W Nadleśnictwie Siewierz pokażą, gdzie raki zimują

Ponad rok trwały prace związane z oceną wód na terenie katowickiego Nadleśnictwa Siewierz pod kątem występowania, ale też możliwości reintrodukcji raka szlachetnego. Dziś jest już niemal pewne, że rak szlachetny wróci do nadleśnictwa, o czym świadczy zawarte porozumienie.
14.10.2020 | Sławomir Cichy, Nadleśnictwo Siewierz

Ponad rok trwały prace związane z oceną wód na terenie katowickiego Nadleśnictwa Siewierz pod kątem występowania, ale też możliwości reintrodukcji raka szlachetnego. Dziś jest już niemal pewne, że rak szlachetny wróci do nadleśnictwa, o czym świadczy zawarte porozumienie.

Naukowcy i eksperci z Instytutu Nauki o Zwierzętach SGGW w Warszawie i Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Śląskiego zbadali zbiorniki wodne na tym terenie pod względem ich przydatności dla reintrodukcji tego gatunku.

Rak określany jest jako „barometr czystości wody”, dlatego eksperci badali m.in. klasę czystości wody, jak i biotop. Te, jak z radością informują leśnicy, dają duże szanse na powrót skorupiaka na teren nadleśnictwa.

 - Cieszę się, że dostaliśmy zielone światło w tej sprawie, nie tylko od Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Śląskiego, ale porozumienie podpisał także w imieniu Wydziału Nauk o Zwierzętach SGGW w Warszawie dr Witold Strużyński, który jest jednym z nielicznych specjalistów w Polsce zajmujący się gatunkiem raka szlachetnego. Ma również ogromne doświadczenie w jego reintrodukcji na terenie Mazowieckiego Zespołu Parków Krajobrazowych – mówi Grzegorz Cekus, nadleśniczy Nadleśnictwa Siewierz.

Pomysł, aby raki wróciły do Siewierza, na początku miał dotyczyć wyłącznie stanowiska żółwi błotnych, które od sierpnia ubiegłego roku świetnie sobie radzą w stworzony przez leśników środowisku.

- Chcieliśmy stworzyć w tym małym zbiorniku, przygotowanym z myślą o jedynym polskim żółwiu, cały ekosystem. Stąd pomysł na związane ze środowiskiem wodnym raki, a w dalszej kolejności małże. Oba gatunki są doskonałymi sygnalizatorami czystości wody. A przecież chodziło nam przede wszystkim o to, by żółwie żyły w jak najlepszym dla siebie środowisku– dodaje nadleśniczy Grzegorz Cekus.

Do stawu miały trafić raki błotne, ale w trakcie spotkań z naukowcami i ekspertami, po analizach w terenie okazało się, że równie ważnym programem dla środowiska, będzie próba przywrócenia raka szlachetnego na terenie nadleśnictwa i na nim w pierwszej kolejności należy się skupić. Nie rezygnując w przyszłości z pomysłu uzupełnienia stanowiska żółwi o raki błotne.

Kiedyś rak szlachetny był powszechnym gatunkiem w naszych wodach, dziś stanowi pozycję w czerwonej księdze, występuje wyspowo w izolowanych stanowiskach na terenie Pojezierzy oraz województw: lubelskiego i podkarpackiego.

Głównymi przyczynami wymierania raka szlachetnego jest nie tylko zanieczyszczanie wód, ale także konkurencja m.in. ze strony amerykańskiego raka pręgowatego przywleczonego do Europy w XIX w., a wraz z nim dżuma racza. Zaatakowane przez nią populacje raków giną. Jej nawroty pojawiają się lokalnie po dzień dzisiejszy. Warto jednocześnie zaznaczyć, ze amerykański krewniak choć bywa jej nosicielem, sam jest na dżumę odporny.

Jeśli dodać do tego zarybianie cieków rybimi drapieżnikami oraz wzrost populacji choćby wydry, to mamy obraz środowiska w jakim rak szlachetny walczy o przetrwanie.

Dr Witold Styrużyński w magazynie SGGW „Salamandra”, przytacza dane, z których wynika, że mimo iż w Polsce nigdy nie prowadziło się typowo fermowej hodowli raka szlachetnego i błotnego, oba gatunki były w ostatnim stuleciu istotnym elementem naszego eksportu. W latach dwudziestych odłowy obu tych gatunków przekraczały 610 ton rocznie.

Po II wojnie światowej i zmianie granic Polski, najwyższy poziom eksportu odnotowano w 1956 r., w wysokości 58 ton. W latach 70. ubiegłego wieku nie przekraczał on już 10 ton rocznie. Wprowadzenie czasowego zakazu odłowów nie poprawiło sytuacji i w latach 90. roczne odłowy wynosiły już poniżej 3 ton.

Rak szlachetny (Astacus astacus) zwany inaczej rzecznym, szerokoszczypcowym lub szewcem to największy i najcenniejszy rodzimy skorupiak, osiągający 20-30 cm długości. Dożywa ponad 20 lat.

Jest reliktem okresu polodowcowego. Dlatego najbardziej odpowiadają mu wody czyste, niezbyt bogate w roślinność, chłodne i natlenione, z twardym dnem, w którym może kopać nory. Od kuzyna – raka błotnego - odróżniamy go przede wszystkim po masywnych, niedomykających się szczypcach, których spód ma barwę czerwonawą.

Ma wysokie wymagania tlenowe, a optymalna temperatura wody to 18-20°C. Unika silnego prądu i miejsc zamulonych. Strefa bytowania nie przekracza najczęściej 5 m głębokości. W spoistym gruncie skarp brzegowych i w dnie wygrzebuje nory służące mu za kryjówki. Kryje się również wśród roślinności wodnej, podmytych korzeni drzew czy kamieni. 

- Z  porozumienia o współpracy zawartego z SGGW i ZPKWŚ na pewno nie wycofamy się rakiem. Przeciwnie zrobimy wszystko, aby te skorupiaki kiedyś występujące powszechnie w rzekach i jeziorach, znowu zagościły u nas na stałe – mówi nadleśniczy Grzegorz Cekus, a dr Witold Strużyński dodaje, że trudno dzisiaj znaleźć firmy, chętne do realizacji niekomercyjnych projektów, a takim jest przecież program przywrócenia Jurze raka szlachetnego.

Dlatego warto podkreślać, że ochrona przyrody, w tym również gatunkowa roślin i zwierząt, jest jednym z filarów funkcjonowania Lasów Państwowych.

To nie jedyna akcja z wypuszczaniem skorupiaków, jak miała miejsce na terenie lasów. Kilka tygodniu temu raki były wpuszczane do jednej z rzek w Nadleśnictwie Zwoleń (RDLP w Radomiu). Tam wsiedlono 100 raków szlachetnych. Wpuszczenie zwierząt było związane z projektem restytucji tego gatunku realizowanym na terenie Puszczy Kozienickiej. Dzięki ochronie czynnej rak szlachetny, który kiedyś występował w wodach tego regionu, ma szansę na powrót.

Warto także dodać, że wspomniane na początku żółwie błotne wypuszczono do specjalnie przygotowanego stanowiska (oczka wodnego o głębokości ok. 2 m), które jest monitorowane przez leśników.