem dynamicznym, w którym zachodzą nieustanne zmiany. Dotyczy to również zwyczajów skrzydlatych podróżników.

Ptaki modyfikują swoje zachowania i przystosowują się do zmian środowiskowych, które zwłaszcza w ostatnim czasie potrafią być szybkie i znaczące. Zdarza się, że nawet w obrębie jednego gatunku, pewna pula osobników zaczyna postępować inaczej niż reszta. Odnosi się to także do sezonowej migracji. I nie chodzi tylko o to, czy odlecieć, ale także, dokąd. Osobniki, które wybiorą lepszą strategię, przekazują swoje geny z większą skutecznością, przyczyniając się do rozpowszechniania konkretnego zachowania. Ale nieraz wystarczy drobna zmiana środowiskowa, by to, co było korzystne jeszcze kilka pokoleń wcześniej, nagle zaczęło szkodzić.

Czas przeprowadzek

Zacznijmy od gatunków ptaków, które z całą pewnością na jakiś czas znikną nam z oczu. Należą do nich najjaskrawiej ubarwione – wilga, dudek (związane przede wszystkim z zadrzewieniami i ze skrajami lasów) oraz bardzo już rzadka w Polsce kraska. Lasy opuszczą też świstunki, piecuszki, pierwiosnki czy lelki. Te ostatnie odlecą aż do środkowej Afryki, pokonując dystans podobny do tego, który pokonują wielokrotnie od nich większe bociany czarne – mieszkańcy rozległych, podmokłych +drzewostanów w całej nizinnej części kraju i na pogórzu. Rzecz jasna, w Afryce spędzą zimę również znacznie pospolitsze bociany białe, jednak trudno zaliczyć je do ptaków leśnych…

Nieustannie, wręcz z roku na rok, wzrasta liczba gatunków, które można uznać za „odlatujące warunkowo” – tzn. część osobników opuszcza naszą strefę geograficzną, ale pozostałe nigdzie się nie ruszają, co najwyżej przenoszą bliżej siedzib ludzkich, nawet do miast. Klasycznym przykładem może być, coraz częściej zimujący w warszawskich, wrocławskich czy łódzkich parkach drozd śpiewak lub jego bliski krewniak - kwiczoł, który w ostatnich latach zyskał wręcz status ptaka miejskiego. Skoro mowa o drozdach, ich kolejny przedstawiciel - kos - zimuje u nas regularnie, zarówno w miastach, jak i w lasach. Największy z polskich drozdów - paszkot - związany głównie z obszarami wyżynnymi, podgórskimi i górskimi, jest wyraźnie „niezdecydowany” – odlatuje mniej więcej połowa osobników. Z kolei droździk, najmniejszy przedstawiciel swojej rodziny w naszym kraju, spędza w Polsce zimy sporadycznie, wyraźnie preferując cieplejsze klimaty.


Gil; Fot. Kutlayer Dmitry/Shutterstock

Jeszcze bardziej skomplikowana jest ekologia tych gatunków, które „od zawsze” były (i nadal są) uważane za całoroczne, nieopuszczające naszych granic nawet w najsroższe mrozy. Klasycznym przykładem są sikory – zwłaszcza największa i najbardziej znana bogatka, ale także modraszka, mniszka (sikora uboga) i czubatka. Widuje się je w lasach przez cały rok, wyglądają i zachowują się tak samo, więc w czym problem? Ano w tak zwanych krótkich migracjach sezonowych poszczególnych populacji, czyli grup osobników o zbliżonych cechach. Rodzime „letnie” sikory mogą nie wytrzymywać tęższych mrozów i przenoszą się nieco dalej na południe, tymczasem na ich miejsce wkraczają koleżanki z północny i wschodu, dla których Polska jest wymarzonym zimowym azylem. To samo dotyczy mysikrólików – naszych najmniejszych ptaków (zimą tworzą stada, toteż są łatwiejsze do zauważenia niż latem). Większość napotykanych osobników to przybysze z terenów, gdzie zimy są jeszcze surowsze. Nasze maluchy odleciały sobie na zachód i południe, chociaż część pozostała, co powoduje niejakie zamieszanie. A wydawać by się mogło, że wędrówki ptaków to takie proste: zbieramy się w stado, odlatujemy tam, gdzie jest cieplej, a potem wracamy. Tak, rzecz jasna, bywa, ale nie zawsze…

Tutaj znajdziesz najnowsze „Echa Leśne".

Zostają u siebie

W takim razie czy są gatunki, które po prostu w Polsce zostają – te same osobniki, na tym samym terenie? Oczywiście, trochę ich jest, choć nie aż tyle, jak się powszechnie sądzi. Do takich należą przede wszystkim dzięcioły. Owszem, niektóre – jak zielony i zielonosiwy – znacznie ograniczają swoją aktywność głosową, stając się przez to trudniejsze od „zarejestrowania”, ale nie ruszają się z lasu, podobnie jak dzięcioły pstre i czarne. Jedynym krajowym przedstawicielem dzięciołowatych, który opuszcza Polskę już we wrześniu, jest krętogłów.

Osiadły tryb życia prowadzą pełzacze – niewielkie ptaki o szarobrązowym, maskującym ubarwieniu, wydobywające larwy owadów spod kory drzew za pomocą długich, zakrzywionych dziobów. Okrążają pnie, posuwając się od podstawy ku górze i podpierając przy tym sztywnymi sterówkami, podobnie jak czynią to dzięcioły. Skoro zaś mowa o amatorach ukrytych pod korą smakołyków – są one przysmakiem innego całorocznego mieszkańca lasów – kowalika, który różni się od pełzaczy nie tylko wyglądem, ale także sposobem przeszukiwania pni – schodzi po nich głową w dół, ku podstawie. Bywa, że na jednym drzewie zaobserwujemy oba wymienione ptaki – widok jest przekomiczny! Zimą jest to o tyle łatwiejsze, że przedstawiciele różnych gatunków – kowaliki, pełzacze, sikory, kosy, rudziki, dzięcioły – zbijają się w zaimprowizowane stada, przenoszące się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu pokarmu. To doskonała okazja do obserwacji i porównywania wyglądu poszczególnych ptaków.


Sikorka;  Fot. Erni/Shutterstock

A jak spędzają zimę leśne gatunki szponiaste? Dwa najliczniejsze w naszych lasach (co nie znaczy, że liczne w skali kraju) drapieżniki dzienne – jastrząb oraz krogulec – zwykle nie podejmują dalekich wędrówek, choć ten drugi może niekiedy gromadnie migrować. Orliki – krzykliwy i skrajnie nieliczny grubodzioby – są ptakami wędrownymi, zimą znikającymi z krajobrazu naszych lasów. Największy z rodzimych drapieżców – bielik (niesłusznie zwany orłem), którego liczebność w Polsce w ostatnich latach rośnie – zimą wędruje, ale niezbyt daleko, skupiając się w pobliżu wód, ale może być widywany także nad kompleksami leśnymi. Prawdziwy orzeł, nazywany przednim, jest znacznie mniej liczny, ale zimą przylatują do nas młode osobniki z północy, rośnie więc szansa na zaobserwowanie tego owianego legendą drapieżcy.

A co z sokołami? Najsilniej związany z lasami, kobuz (zwany nawet sokołem leśnym), jest w Polsce nieliczny, a dodatkowo większość osobników odlatuje. Te zimujące spotkać można przede wszystkim w zachodniej części kraju, zazwyczaj nad przylegającymi do zadrzewień polanami. Większy, choć bardzo podobny do kobuza, sokół wędrowny jest jeszcze rzadszy, choć od lat 90. ub. w. trwają prace nad jego restytucją.

Leśne gatunki sów – puszczyk, uszatka oraz największy (i najrzadszy) puchacz - zimą nigdzie się nie ruszają. Wtedy, wśród bezlistnych drzew, łatwiej namierzyć ich stałe stanowiska w dziuplach czy na grubych, zakrzywionych konarach (aczkolwiek sowy mają doskonałe ubarwienie maskujące). Pomocne w lokalizacji miejsc ich bytowania mogą okazać się wypluwki – charakterystyczne „kluski” z widocznymi fragmentami piór i kości - nierozłożone części pożywienia, które sowy wypluwają po strawieniu pokarmu.

Do ciepłego kraju

Na zakończenie kilka słów o ptakach, które traktują Polskę, jako „ciepły kraj” i przylatują do nas na zimę. To przede wszystkim jemiołuszki – urocze, barwne, jazgotliwe „czubatki”, mieszkanki tundry i tajgi, wielkie miłośniczki jarzębiny. Najliczniej pojawiają się u nas na późnojesiennych i wczesnowiosennych przelotach, w drodze na Bałkany, ale jeśli znajdą odpowiednio zasobne żerowiska, pozostają przez całą zimę. Nie są ściśle związane z lasami, ale mogą dość licznie pojawiać się na ich skrajach. Również z północy i wschodu przylatują do nas, zaliczane do zięb, jery oraz gile. Co prawda ten drugi gatunek nielicznie się u nas gnieździ i można go podziwiać przez cały rok, ale nagle staje się o wiele liczniejszy, a stada tych czerwonobrzuchych, pulchnych ptaków o solidnych dziobach, żerujących na ośnieżonej polanie lub gałęziach iglaków, to przepiękny widok…


Rudzik;  Fot. Sebastian Knight/Shutterstock

Zima to dobra pora dla wszystkich, którzy chcą się nauczyć rozpoznawania ptaków lub poszerzyć swoją wiedzę o nich – drzewa nie są pokryte liśćmi, na białym śniegu doskonale widać szczegóły upierzenia, wiele gatunków staje się mniej ostrożnych i zbliża do siedzib ludzkich, nawet w dużych miastach. Można się im lepiej przyjrzeć, zapamiętać charakterystyczne zachowania, głosy…
Życzę wszystkim jak najwięcej ciekawych spotkań ze skrzydlatymi mieszkańcami lasów i wielu wzruszeń podczas ich podglądania.