Zanim przejdziemy do dalszego wątku naszej historii o sokołach przypomniała mi się niezwykła przygoda, którą chciałbym Wam moi drodzy Czytelnicy przytoczyć. Otóż kilka lat temu, gdy pracowałem jeszcze w Warszawie, miałem okazję załapać się na niezwykłą premierę. Nie chodzi jednak o premierę filmową tudzież teatralną. Nie mniej premiera uwierzcie mi była naprawdę niecodzienna. Raz w roku Narodowy Bank Polski emituje monetę z serii „Zwierzęta świata”. Zupełnie przypadkiem jestem ogromnym fanem tej serii i cieszę się niezmiernie, że mimo nazwy cyklu do obiegu wprowadzane są wyłącznie polskie gatunki zwierząt, od jeży, jaszczurek, jelonków rogaczy po nietoperze czy nawet morświny. Tak się złożyło, że 2008 rok był rokiem monety „Sokoła wędrownego”. I muszę przyznać, że żadna z monet „Zwierząt świata” nie miała tak niezwykłej konferencji prasowej.
Witajcie Kochani Żegnając się ze skrzydlatymi drapieżnikami w ostatnim wpisie cyklu prawdziwa uczta i ukoronowanie naszych rozważań o ptasich assassinach. Machina absolutnie genialna, jedno z najszybszych zwierząt na naszej Planecie – sokół wędrowny.
Do Poznania zawitała na nowo zima i świat znów zatrzymał się w bieli. Mimo wszystko idąc dzisiaj do pracy gołębie nadal gruchały bardzo wiosennie. Może coś przeczuwają?
Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Jej odgłosy dochodzą pomału z każdego miejskiego parku. W Poznaniu już od kilkunastu dni sikory i kosy urządzają popisy wokalne a w sercu robi się od razu cieplej na wspomnienie znajomych zapachów najpiękniejszej z pór roku. Jednak to tylko złudzenie spowodowane chwilowym ociepleniem. Nie zapominajmy, że zima trwa nadal a wraz z nią w naszych miastach goszczą niezwykli skrzydlaci podróżnicy.