Ograniczenie cięć w Puszczy to strzał w stopę - wywiad z prof. Jackiem Hilszczańskim

W lutowym numerze „Głosu Lasu” ukazała się rozmowa z prof. Jackiem Hilszczańskim, specjalistą w zakresie metod ochrony lasu. Na stronie Lasów Państwowych publikujemy cały wywiad.
16.03.2016 | BOGUMIłA GRABOWSKA

W lutowym numerze „Głosu Lasu” ukazała się rozmowa z prof. Jackiem Hilszczańskim, specjalistą w zakresie metod ochrony lasu. Na stronie Lasów Państwowych publikujemy cały wywiad.

Czy to, co obecnie dzieje się w Puszczy Białowieskiej, można porównać do gradacji kornika w Beskidach?

Beskidzkie lasy mają zupełnie inny charakter. O ile Puszcza Białowieska jest bardzo zróżnicowana, to w Beskidach kornik zaatakował monokultury świerkowe. Tam proces gradacji przebiegał jeszcze szybciej. Był jednocześnie trochę łatwiejszy do opanowania, bo rósł tam sam świerk. Leśnicy wycinali po prostu po kolei posusz świerkowy.

Podobną sytuację jak w Beskidach mieliśmy na czeskiej Szumawie. Pomimo krytycznego nastawienia wielu przyrodników zabite monokultury świerkowe zamieniają się powoli w biologicznie różnorodny las, zaczęły się tam pojawiać gatunki, których wcześniej nie było. Wracają gatunki wcześniej obserwowane sporadycznie. W lasach powstających na miejscu litej świerczyny siłą rzeczy różnorodność biologiczna będzie wzrastać. W Puszczy Białowieskiej zróżnicowany biologicznie las zamienia się w las jednorodny, zdecydowanie uboższy.

A jak się ma do Puszczy Białowieskiej sytuacja w lasach Kanady i Alaski?

Na północy kontynentu północnoamerykańskiego mamy w tej chwili trwająca od wielu lat gradację związanego ze świerkiem kornika. Pomimo powszechnego mniemania nie jest to jednak kornik drukarz, bo on w Ameryce naturalnie nie występuje. Drzewostany pustoszy tam jeden z dużej grupy bielojadów – Dendroctonus rufipennis. Owad zachowuje się podobnie jak nasz drukarz, występuje cyklicznie, a jego gradacja osiąga olbrzymie rozmiary.

Amerykańskiej sytuacji nie da się jednak porównać do naszego skrawka Puszczy Białowieskiej. Cała strefa borealna tego kontynentu to niemalże dziewicze lasy o powierzchni kilkuset milionów hektarów. Oczywiście była tam prowadzona jakaś gospodarka leśna, ale punktowo. W wyniku gradacji na Alasce i w sąsiednich regionach na powierzchni ok. 10 mln ha mamy martwy las świerkowy, z którym się właściwie nic nie robi. Stanowi to jednak małą część całego kompleksu. Ponieważ gradacja bielojada i zamieranie świerczyn są procesami cyklicznymi, w danym momencie w jednym miejscu zamiera milion hektarów, ale już obok ten milion się odnawia lub już się odnowił. Ten proces przebiega w czasie i przestrzeni tak samo od tysięcy lat. Dzięki temu wszystko, co jest związane z tym ekosystemem, ma możliwość rozwoju – jeśli nie w zamierającym właśnie fragmencie lasu, to gdzie indziej. W Puszczy Białowieskiej tego nie ma.


Martwe świerki przy drodze do Narewki/ Fot. A. Chrenowski

Amerykańskie lasy są jednak często podawane jako dowód wyższości ochrony biernej. Tam przyroda jest zostawiona sama sobie i według wielu doskonale to się sprawdza.

Oczywiście tysiąc lat temu europejskie lasy wyglądały jak na Alasce. Gdyby tak było dzisiaj, zamarcie 100 tys. ha drzewostanów świerkowych w puszczy nie byłoby problemem. Obok mielibyśmy bowiem drzewostany świerkowe, które zamarły w ten sposób 20 lat temu i się właśnie odnawiają. W rzeczywistości Puszcza Białowieska jest jednak wyspą. Bardzo cenną, różnorodną i unikatową, ale jednak tylko wyspą. Dlatego to, co proponują niektórzy ekolodzy i przyrodnicy, czyli stawianie tylko na ochronę bierną, jest błędem.

Zwolennicy ochrony biernej twierdzą, że to jedyne rozwiązanie w lesie naturalnym.

Tyle że Puszcza Białowieska nie jest lasem naturalnym, bo od wieków była tu prowadzona gospodarka leśna. Działali tutaj przecież bartnicy, wypalano roślinność, żeby lepiej rozwijało się runo. W bardzo wielu miejscach prowadzono wypas zwierząt. Wprowadzony w latach 60. XX w zakaz wypasu spowodował zanik tzw. lasów otwartych, w tym świetlistej dąbrowy. Siedlisko to zniknęło z Puszczy Białowieskiej, a razem z nią szereg gatunków z nią związanych. Uszczupliło to diametralnie różnorodność biologiczną na terenie puszczy.

Wielu chce jednak zostawić Puszczę Białowieską samej sobie.

To nie jest dobry pomysł. Przykładem może być zróżnicowanie gatunkowe motyli. Kiedyś Puszcza Białowieska była najbogatszym pod względem różnorodności motyli dziennych lasem w Polsce. Żyło tam grubo ponad sto gatunków motyli dziennych. W ciągu ostatnich 20-30 lat kilkanaście z tych gatunków wyginęło. W tym momencie większą różnorodność można spotkać w Puszczy Knyszyńskiej. Na proces zamierania motyli w Puszczy Białowieskiej składa się przede wszystkim sukcesja naturalna, zarastanie polan, lasu otwartego, zakaz wypasu zwierząt w lesie, ale i gospodarka leśna, w tym dążenie do uzyskiwania cennego surowca, przez utrzymywanie lasu w zwarciu. Inne organizmy potrzebują jednak tej gospodarki. Skowronek borowy, lelek kozodój czy sasanka znajdowały ostatnie ostoje na zrębach.

Bierna ochrona powoduje, że puszcza traci na swojej cenności, ubożeje. Zanikają siedliska, zanikają gatunki, wiele z nich na zawsze, bo nie mają skąd wrócić. Większość gatunków motyli nie ma takich zdolności, żeby przylecieć do Puszczy Białowieskiej np. z Puszczy Knyszyńskiej. Zostawiając Puszczę Białowieską bez jakiejkolwiek pomocy, czyli bez zabiegów ochrony czynnej, godzimy się na stałe uszczuplanie różnorodności biologicznej. Jeśli nic nie będziemy robić, to proces ten jest nieunikniony. Niektórzy ekolodzy nie chcą przyjąć tego do wiadomości.

Jak gradacja kornika drukarza może wpłynąć na puszczę?

Trwająca gradacja powoduje, że mamy w tej chwili olbrzymią nadpodaż martwego drewna. I to zaistniałą w bardzo krótkim czasie. Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli gradacja potrwa jeszcze rok lub dwa lata, to w drzewostanach zabraknie grubszych i starszych świerków. Martwego drewna w tej chwili jest dużo. Mówi się, że dzięcioł trójpalczasty czy rozmiazg kolweński mają dzisiaj świetne warunki. Istnieje jednak ryzyko, że za 10–20 lat nie będą miały się na czym rozwijać, bo nie będzie miało z czego powstawać martwe drewno o odpowiedniej jakości. Pamiętajmy, że najcenniejsze jest martwe drewno dużych rozmiarów, bo to ono jest preferowane przez większość cennych organizmów. Nie interesuje ich cienki świerczek.


Fot. Marek Matecki

Ekolodzy przecież twierdzą, że usunięcie posuszu czynnego sprawi, że z terenów Puszczy Białowieskiej zniknie dzięcioł trójpalczasty.

To nie wpłynie znacząco na populację dzięcioła trójpalczastego. Leśnicy nie usuną przecież całego posuszu, a tylko wydzielający się posusz czynny. Poza tym dzięcioł trójpalczasty nie jest gatunkiem związanym tylko z kornikiem drukarzem. W czasie gradacji bazuje na tym gatunku kornika, bo mu go najłatwiej znaleźć – na każdym drzewie ma pożywienie, nie ponosi wydatku energetycznego w poszukiwaniu pokarmu.

Wielu leśników używa argumentu, że kornik drukarz zaczyna już atakować inne gatunki drzew iglastych.

Nie wchodziłbym w dyskusję o tym, że kornik przejdzie na sosnę i modrzewia. To są sporadyczne i specyficzne przypadki. Kornik na tych gatunkach ma bardzo niską „udatność”. Żeby zabić sosnę, to musi go bardzo dużo nalecieć, ponosi przy tym duże straty zalewany przez żywicę. Jak już się na niej rozwinie, to z tego drzewa wychodzi bardzo mało młodych osobników. To nie jest zatem problem.

A świerk? Całkiem wypadnie?

Nie bałbym się o świerka jako gatunek, bo on się lokalnie dobrze odnawia w Puszczy Białowieskiej. Ciągle jest go sporo. Należy jednak obawiać się o starsze klasy wieku, które są najbardziej podatne na kornika.

Może w całej tej sytuacji najważniejsze są naturalne procesy?

Po wypadnięciu świerka las się otwiera, dla wielu gatunków roślin poprawiają się warunki świetlne. Dla wielu to wystarczający argument za zaprzestaniem ingerencji. Nie wiadomo jednak, jak długo te warunki będą korzystne. Uważam, że to będzie bardzo krótki okres i po roku, może dwóch na słabszych siedliskach pojawi się trzcinnik, a na żyźniejszych leszczyna i grab, które zajmą niszę rzadkich i pożądanych przez nas gatunków.

Co według pana jest przyczyną gradacji kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej?

W Puszczy Białowieskiej świerka jest mało, oczywiście w porównaniu z Beskidami, w których mieliśmy podobny problem. Leśnicy spokojnie daliby sobie więc z kornikiem radę, gdyby usuwanie posuszu czynnego rozpoczęto w 2012 r. czy 2013 r. Wszystko spowodowane jest blokadą etatu cięć. Bardzo duże znaczenie miało także wprowadzone moratorium na drzewa ponad stuletnie, bo kornik preferuje drzewa grubsze i starsze. Tam kambium, którym się żywi, jest rozległe i owad ma większą powierzchnię do wyprowadzenia młodego pokolenia. Rozumiem intencje osób wprowadzających moratorium i ograniczenia, ale to był strzał w stopę.

Jak zwalczać gradację?

Jedyną metodą ograniczania gradacji, sprawdzoną przez leśników, wypracowaną przez pokolenia ochroniarzy – wybitnych naukowców, nie tylko polskich, ale i skandynawskich, niemieckich, amerykańskich, którzy pracują z innymi rodzajami korników – jest wycinanie posuszu czynnego, czyli drzew, na których aktualnie przebywa kornik.

Szacuje się, że w Puszczy Białowieskiej stoi około 3,7 mln m sześc. martwych drzew. Myślę, że około 10 proc. z nich to właśnie posusz czynny. To drewno można wywieźć, ale i zostawić w lesie – po ścięciu trzeba jednak drzewo okorować, a korę rozłożyć wierzchem do góry, żeby larwy kornika wyschły lub zostały zniszczone przez drapieżniki.

Gradację wciąż da się ograniczyć, jeśli w nadchodzącym sezonie wegetacyjnym leśnicy usuną większość posuszu czynnego i później będą systematycznie usuwać świeżo zasiedlane drzewa. Zatrzymamy tym samym proces masowego wydzielania się świerka. To jest naukowo udowodnione.

A jeśli nie będzie zgody na usuwanie posuszu, to ile może potrwać gradacja?

Niektórzy naukowcy twierdzą, że usuwanie posuszu jest bez sensu, a długość gradacji nie zależy od tego, czy kornika się zwalcza, czy nie. Jeśli ktoś tak twierdzi, to znaczy, że słabo się zna korniku i metodach jego ograniczania. Niezwalczana gradacja zależy przede wszystkim od warunków pogodowych i wrogów naturalnych kornika. W naturalnych warunkach gradacja załamuje się także w momencie, w którym kornik nie ma już odpowiednich drzew do zasiedlenia, i tak samo może być w Puszczy Białowieskiej. Może to nastąpić za rok, dwa, trzy lata…

Skoro gradacja się w naturalny sposób załamie, to może jednak nie ma potrzeby z nią walczyć?

Najgroźniejsze są skutki gradacji. Poprzez ingerencję leśnicy chcą je zmniejszyć. Najbardziej niebezpieczna będzie wspomniana nadpodaż drewna martwego. Za 20 lat będziemy mieli lukę w „produkcji” tego drewna i problem z organizmami z nim związanymi. Poza tym ogólna tendencja jest taka, że zanika zróżnicowanie siedliskowe Puszczy Białowieskiej. Pamiętajmy, że naturalne procesy wszystkiego nie uregulują, bo Puszcza Białowieska jest wyspą. My zostawiając tę wyspę samą sobie doprowadzimy do tego, że się ujednolici, zuboży i zamiast pięknego lasu, który był i jest, będziemy mieli mało zróżnicowaną pokoleniowo grabinę, poprzeplataną gdzieniegdzie lasami innego rodzaju. Przecież nie o to nam chodzi.

 * Prof. Jacek Hilszczański, specjalista w zakresie metod ochrony lasu, biologii i ekologii owadów. Autor licznych publikacji na temat ochrony lasu przed tzw. szkodnikami wtórnymi oraz ekologii owadów saproksylicznych. Długoletni pracownik Zakładu Ochrony Lasu IBL, członek nowo powstałej Rady Naukowej Leśnictwa.