Ptaki z dużych miast. Iluzjonista.

Dziś Święto. Dla nas, poznaniaków to dodatkowy powód do ucztowania. Zapewne słyszeliście o „Marcińskich Rogalach”. Ten wyjątkowy smakołyk wyrabiany jest z ciasta pół-francuskiego, do którego dodaje się masę przygotowaną z białego maku i bakalii. Trudno się im oprzeć, a 11 listopada, czyli Święto Niepodległości, w Poznaniu dodatkowo obchodzone jest jako „Dzień Rogala Marcińskiego”. Tradycja rogala ma związek z uroczystymi obchodami imienin patrona naszego miasta – św. Marcina. W tym dniu na ulicy Świętego Marcina odbywają się tańce i zabawy, których zwieńczeniem jest przemarsz radosnego korowodu ze świętym Marcinem w stroju rzymskiego legionisty. W otoczeniu szczudlarzy, muzyków, machin i platform przemierza on ulicę, kończąc przemarsz pod charakterystycznym dla Poznania „Zamkiem”. Tu na plenerowej scenie Prezydent Miasta Poznania przekazuje św. Marcinowi klucz do bram miasta, co staje się sygnałem do rozpoczęcia radosnego świętowania, którego finałem jest pokaz fajerwerków. Tak to w skrócie się odbywa. Kto nie widział koniecznie musi do nas dziś przyjechać. Zabawy i spektakle będą trwały do wieczora a co najważniejsze, dziś kalorii nikt nie liczy.
11.11.2011

Dziś Święto. Dla nas, poznaniaków to dodatkowy powód do ucztowania. Zapewne słyszeliście o „Marcińskich Rogalach”. Ten wyjątkowy smakołyk wyrabiany jest z ciasta pół-francuskiego, do którego dodaje się masę przygotowaną z białego maku i bakalii. Trudno się im oprzeć, a 11 listopada, czyli Święto Niepodległości, w Poznaniu dodatkowo obchodzone jest jako „Dzień Rogala Marcińskiego”. Tradycja rogala ma związek z uroczystymi obchodami imienin patrona naszego miasta – św. Marcina. W tym dniu na ulicy Świętego Marcina odbywają się tańce i zabawy, których zwieńczeniem jest przemarsz radosnego korowodu ze świętym Marcinem w stroju rzymskiego legionisty. W otoczeniu szczudlarzy, muzyków, machin i platform przemierza on ulicę, kończąc przemarsz pod charakterystycznym dla Poznania „Zamkiem”. Tu na plenerowej scenie Prezydent Miasta Poznania przekazuje św. Marcinowi klucz do bram miasta, co staje się sygnałem do rozpoczęcia radosnego świętowania, którego finałem jest pokaz fajerwerków. Tak to w skrócie się odbywa. Kto nie widział koniecznie musi do nas dziś przyjechać. Zabawy i spektakle będą trwały do wieczora a co najważniejsze, dziś kalorii nikt nie liczy.

Tyle o to myśli przemknęło mi o pochmurnym poranku. Na szczęście już się wypogodziło i nad Poznaniem zawitało cudowne słońce. A za oknem, na osiedlowym trawniku wyjątkowo aktywne były dziś ptaki. Stadka wszędobylskich wróbli, zwinnych sikorek, różnobarwnych gołębi, krzykliwych srok a wśród nich dumnie kroczące, jakby nieco zamyślone i zdystansowane do całego otoczenia gawrony. To właśnie one będą bohaterami naszego dzisiejszego spotkania z ptakami z dużych miast.

Tubylcy

Wstając codziennie bardzo wcześnie do pracy obserwuje z tramwaju na tle zamglonych skwerów i krwistoczerwonego wschodzącego nad miastem Słońca, ogromne gawronie stada. Mam akurat szczęście, że mój tramwaj przejeżdża na dość wysoko usypanym wale, z którego rozciąga się niesamowity o jesiennym poranku widok na miasto. Gdyby ktoś kazał mi wymienić najbardziej charakterystyczne obrazy, które mijam po drodze do pracy o tej porze roku, to gawrony z pewnością byłyby w pierwszej trójce. To czerwone Słońce i mgła z pewnością też by się tam znalazły, gdyż nie ma nic bardziej ujmującego niż ulubiona muzyka w słuchawkach i taki widok za oknem mknącej bimby. Czy gawrony psują mi ten widok? Raczej bym tego tak nie nazwał, wręcz przeciwnie. Są częścią miejskiego krajobrazu, z którą chyba już każdy z nas się oswoił.

Formowanie dużych stad, które o tej porze obserwujemy należy do ich naturalnych zachowań i zaczyna się już we wrześniu, a więc po zakończenia pierzenia. W przeciwieństwie do najbardziej znanego nam przedstawiciela rodziny krukowatych, czyli kruka, gawrony to ptaki kolonijne, a więc zarówno podczas sezonu lęgowego, jak i w trakcie zimowisk tworzą mniej lub bardziej zwarte grupy. Wyjaśnienie krążących nad miastem stad we wczesnych godzinach porannych jest również bardzo proste. Pomimo, iż ptaki żerują podczas dnia osobno lub conajwyżej w "kilkuosobowych" grupach, to na jesienne i zimowe wieczory zbierają się w zlotowiska. Na wspólny nocleg wybierają zazwyczaj wysokie drzewa w starych parkach i na osiedlach. Równie często obsiadają brzegi nowszych budynków czy wyższych kamienic w centrach miast. Po przebudzeniu ptaki krążą nad miastem a właściwie nad jego dzielnicami jeszcze przez chwilę razem, po czym udają się na dzienne żerowanie. Wieczorem zlatują się ponownie na wspólny nocleg i tak cykl dobowy się zamyka.

Jednak nigdy bym nie przypuszczał, że stada, które obserwujemy teraz, to zupełnie inne stada, niż te, które tworzą wiosenną kolonię lęgową. Powiem więcej, gawrony, które obserwujemy u nas jesienną i zimową porą nie mają nic wspólnego z gawronami-polakami, co więcej, również dla siebie ptaki te są stosunkowo obce. U tego gatunku bowiem zachodzi również zjawisko jesiennej migracji. Jesienno-zimową porą poszczególne osobniki są w stanie przemieścić się na odległość nawet 1200 km, tyle bowiem wynosi średni dystans jesiennej wędrówki naszych gawronów. Spytacie zatem, jakiej narodowości są gawrony, które nam w tej chwili towarzyszą? W zasadzie odpowiedź zawiera się w ostatnim słowie poprzedniego zdania, gdyż nasi „towarzysze” pochodzą głównie z centralnej Rosji. Ocenia się, że tylko około 20% rodzimych ptaków pozostaje z nami na zimę. Główna grupa odlatuje do Niemiec i Francji, pozostałe do Czech, Austrii i Szwajcarii. Goście zza wschodniej granicy pojawiają się u nas już w październiku.

Wróg czy przyjaciel

Miejsca noclegowe gawronów w obrębie miast mogą być prawdziwą zmorą dla mieszkańców. Ptaki są hałaśliwe, zwłaszcza, że do stad często przyłączają się inne gatunki, jak krzykliwe kawki. I co oczywiste, takie miejsca do czystych nie należą. Ptaków jednak płoszyć nie wolno. Gawron, kruk, sroka i wrona siwa należą do gatunków podlegających ochronie częściowej i w stosunku do nich obowiązują takie same zakazy jak w przypadku zwierząt podlegających ochronie ścisłej. Prócz płoszenia są to m.in. zakazy niszczenia siedlisk, ostoi, gniazd, wybierania jaj, zabijania, okaleczania etc. (na podstawie §6 Rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 28 września 2004 roku w sprawie gatunków dziko występujących zwierząt objętych ochroną).

Różnica między formą ścisłą a częściową polega m.in. na tym, iż łatwiej jest uzyskać pozwolenie na odstępstwa od zakazów, które w tym wypadku może wydać również regionalny dyrektor ochrony środowiska a nie tylko dyrektor generalny, jak ma to miejsce w przypadku gatunków podlegających ochronie ścisłej. Wydawanie pozwoleń, dotyczących odstrzału ptaków krukowatych wzbudza zazwyczaj sporo kontrowersji i prowadzi do wielu dyskusji między ptasimi organizacjami a urzędnikami.

Pomimo, iż obecna populacja gawrona ma się dobrze i obserwujemy jej lokalny wzrost, ptaki te były tępione jeszcze w latach 20. ubiegłego stulecia. Z pewnym zaskoczeniem przeczytałem informację, że za to zjawisko był odpowiedzialny przemysł konsumpcyjny. Wybierane z gniazd jaja i młode gawrony przeznaczane były właśnie na ten rynek. Mimo, iż nasze prawo w chwili obecnej tego zakazuje, z procederem tym spotkałem się kilka dobrych lat temu w Danii. W jednej z restauracji ekskluzywnego hotelu podawano na obiad – skrzydełka i udka z gawrona. Miałem akurat tą przyjemność, a raczej w tym wypadku to nieszczęście, że cały proceder widziałem od kuchni. Jedno z tych kontrowersyjnych zdjęć postanowiłem Wam dziś pokazać. Gawrony w zlewozmywaku ustrzelone zostały z kolonii lęgowej, gniazdującej nieopodal wspomnianej restauracji w pobliskim parku.

Nie tylko cele konsumpcyjne przyczyniły się do spadku populacji tego gatunku. Powszechnie wiadomo, że gawron, podobnie jak większość ptaków krukowatych jest wszystkożerny i bardzo plastyczny. Oznacza to, że szybko się dostosowuje do otoczenia, nowych warunków i korzysta z dostępnego w danym miejscu pokarmu. W składzie jego diety znajdziemy nie tylko owady i drobne bezkręgowce ale również zboża, pędy roślin, zwłaszcza zbóż ozimych a nawet owoce. Lokalnie zatem gawron może być posądzany o wyrządzanie szkód w uprawach rolniczych. Co ciekawe, łacińska nazwa gawrona, Corvus frugilegus, oznacza kogoś zbierającego owoce. W moich oczach gawron ogrodnika jednak nie przypomina, choć przyznam się Wam szczerze, że była to dla mnie bardzo zaskakująca informacja. Niemniej na pierwszym miejscu pod względem zaskoczenia, a raczej szoku, którego doznałem, nadal pozostaje widok gawronów w zlewie, z którym trudno mi się oswoić nawet po tylu latach. Zdecydowanie gawrony wole widzieć na drzewie :)

Co Glapa wykraka?

Gawron to gawron, czarny jak smoła, trudno rozróżnić płeć, właściwie to nie można jej rozróżnić ludzkim okiem. Jednak i w tym wypadku okazuje się, że ludzkie oko jest zawodne. Sami przyznacie, że ludzie postrzegają gawrona w dość niekorzystnym świetle, ani to ładne, głosem też nie grzeszy a wręcz odstrasza. Głośne krakanie obu płci jest szczególnie intensywne na przedwiośniu, gdy dorosłe ptaki przystępują do odbudowy zniszczonych po zimie gniazd. Kojarzone jest raczej z czymś złym, zwiastującym śmierć, a przynajmniej nieszczęście.

Przyczyny można upatrywać w tym, iż większość ludzi nie jest w stanie odróżnić gawrona od kruka, z którym to gatunkiem związane są właśnie te wszystkie złe legendy i mity. Jednak zgodzimy się, że gawron śpiewakiem nie jest i w konfrontacji z innymi gatunkami pod względem estetyki przegrywa z kretesem. Klasycznym przykładem jest widok orła, żerującego na padlinie, który nikogo nie oburza a widok żerującego w ten sposób gawrona budzi już same nieprzyjemne skojarzenia. Orzeł to przecież król ptaków a gawron? Przecież to zły, cwany, sprytny ptak i w dodatku złośliwy – dodali by niektórzy.

O mądrości ptaków krukowatych rzeczywiście można by dużo napisać. Prawdą jest również ich cecha sprytu bądź spostrzegawczości, która niekoniecznie zgodna jest z zasadami fair play. Wystarczy chwila nieobecności ptaków na gnieździe, by kolonijni sąsiedzi rozkradli niezbędny gałązkowy budulec. W myśl zasady po co samemu się męczyć, skoro można ukraść. Jednak gawronowi i tak daleko do mistrzyni tego fachu – sroki.  

Na domiar złego gawron tworzy kolonie, strasząc dzieci w starych parkach. Również w ludowym języku nie szczędzono mu słów poezji. Na wrony i gawrony mówiono kiedyś w Wielkopolsce „Glapa”. Oznaczało to nic innego, jak czarnego z uporem  kraczącego ptaka. Jednym słowem, na miejscu gawrona, słuchając tych wszystkich opinii chyba wpadłbym w głęboką depresję.

Wszystko to okazuje się jednak, jak to w życiu bywa, dość powierzchowne. Naukowcy bowiem dowiedli, że gawron mieni się wszystkimi kolorami tęczy! Czy to nie pomyłka? Gdybyśmy ustawili obok siebie bajecznie barwną żołnę, cudowną kraskę, wielobarwną mandarynkę czy nawet sikorkę bogatkę i wrzucilibyśmy w tą piękną baśniową przestrzeń gawrona to czy ktokolwiek z nas miałby jakiekolwiek złudzenia, który element nie pasuje do reszty? Raczej nie! Zatem gdzie tkwi rozwiązanie?

Rozwiązaniem jest wspomniane wcześnie zawodne ludzkie oko, które nie dostrzega ultrafioletu, w przeciwieństwie do gawronów. Spójrzmy zatem oczami gawrona. Okazuje się, że w świetle ultrafioletowym gawron wcale nie jest jednolicie czarny, tylko metalicznie błyszczy się wszystkimi barwami tęczy. Co więcej, identyfikacja płci i wieku odbywa się na podstawie intensywności tego połysku. Czyż nie jest to zdumiewające, to prawdziwy iluzjonista. Szkoda tylko, że iluzja ta rozróżniania jest tylko przez ptaki.

Kończąc pierwszy artykuł o „ptakach z dużych miast”, w związku z poznańskim dniem rogala, pozwoliłem sobie przytoczyć w tekście kilka elementów gwary poznańskiej. Uważniejsi czytelnicy z pewnością spostrzegli słowo bimba – co po poznańsku oznacza tramwaj. Ważniejsze i powiązane z naszym tematem było oczywiście określenie glapa. Dziękuje Wam za dzisiejszą uwagę, a sam udam się za chwil parę w kierunku wyznaczonym przez roztaczający się dziś w domu zapach marcińskich rogali.

Rafał

rafal@erys.pl