W ostoi zwierzyny ścigali wilki jeepem
Para turystów kilka dni temu goniła watahę wilków samochodem terenowym. Świadkiem rajdu był fotograf przyrody Mateusz Matysiak, który o całej sytuacji poinformował bieszczadzkie Nadleśnictwo Lutowiska. To właśnie na terenie tego nadleśnictwa doszło do pościgu za chronionymi zwierzętami.
- Sprawa już została zgłoszona na policję, procedura ustalenia kim były osoby, które bez pozwolenia wjechały na teren chroniony i płoszyły zwierzęta już ruszyła - powiedział Rafał Osiecki, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Lutowiska. I dodaje, że kierowca terenówki złamał kilka zakazów: wjechał w ostoję żubrów, płoszył i gonił wilki, które są zwierzętami chronionymi oraz wjechał bez pozwolenia na leśne drogi i do rezerwatu.
Zastępca nadleśniczego podkreśla, że turyści musieli wiedzieć, gdzie wjeżdżają. - Teren jest oznakowany, jest tam tablica z informacją o zakazie wjazdu do ostoi zwierzyny. Po raz pierwszy spotkałem się z takim zachowaniem - podkreśla leśnik.
Jak szacuje Rafał Osiecki na terenie nadleśnictwa bytuje kilka watah wilków, łącznie może ich być ok. 60. Natomiast liczebność żubrów jest szacowana na 170. Obecnie zwierzęta te schodzą z wyżej położonych lasów do doliny, gdzie w okresie zimy są dokarmiane.
Całą sytuacją również jest oburzony fotograf przyrody Mateusz Matysiak. To właśnie on na swoim profilu Bieszczadzcy Mocarze zamieścił wpis o turystach. „Otóż nie mieliśmy dziś z watahą dobrego wieczoru. I pół biedy z moim całodniowym, zmarnowanym wyczekiwaniem w przeklętym wietrze na jakikolwiek ruch słodko śpiących cały dzień wilków. Ale bezczelnemu, bezpardonowemu Krakusowi w wyprawowym grand cherokee'm z szeroko uśmiechniętą pasażerką, odpuścić nie sposób. Bo czy ktoś taki, kto gania na pełnym gazie watahę wilków po bieszczadzkich, chronionych bezdrożach (z dala od dróg i stokówek) zasługuje na milczenie i bezczynność?!” napisał na profilu fotograf przyrody.
Niestety, jak przyznają leśnicy wjazdy samochodami na obszary chronione w Bieszczadach zdarzają się coraz częściej. Apelują, aby takie przypadki natychmiast zgłaszać do Straży Leśnej.
Warto pamiętać, że strażnik leśny i pracownik Służby Leśnej mają prawo do nałożenia grzywny w formie mandatu karnego o wysokości od 20 do 500 zł. Grzywny są nakładane za wykroczenia określone w kodeksie wykroczeń (np. wjazd i parkowanie pojazdu w miejscu niedozwolonym, niszczenie grzybów i grzybni, płoszenie, zabijanie dzikich zwierząt, niszczenie lęgów ptasich i mrowisk), w ustawie o ochronie przyrody (np. wypalanie roślinności, uszkadzanie drzew i krzewów) oraz za wykroczenia określone w prawie łowieckim.
W sytuacji, gdy wyrządzona szkoda jest znaczna (np. skradziono drewno, zniszczono fragment lasu, budowlę lub urządzenie) i kwalifikuje się to do wyższej kary niż pięćsetzłotowy mandat, strażnik leśny występuje do sądu z wnioskiem o ukaranie i pełni rolę oskarżyciela publicznego. Wtedy grzywnę nakłada sąd, który dodatkowo może także orzec np. wypłacenie nawiązki za spowodowaną szkodę.