Nie wiem jak Wy, ale ja mam serdecznie dość tych mrozów. Co prawda jeszcze ostatnio narzekałem, że nie ma u nas zimy i w związku z tym nie powinniśmy dokarmiać ptaków, a tu zima przyszła i śnieg zasypał Poznań od rana. Obiecuje sobie codziennie, że pójdę na spacer z aparatem i zapoluje na zimujących skrzydlatych gości. Jednak temperatury dochodzące do -17 stopni skutecznie mnie zniechęcają. A dziś po raz pierwszy w tym roku zobaczyłem stadko jemiołuszek i to nie ruszając się zza biurka. Te sympatyczne ptaszki obsiadły drzewka w naszym parku, przed moją pracą. Lornetkę zawsze mam w gotowości, więc z miłą chęcią zrobiłem sobie przerwę „na jemiołuszkową kawę” i przykleiłem się do okna. To się nazywa wygoda. Gdybym tak mógł się otoczyć klimatyzowaną, ciepłą kopułą, to żaden mróz by mnie nie odstraszył od spaceru z aparatem.
Dzień dobry! Z samego rana mam dla Was bardzo miłą wiadomość. Minął tydzień od ogłoszenia naszego ptasiego konkursu na wyjątkowy kalendarz. Zatem pora na rozwiązanie.
Witajcie! Nadeszła długo oczekiwana przez Was chwila - noworoczny konkurs z ptasim kalendarzem. Kalednarz otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego, za co bardzo dziękujemy.
To już ostatni odcinek naszego cyklu o najbardziej znanych gatunkach, związanych z człowiekiem, uzależnionych od jego działalności, produktów czy od niego samego. Ostatni, lecz za to najliczniejszy, wzbudzający najwięcej kontrowersji, od skrajnej nienawiści po uwielbienie. Mowa o gatunku, który spędza sen z powiek wielu radnym miast i pobudza umysły światłych ludzi do wyszukiwania coraz to nowszych i skutecznych metod walki wręcz.
„W powietrzu roziskrzonym siedzą na drzewie wrony, trzyma je gałąź gruba. Śnieg właśnie zaczął padać, wronom się nie chce latać, śnieżek wrony zasnuwa.”. W ten oto zabawny sposób kontynuujemy nasz cykl o ptakach z miasta. Dziś przyszła kolej na bohaterkę wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, czyli tytułową wronę.
Zima w tym roku z pewnością jest dla nas łaskawa. Zbliża się połowa stycznia a śniegu w Wielkopolsce brak. Dodatnie temperatury spowodowały, że w lasach pojawiły się kurki. Mowa oczywiście o grzybach, które masowo przebudziły się o tej nietypowej porze roku. Również w świecie ptaków małe zamieszanie. Na niebie klucze migrujących gęsi, latających w tą i z powrotem. W miejskich parkach ptaki zaczęły już wiosenną pieśń. Uwierzycie? Czy są to już zwiastuny końca zimy? Z pewnością nie i jestem przekonany, że mroźna królowa da nam o sobie jeszcze znać. A wówczas będzie nam dane oglądać taki widok jak na zdjęciu obok, zrobionym o tej porze w zeszłym roku.
Kochani, Dziękuje za spędzony ptasi rok! :) Było mi niezmiernie miło dla Was pisać. Nie udało się nam dokończyć cyklu o ptakach z miasta, ale głowy do góry. Nic straconego. Gołębie, wróble czy wrony doczekają się należnej im uwagi. Nie zapominajcie o nich, gdyż to właśnie z nimi spotykacie się na codzień. Podpatrujcie je podczas spacerów po mieście, czekając na tramwajowym przystanku czy w drodze do szkoły. Z ich zachowań możemy się wiele nauczyć o ptasim świecie.
Zapewne zwróciliście uwagę, że nasz cykl o miejskich ptakach dotyczy jak na razie tylko ptaków z rodziny krukowatych. Nie jest to przypadek, gdyż właśnie ta rodzina ptaków stanowi intelektualną elitę w ptasim świecie. Dzięki niezwykłej inteligencji ptaki te doskonale dają sobie radę w miejskiej dżungli i potrafią dostosowywać się do nowych sytuacji. Ta plastyczność zachowań pomaga im żyć obok nas. Mądrość, spryt, samodzielność, przedsiębiorczość to cechy, którymi powinien się charakteryzować prawdziwy mieszkaniec dużego miasta. I cechy te posiadają nasi skrzydlaci bohaterowie. Może nie wszystkie z nich są pozytywne czy przez nas pożądane, ale takie „rozpychanie się łokciami” gwarantuje tym ptakom przeżycie.
To jeden z najlepiej rozpoznawalnych ptaków naszych miast. Nie sposób go pomylić z żadnym innym, a jego nazwa na dobre zawitała w słowniku polskim, nawiązując do przedmiotów w podobnych barwach. Nawet inne gatunki czerpią swą nomenklaturę od jej charakterystycznych czarno-białych kolorów. Dobrym przykładem jest srokosz. Czy już wiecie o kim mowa? Oczywiście o sroce, gatunku mającym wśród nas tylu zwolenników co i przeciwników.
Jest coś takiego w kawkach, że zawsze, gdy mam okazje je obserwować, to patrzę na nie z wielką przyjemnością i zaciekawieniem. Nie wiem z czego to wynika ale nie traktuje tych ptaków jak wszędobylskich gołębi czy dosyć monotonnych gawronów. Jest w nich coś magnetycznego. Może to przez ich niezwykle interesujące, mroźne spojrzenie, a może dlatego, że ptaki te były kiedyś tak naprawdę dzikie. Dopiero z biegiem lat, dzięki swojej plastyczności przystosowały się do życia w miastach. Tak czy inaczej spróbujemy dzisiaj rozwikłać zagadkę najmniejszego przedstawiciela krukowatych - kawki.
Dziś Święto. Dla nas, poznaniaków to dodatkowy powód do ucztowania. Zapewne słyszeliście o „Marcińskich Rogalach”. Ten wyjątkowy smakołyk wyrabiany jest z ciasta pół-francuskiego, do którego dodaje się masę przygotowaną z białego maku i bakalii. Trudno się im oprzeć, a 11 listopada, czyli Święto Niepodległości, w Poznaniu dodatkowo obchodzone jest jako „Dzień Rogala Marcińskiego”. Tradycja rogala ma związek z uroczystymi obchodami imienin patrona naszego miasta – św. Marcina. W tym dniu na ulicy Świętego Marcina odbywają się tańce i zabawy, których zwieńczeniem jest przemarsz radosnego korowodu ze świętym Marcinem w stroju rzymskiego legionisty. W otoczeniu szczudlarzy, muzyków, machin i platform przemierza on ulicę, kończąc przemarsz pod charakterystycznym dla Poznania „Zamkiem”. Tu na plenerowej scenie Prezydent Miasta Poznania przekazuje św. Marcinowi klucz do bram miasta, co staje się sygnałem do rozpoczęcia radosnego świętowania, którego finałem jest pokaz fajerwerków. Tak to w skrócie się odbywa. Kto nie widział koniecznie musi do nas dziś przyjechać. Zabawy i spektakle będą trwały do wieczora a co najważniejsze, dziś kalorii nikt nie liczy.