Czy Znajdek znajdzie miejsce na stałe?

W „Przytulisku” – ośrodku rehabilitacji dla ptaków i ssaków prowadzonym przez leśników z Nadleśnictwa Krynki (RDLP Białystok), przebywa od niedawna mały wilk. Opiekunowie szukają dla niego nowego domu, ale nie jest to zadanie łatwe.
25.07.2013 | Maria Nowicka-Szpakowicz, RDLP w Białymstoku

W „Przytulisku” – ośrodku rehabilitacji dla ptaków i ssaków prowadzonym przez leśników z Nadleśnictwa Krynki (RDLP Białystok), przebywa od niedawna mały wilk. Opiekunowie szukają dla niego nowego domu, ale nie jest to zadanie łatwe.

Wilczek do Poczopka, gdzie mieści się siedziba Nadleśnictwa Krynki, trafił dwa tygodnie temu z okolic Topolan. Tam błąkał się przez kilka dni, ktoś powiadomił  o tym leśników z Krynek. W międzyczasie pracownik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku potwierdził, że błąkający się szczeniak to rzeczywiście wilk. Mały, wychudzony i zakleszczony trafił do „Przytuliska” – Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Ssaków prowadzonego przez kryneckich leśników.

Malca zbadał weterynarz. Początkowo wydawało się, że poza ogólnym osłabieniem z głodu i pragnienia, które w Poczopku na pewno udałoby się opanować, nic wilczkowi nie dolega. Wilk został odrobaczony, odkleszczony, napojony i nakarmiony; tylko podczas podawania tabletki odrobaczającej dostał drgawek, które jednak szybko przeszły. Zagadką pozostało dlaczego błąkał się samotnie, bez opieki matki lub innego członka stada – przecież wilki to zwierzęta o bardzo złożonym zachowaniu społecznym. Szczeniak, pod opieką leśników i współpracującego z nimi weterynarza Dariusza Poznańskiego szybko zaczął nabierać sił. Jak mówi krynecki opiekun „Przytuliska” Robert Konował:  - Po dwóch tygodniach jest już za co Znajdka złapać. Bo mały wilczek został tymczasowo nazwany Znajdkiem – nie trzeba chyba wyjaśniać, dlaczego.

Mały bohater, jak dwa lata temu mały ryś, w błyskawicznym tempie zyskał sławę i stał się ulubieńcem mediów: prasy, radia, telewizji, Internetu i licznie odwiedzających Silvarium gości. Wszystkim chętnie pozował do zdjęć, zachowaniem coraz bardziej przypominając małego psa. Kiedy w wypowiedzi dla którejś ze stacji telewizyjnych padły słowa o poszukiwaniu domu dla wilczka w nadleśnictwie natychmiast rozdzwoniły się telefony. Dzwoniły ogrody zoologiczne, firmy, osoby prywatne – od właścicieli lasów po treserów psów – i każdy chciał przyjąć Znajdka do siebie. Wielu entuzjastom trzeba było cierpliwie tłumaczyć, że opieka nad dzikim jednak zwierzęciem, w dodatku chronionym, to wcale nie proste, za to odpowiedzialne zadanie.

Tymczasem okazało się, że odrzucenie wilczka przez stado było prawdopodobnie uzasadnione  – drgawki powtórzyły się i lekarz weterynarii zdiagnozował: – podejrzewamy padaczkę. - Ten nasz wilczek jest najprawdopodobniej chory, trzeba będzie go leczyć – to były pierwsze słowa, jakie usłyszałam z ust nadleśniczego Waldemara Sieradzkiego. A padaczkę u zwierząt można leczyć podobnie jak u ludzi. Dlatego teraz opiekunowie Znajdka są zaniepokojeni, czy uda się znaleźć dla niego miejsce na stałe, gwarantujące mu odpowiednie warunki pobytu. Inne wilki mogą znów odrzucić chorego a leczenie ewentualnej padaczki to proces długotrwały, pracochłonny i kosztowny… O wszystkim będziemy informować na bieżąco.