Mieszkańcy zapłacili za utylizację, a śmieci wylądowały w lesie

Dwie olbrzymie pryzmy śmieci - łącznie 90 m sześc. - znalazła Straż Leśna katowickiego Nadleśnictwa Siewierz. Zdaniem strażników i policji to umyślne działanie jednej z firm odbierających śmieci gabarytowe na zlecenie samorządu. O jaką firmę chodzi i skąd pochodzą porzucone w leśnictwie Łosień śmieci? Na to pytanie starają się odpowiedzieć śledczy. Być może, aby rozwiązać tę zagadkę, potrzebna będzie pomoc mieszkańców regionu.
11.12.2020 | Sławomir Cichy, Nadleśnictwo Siewierz

Dwie olbrzymie pryzmy śmieci - łącznie 90 m sześc. - znalazła Straż Leśna katowickiego Nadleśnictwa Siewierz. Zdaniem strażników i policji to umyślne działanie jednej z firm odbierających śmieci gabarytowe na zlecenie samorządu. O jaką firmę chodzi i skąd pochodzą porzucone w leśnictwie Łosień śmieci? Na to pytanie starają się odpowiedzieć śledczy. Być może, aby rozwiązać tę zagadkę, potrzebna będzie pomoc mieszkańców regionu.

- Ostatni raz przypadek wywożenia do lasu tak ogromnej ilości śmieci przez firmę zajmującą się ich odbiorem i utylizacją mieliśmy 20 lat temu - mówi Józef Kubica, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. - Winnych ustalono, a sprawa znalazła finał w sądzie.  Dlatego zarówno policja, jak i nasze służby robią wszystko, aby i tym razem znaleźć sprawców. Bezkarność może doprowadzić do sytuacji, że takie zdarzenia będą się powtarzać.

Śmieci gabarytowe, według wstępnych ustaleń, zostały porzucone między Łosieniem a Błędowem w poniedziałek lub wtorek. Mniejsza pryzma (30 m3) została wyrzucona na terenie Lasów Państwowych, większa (60 m3) na gruntach PKP.

- Od środy rano intensywne działamy, by ustalić skąd pochodzą śmieci i kto je przywiózł - mówi Grzegorz Cekus, nadleśniczy Nadleśnictwa Siewierz. - Pryzmy pełne są sprzętów domowych. Znaleźć można wersalki, fragmenty meblościanek czy materacy, a nawet zamrażarkę. Są tam także wózki dziecięce oraz ubrania – wylicza nadleśniczy i dodaje, że zabezpieczono monitoring z kamer zainstalowanych w pobliżu miejsca zdarzenia.

- Strażnicy leśni wspólnie z policjantami badają zapis minuta po minucie. Niestety, ze względu na dobro postępowania, nie mogę powiedzieć, czy wytypowano już potencjalne samochody, którymi mogły zostać przywiezione odpady – dodaje nadleśniczy.

Krzysztof Seweryn, szef Straży Leśnej w Nadleśnictwie Siewierz mówi, że duża pomocą byłoby rozpoznanie przez byłych właścicieli rzeczy wyrzuconych w lesie. - Dlatego gorąco apelujemy o przeglądanie zdjęć i filmu zamieszczonych na profilu Nadleśnictwa Siewierz. Być może uda się komuś rozpoznać którąś z prezentowanych tam rzeczy. Dzięki temu ustalimy, skąd zostały odebrane, a następnie, która firma na zlecenie samorządu odbierała śmieci wielkogabarytowe – mówi Seweryn. Jego zdaniem połączenie takiej informacji ze zdjęciami z monitoringu, to niemal pewne wytypowanie sprawców.

Ile zarobiła firma wyrzucając śmieci do środowiska zamiast na wysypisko?

- Skromnie liczymy, że około 15 tysięcy złotych. Na taką kwotę wraz z PKP musimy być przygotowani, by uprzątnąć teren i zutylizować odpady. Warto pamiętać, że mieszkańcy, od których odebrano sprzęty, już raz za wywóz i neutralizację zapłacili. Teraz my zapłacimy za tę samą usługę po raz drugi – podsumowuje nadleśniczy Cekus.

Jak dodaje dyrektor RDLP w Katowicach Józef Kubica co roku za sprzątanie cudzych śmieci tamtejsza dyrekcja płaci prawie 1,5 mln zł.  - W skali całego kraju, każdego roku Lasy Państwowe wydają ok. 20 mln na sprzątanie terenów leśnych. Dodać należy, że za ich utylizację mieszkańcy – czyli my wszyscy – bardzo często już raz zapłaciliśmy.