Sowoholik, czyli świat oszalał (część 2)

Na czym polega fenomen sowo-manii? Heimo Mikkola, światowej sławy ornitolog, specjalizujący się w tej grupie ptaków podjął się próby rozwikłania tej zagadki. Podzielił społeczeństwo na cztery grupy ludzi podatnych na sowie wpływy.
15.08.2013

Na czym polega fenomen sowo-manii? Heimo Mikkola, światowej sławy ornitolog, specjalizujący się w tej grupie ptaków podjął się próby rozwikłania tej zagadki. Podzielił społeczeństwo na cztery grupy ludzi podatnych na sowie wpływy.

Pierwszą z nich jest grupa osób, która lepiej funkcjonuje i pracuje w nocy niż za dnia. Takie osoby najwyższy współczynnik koncentracji osiągają między północą a 6 rano. Ludzi tych nazywa się „night owls”, czyli nocnymi markami lub właśnie sowami. Ten związek i poczucie przynależności do nocnego trybu życia powoduje, iż utożsamiają się z tymi ptakami. Z pewnością znacie wiele takich osób. Heimo opowiada, iż pewna grupa pielęgniarek, pracująca na nocną zmianę, nazwała się  „the owl team”, czyli sowią drużyną. Wkrótce po tym część z nich stała się kolekcjonerkami wszelkiego typu sowich gadżetów.

Do drugiej grupy należą ludzie, powiązani z lasem i przyrodą. Powszechną praktyką wśród harcerzy czy skautów jest nadawanie sobie ksyw lub przezwisk powiązanych z nazwami gatunkowymi sów. Jedna z żeńskich drużyn skautów okrzyknęła się mianem „ex-brownies”, a swoją liderkę nazwała po prostu brownie. W języku angielskim brownie jest synonimem puszczyka (ang. brownie owl). Takie związki pomiędzy ludźmi a sowami znane były również w oddziałach partyzanckich.

Czy zostaliście kiedyś obdarowani  sowim gadżetem, np. figurką bądź biżuterią? Czy byliście nią zauroczeni do tego stopnia, że sami zaczęliście zwracać uwagę na sowie zakupy? Jeśli tak, to należycie do trzeciej grupy osób, która rozpoczyna przygodę z sowomanią od kolekcjonowania pojedynczych przedmiotów, odziedziczonych po rodzinie, przodkach czy po znajomych. Sowy mają w sobie ten dziwny rodzaj magnetyzmu, wyzwalając w nas żyłkę kolekcjonera, zwłaszcza jeśli podpatrzymy taki przedmiot w mieszkaniu znajomego. Po czasie sami zaczynamy się zastanawiać nad jego kupnem. To pierwsza oznaka, że został rzucony na nas sowi urok. 

Czasami stajemy się sowoholikami poprzez zupełny przypadek, gdy nagle odkrywamy, iż posiadamy kilka przedmiotów związanych z sowami i postanawiamy rozwijać naszą sympatię w tym kierunku, tworząc sowie półki czy ściany z nagromadzonymi sowymi pamiątkami. A wszystko zaczyna się od jednej koszulki, jednego wisiorka a nawet małego znaczka pocztowego…

Ostanią grupą osób są ornitolodzy, a więc ludzie zaangażowani w badania i monitoring sów, którzy rzecz jasna po jakimś czasie wpadają w sowomanię i zaczynają siłą rozpędu zbierać wszystko co przypomina kształtem sowę. Myślę, że do tej grupy z pewnością zaliczam się również ja. Kolekcjonerów mających obsesję na punkcie sów jest dużo więcej. Ocenia się, iż w Europie, Ameryce Północnej czy Australii są ich tysiące, jak nie dziesiątki tysięcy. Heimo Mikola zwraca uwagę, iż sowoholików spotykał na całym świecie, włączając w to Japonię czy nawet takie wyspy jak Fidżi i Nowa Zelandia.

Lista przedmiotów kolekcjonerskich jest praktycznie nieskończona a figurki, rzeźby, ubrania, obrazy czy biżuteria to tylko niektóre z bardziej popularnych. Prawdziwy sowoholicy zasypiają w pościeli w sowy, gotują w garnkach wymalowanych sowami, posiadają nawet rękawice do piekarników w sowy, mają takowe przyciski do papieru, breloczki,  otwieracze do butelek, portfele, popielniczki, karty do gry, pokrowce na telefony, laptopy, tablety, kubk do kawy i tak dalej moglibyśmy wymieniać bez końca.

Dowiedziono, że kobiety są  bardziej podatne na kolekcjonowanie sowich przedmiotów, jednak mężczyźni raz zarażeni tą pasją dostają na jej punkcie obsesję i są wytrwalsi i bardziej zaangażowani w poszerzanie swojej kolekcji, doprowadzając je do ogromnych rozmiarów. Znane są kolekcje osób prywatnych, przekraczające ponad 5 000 przedmiotów, a ich liczba wciąż rośnie.

A jak to się wszystko zaczęło? Zapraszam Was na podróż dookoła świata w poszukiwaniu sowich oznak w kulturze.

Sprzeczności

Sowy są grupą ptaków osadzoną w kulturze całego świata od czasów starożytnych. Z jednej strony jest to najbardziej rozpoznawalny rząd ptaków, z którym związanych jest wiele legend, przesądów i zabobonów, z drugiej strony w wielu społecznościach wiedza a naturze sów jest znikoma. Z jednej strony sowy wzbudzają trwogę, z drugiej są czczone niczym bóstwa, są pogardzane i podziwiane, uważane za mądre jak i uosabiające głupotę, są powiązane z uprawianiem czarów jak i z medycyną, wróżą pogodę, nadchodzące urodziny ale i nadchodzącą śmierć, są elementem tradycyjnego pożywienia jak i wykwitnej, wyrafinowanej kuchni. Takich sprzeczności moglibyśmy wymieniać naprawdę wiele. Jednak nie muszą się przecież one wzajemnie wykluczać. Ich postrzeganie związane jest oczywiście z edukacją i poziomem wiedzy na ich temat. Świadczy też o głęboko zakorzenionej w wierzeniach ludowych sowomanii.

W wierzeniach ludowych pojawienie się sowy traktowane było jako zły omen, zły znak, często zwiastujący śmierć bądź przynoszący pecha. Jednak w wielu kulturach na przestrzeni wieków sowy były podziwianie, służyły bogom i bóstwom, a nawet były z nimi utożsamianie. Uwielbiali je mędrcy, uczeni, poeci, oddając za każdym razem tym ptakom należny szacunek. We Francji postrzegano je jako królewskie ptaki, stąd wiele francuskich nazw odnosi się do książęcego pochodzenia. Końcówkę „duc”, która po francusku oznacza „księcia” otrzymał puchacz (Hibou Grand-Duc – wielki książę) oraz uszatka (Hibou Moyen-Duc – średni książę). Z kolei Puchacz japoński (Bubo blakistoni) jest jednym z najważniejszych bóstw, czczonych przez plemię Ainu na wyspie Hokkaido w Japonii. Nazywany jest w języku plemiennym kotan kor kamuy, co oznacza „boga wioski” lub „opiekuna wioski”.

Początki

Jest bardzo prawdopodobnym, iż sowy były pierwszymi ptakami, wzbudzającymi tak duże zainteresowanie człowieka. W poszukiwaniu pierwszych śladów kontaktu naszego gatunku z sowami udajemy się do Afryki, uznawanej za kolebkę narodzin ewolucji człowieka. To właśnie na „Czarnym Lądzie” odnaleziono szczątki najstarszego człowieka. Afrykańskie wierzenia i zabobony związane z sowami są jednakże bardzo zbliżone do tych w obu Amerykach czy nawet w Europie. Na całym świecie możemy dopatrzyć się jednego wspólnego mianownika w postrzeganiu tych istot. Jak to się stało, że cywilizacje oddalone od siebie o tysiące kilometrów wyznawały podobną sowią filozofię?

Jedną z przyczyn są z pewnością migracje ludów, które wędrowały z kontynentu Afrykańskiego zabierając ze sobą i przekazując z pokolenia na pokolenie wiedzę i wierzenia ludowe. Drugą jest bardzo zbliżona interpretacja i postrzeganie sów przez wzgląd na ich zachowanie i wygląd wywołujący u ludzi na całel Planecie te same skojarzenia. To prawdziwy fenomen! Przyczyn wpływających na naszą sowią podświadomość jest wiele. Zaliczymy do nich nocny tryb życia, bezszelestny lot, przywodzący na myśl ducha czy zjawę, wielkie, przenikliwe i wszystko widzące oczy oraz odgłosy o tejemniczym i zatrważającym brzmieniu. To one oddziaływują na ludzki  umysł i zmysły jednakowo, niezależnie od granic państw czy różnic kulturowych.

Lilith, Athena i Ah Puch

Powszechnie uważa się, że na terenach Mezopotamii narodziła się pierwsza cywilizacja. Nazwano tak starożytną krainę na Bliskim Wschodzie, leżącą w dorzeczach rzek Tygrysu i Eufratu. Tworzył ją zlepek różnych państw, imperiów i kultur, zamieszkałych przez wiele ludów posługujących się kilkoma językami.  To wśród jednej z nich, zwanej kulturą Sumerów odnaleziono datowaną na 2300-2000 rok przed naszą erą tabliczkę z namalowaną mezopotamskiej boginią śmierci Lilith. Przedstawiono ją z rogami na głowie, skrzydłami i szponami zamiast nóg. Po jej bokach siedziały sowyLilith była w mitologii babilońsko-asyryjskiej traktowana jako żeński demon, porywający nocą dzieci, w wierzeniach biblijnych zaś uważano ją za pierwszą żoną Adama, a później kochankę najwyższego szatana w hierarchii piekła. Jej imię przetłumaczone z języka hebrajskiego, oznaczało lubieżność i noc. Był to zatem jeden z pierwszych przykładów mrocznej natury sów, zakorzeniony w wierzeniach antycznych bogów. W 2009 roku Judit Blair postawił wprost tezę, że Lilith oznacza gatunek sowy. Nazwano tak pójdźkę arabską – Athene lilith, również w języku angielskim tłumaczoną jako „Lilith Owl”, sowę bogini Lilith.

By przyjrzeć się bardziej pozytywnym skojarzeniom musimy przenieść się do starożytnego Egiptu. To tam na pierwszych hieroglifach pojawiają się sowy - płomykówki. Hieroglify to pismo obrazkowe, stanowiące swoisty kod. Ale jak to z kodami bywa można je odszyfrować. Dokonali tego archeolodzy i badacze cywilizacji faraonów. Sowa w hierarchii świętych znaków (z greki hieroglify = święty znak), odpowiadała literze M naszego alfabetu. Niektóre z nich datuje się na 3000 lat przed naszą erą. Mimo ich powszechnego stosowania w piśmie, sowy rzadko były przedstawiane w egipskiej sztuce, na obrazach czy rzeźbach. Jedną z nielicznych jest dobrze zachowania i bardzo wiernie namalowana sylwetka płomykówki zdobiąca wyrzeźbiony blok z 18-tej dynastii Totmesa III, odnaleziona w świątyni Deir El-Bahari (1550-1307 wiek przed naszą erą). Co więcej, na kilku innych malunkach, wykonanych na papirusie możemy dopatrzeć się innych gatunków sów, w tym uszatki i puchacza pustynnego (Bubo ascalaphus).

Pozytywne postrzeganie sowy równie mocno zakorzenione było w starożytnej Grecji, kolebce cywilizacji zachodniej, sztuki i rozwoju filozofii.  A to wszystko dzięki Atenie i sowie zwanej „AOE”. W mitologii greckiej Athena była boginią mądrości, sztuki i wojny. Swojej zbroi używała jednak tylko do obrony i wsparcia herosów oraz ludzi. W ten sposób stała się patronką jednego z najpotężniejszych miast w historii ludzkości – Aten. Z kolei sowy uważane były przez Greków za najmądrzejsze ze wszystkich ptaków na świecie. Nic wiec dziwnego, że atrybutem bogini mądrości był inny symbol wiedzy – sowa. Jednak to nie wszystko, Atena uważana była za boginię wszystkowidzącą, jej oczy zdawały się dostrzegać wszystko i wszędzie, nawet po zmroku. Czy widzicie kolejne sowie podobieństwo?

Ma to swoje odzwierciedlenie w srebrnych monetach, nazywanych po prostu „sowami”które bito ponad 2000 lat temu. Była to najbardziej wpływowa międzynarodowa waluta starożytnego świata, która po dziś dzień jest najbardziej rozpoznawalną ze wszystkich starożytnych monet. Na awersie znajdowała się głowa Ateny, a na rewersie sowa. Posługiwali się nią wielcy filozofowie, jak Pitagoras, Hipokrates, Sokrates, Arystoteles, Platon, których myślenie ukształtowało cywilizację Zachodu. Tak naprawdę to właśnie dzięki kulturze starożytnej Grecji zaszczepiono w całej Europie postrzeganie sowy, jako symbolu mądrości, za co możemy być ogromnie wdzięczni.

Przez ponad 500 lat wielkich zmian antycznego świata sowia moneta pozostała niezmienna, co świadczy o jej ogromnej sile i przywiązaniu Ateńczyków zarówno do ich boginii jak i sowy. Do dziś dzień jest inspiracją w projektowaniu nowych monet, wykorzystujących motyw sów. Pod jej wpływem prezydent Stanów Zjednoczonych, Theodore Roosevelt nakazał na początku zeszłego wieku przeprojektowanie monet amerykańskich.

Gatunek sowy przedstawiony na ateńskich „Sowach” to oczywiście, pochodzący od imienia AthenyAthene noctua, czyli pójdżka, nazywana również po angielsku „Little owl” lub „Minerva Owl” - sową Minerwy, gdyż w mitologii rzymskiej Minerwa była odpowiednikiem Ateny. Sowa „AOE” była przedstawiana nie tylko na monetach. Odnajdziemy ją na wielu zachowanych starożytnych figurkach, rzeźbach, ceramice, a jej reprodukcje dziś możemy kupić jako pamiątkę z podróży do Grecji.

 7138.jpg

7139.jpg

Starożytne greckie monety "sowy", ważyły blisko 17 gram przy średnicy od 22 do 26 mm, datowane na 454 - 431 rok przed naszą erą. Awers zdobi głowa Ateny, rewers jej atrybut wiedzy i mądrości - Athene noctua, pójdźka.

Po kilku pozytywnych skojarzeniach z sowami pora zatem wrócić do jej mrocznej natury siejącej strach, przerażenie a nawet śmierć. W krajach Nowego Świata odnaleziono szereg rzeźb z sowami, datowanych na epokę przed odkryciami Kolumba. Widniały one również na plemiennych totemach, maskach i przedmiotach garncarskich, co świadczyło o tym, iż motyw sowy był bardzo popularny wśród plemion indiańskich, zamieszkujących obie amerykańskie półkule. Takie przedmioty wytwarzała m.in. starożytna cywilizacja zwana kulturą Mochica, w północnym Peru (300 lat przed naszą erą do roku 800 naszej ery). Jednym ze znalezionych przedmiotów był słoik, przedstawiający malowidło sowy w masce, prawdopodobnie płomykówki. Co ciekawe, sowa trzymała w dziobie gryzonia, wskazując na bardzo wczesne postrzeganie tej grupy ptaków jako drapieżników i sprzymierzeńców ludzi w walce ze szkodnikami!

Z kolei w starożytnym piśmie Majów, podobnie jak miało to miejsce w Egipcie, pojawiają się sowy jako symbole, piktogramy, prawdopodobnie reprezentujące bóstwo Ah Puch, boga śmierci, kojarzonego również z bogiem wojny, któremu poświęcano ludzi w ofierze. Powiązanie sowy z motywem śmierci przejawia się w wielu kolejnych kulturach czy cywilizacjach na całym świecie. Widoczne było zwłaszcza u plemion cywilizacji Zapoteków w południowym Meksyku. W czasach prekolumbijskich cywilizacja Zapoteków należała do najważniejszych w Mezoameryce. Nazywali siebie ludem z chmur  i to prawdopodobnie oni użyli pierwsi systemu logo-sylabicznego, w którym jeden znak oznaczał sylabę. 2 500 lat temu wierzyli, że sowy są zwiastunem nadchodzącej śmiercizabierając duszę zmarłego.

By być sprawiedliwym należy zaznaczyć, iż nie we wszystkich kulturach Nowego Świata sowy symbolizowały śmierć. Podobnie jak w Grecji symbolizowały również mądrość, odwagę i siłę. Nie traktowano ich jak złego znaku czy istoty przynoszącej pecha a wręcz przeciwnie, niczym amulety postrzegano je jako dobry znak przed nadchodzącą bitwą.

W kolejnej części przekonacie się kto jadł sowy i dlaczego oraz w jaki sposób przyczyniły się do rozwoju medycyny?!

Rafał
rafal@erys.pl