Wakacje - Bieszczady!
Cześć! Nie wiem czy wiecie ale dziś jest międzynarodowy dzień bloga! Więc grzechem by było nie dodać w takie święto wpisu. Jeszcze wczoraj byłoby to niemożliwe, gdyż ostatnie dni spędziłem poza zasięgiem sieci komórkowych. Swoją drogą to niezwykłe uczucie towarzyszące człowiekowi, gdy spogląda na komórkę z nadzieją na sygnał jest naprawdę bezcenne. Życie bez smartfonów, tabletów, ipodów i innych tego typu uzależniaczy jest w dzisiejszych czasach prawie niemożliwe. Tylko brak zasięgu może spowodować, że nie spoglądamy nerwowo na mały ekranik, że nie sprawdzamy e-maili, nie gonią nas sprawy służbowe itp itd. I mnie taki brak zasięgu, przyznam się Wam szczerze, bardzo odpowiadał. Może tylko poza możliwością napisana do Was. Czas zaczał inaczej płynąć, mogłem skupić się dokładnie na tym co działo się wokół mnie i odpocząć, odetchnąć, zrelaksować się w bieszczadzkiej krainie zapomnienia.
Powrót w Bieszczady był dla mnie naprawdę ważnym wyjazdem, na który czekałem z utęsknieniem. Ostatni raz byłem w tych pięknych lasach zimą ubiegłego roku podczas pamiętnej sowiej akcji "Bubobory". Wspólnie z innymi ornitologami prowadziliśmy wówczas dla leśników szkolenia warsztatowe i nocne nasłuchy sów. Tym razem mój przyjazd zaplanowałem na koniec lata a jego celem był tylko i wyłącznie czynny wypoczynek z lornetką w dłoni.
Bieszczady są piękne o każdej porze roku. Na zdjęciu charakterystyczny dla tych gór widok na Połoniny. Niestety o samotność w Bieszczadach coraz trudniej, W pełni sezonu wakacyjnego główne trasy turystyczne na Połoninę Caryńską, Wetlińską, Tarnicę czy Halicz przypominają niemalże pochód nad Morskie Oko w Zakopanym. Pod koniec sierpnia na szczęście jest już naprawdę dużo lepiej i można odetchnąć tymi górami. Prócz znanych tras lubie się zapuścić w mniej znane i uczęszczane miejsca. Najbardziej urokliwy jest dla mnie szlak graniczny. Można wejść na niego w Cisnej czy w Wetlinie. Narodny Park Poloniny po stronie słowackiej czy Użański Park Narodowy po stronie ukraińskiej dostarcząją niezapomnianych widoków. Oczywiście cała zaleta szlaku granicznego polega na tym, iż z jednej strony roztacza się przepiękny widok na góry u naszych sąsiadów a z drugiej strony na nasze cudne Połoniny, Szeroki Wierch z Tarnicą i Haliczem czy Bukowe Berdo.
Prócz orlików, bocianów i błotniaków na samych szczytach Tarnicy i Wielkiej Rawki, można było podziwiać majestatycznie szybujące pustułki. Nie zabrakło też wszędobylskich kruków czy bardzo już rzadkich orzechówek. Spotkania z orzechówkami niestety nie uwieczniłem na zdjęciu, gdyż krążyły bardzo wysoko a rozpoznać je mogłem tylko po charakterystycznych białych końcówkach sterówek i sójkowatej sylwetce. Ponieważ mieszkałem w malowniczo położonej miejscowości Krzywe, tuż pod pasmem granicznym, nie mogłem sobie odmówić sowich nasłuchów. Sowy przejawiają aktywność głosową dwa razy do roku, na jesień, gdy wstępnie zajmują swoje rewiry lęgowe oraz w marcu-kwietniu, gdy szukają partnerów i łączą się w pary. Jesień co prawda jeszcze nie nadeszła ale zimne wieczory i bezchmurne księżycowe noce dobrze rokowały. I rzeczywiście, puszczyki zwyczajne odzywały się swoim charakterystycznym godowym głosem. Od razu napłynęło mi mnóstwo wspomnień z Buboborów... Niestety na puszczyka uralskiego było jeszcze trochę za wcześnie.
Bieszczady są urokliwym miejscem, w którym każdy przyrodnik znajdzie coś dla siebie. Dla mnie jedynym minusem jest Park Narodowy, którego główny cel - a więc edukacja i ochrona przyrody nie jest spełniony. Na szlakach i szczytach brak tablic informacyjnych czy edukacyjnych a umieszczone co jakiś czas malutkie tabliczki z numerem rośliny, dostępnej gdzieś w katalogu, który musimy dodatkowo kupić absolutnie nic nam nie mówią. Dla mnie jest to olbrzymie rozczarowanie, gdyż taki potencjał jest w taki prosty sposób marnotrawiony. A można by było przekazać treści przyrodnicze czy kulturowe, opowiedzieć dlaczego Bieszczady są tak wyjątkowe dla tych czy innych gatunków. W dodatku na każdy szlak pobierane są od nas opłaty i to często bez ładu i składu, np. w zależności od wyboru szlaku prowadzącego na tą samą górę opłata jest inna, plus olbrzymie kwoty pobierane na parkingach. Gdy zamierzamy codziennie chodzić po parkowych szlakach robi się nam naprawdę spory wydatek. Sama idea pobierania opłat byłaby słuszna, gdyby coś z niej było a tu... za widoki trzeba płacić, ale co w zamian drodzy Państwo z Parku Narodowego? Dlatego powiem Wam szczerze, że gdy nie muszę, to wybieram szlaki poza Parkiem Narodowym, wyposażony w dobrą mapę odkrywam i obserwuję gatunki, których w Parku próżno szukać. Z pewnością wrócę tu za rok, uzbrojony jak zawsze w siatki entomologiczne i lornetki :) To miejsce przyciąga mnie jak magnes i na długo pozostaje w mojej pamięci.
|