Pożegnanie

Witajcie Kochani Moja Skrzydlata Wędrówka dobiegła końca. Każde pożegnanie jest trudne i tak samo trudno mi się z Wami rozstawać. Przez ponad 3 lata podróżowaliśmy niemalże po całym świecie, odkrywając fascynujący świat ptaków. Od sikorek i dzięciołów z naszego podwórka po unikalne ptaki rajskie z tropikalnych wysp Indonezji.
25.02.2014

Witajcie Kochani Moja Skrzydlata Wędrówka dobiegła końca. Każde pożegnanie jest trudne i tak samo trudno mi się z Wami rozstawać. Przez ponad 3 lata podróżowaliśmy niemalże po całym świecie, odkrywając fascynujący świat ptaków. Od sikorek i dzięciołów z naszego podwórka po unikalne ptaki rajskie z tropikalnych wysp Indonezji.

Poznawaliśmy różne mechanizmy i zjawiska fizyczne, wyjaśnialiśmy trudne pojęcia z biologii i ekologii, starając się zrozumieć jednocześnie ptasi fenomen, zwany na całym świecie birdwatchingiem. Różnorodność barw, kształtów i zachowań co roku przyciąga tysiące nowych miłośników przyrody, którzy stają się po prostu ptakolubami. Nie ma drugiej takiej grupy zwierząt, skupiającej tyle stowarzyszeń i organizacji. Czy to się nam kiedyś znudzi? Nie sądzę, gdyż ciągle jest coś nowego do odkrycia, do zapisania, sfotografowania czy obserwacji. Nigdy nie znudzą nam się spacery i wypoczynek na łonie natury. A czy może być coś piękniejszego niż przystanąć na chwilę w lesie i posłuchać śpiewu ptaków? Zatrzymać się na chwilę, zamknąć oczy i zapomnieć o całym świecie przy ptasich nutach…

 

Gdy dwa tygodnie temu przemierzałem tropikalne lasy deszczowe w Ameryce Środkowej, znalazłem się w pewnym momencie na górskiej przełęczy tonącej we mgle. Przystanąłem, chciałem nabrać oddechu. O podziwianiu widoków nie było jednak mowy. Wszystkie doliny z jeziorami i szczyty górskie, mimo iż na wyciągnięcie ręki, były niewidoczne. Byłem tylko ja i ta nieopisana magia rodem z powieści Tolkiena. Miałem wrażenie, że zaraz otworzą się jakieś wrota albo wyłoni się zza mlecznej zasłony Nazgul. Zapadła totalna cisza, w uszach tylko świst wiatru. I wiecie co się wówczas stało? Usłyszałem najpiękniejszą ptasią melodię w moim życiu. W pierwszej chwili nie mogłem uwierzyć, w takim miejscu, do którego nie dociera już żaden odgłos dżungli. Gdy wiatr cichł melodia stawała się donośna, dźwięczna, niczym wygrana na flecie przez elfa czy satyra, który przykucnął gdzieś na grani. Jej echo odbijało się od krawędzi gór i wypełniało całe doliny. Rozłożyłem ręce, zamknąłem oczy i zapomniałem o całym świecie, wsłuchując się w pieśń klarnetnika, w historię którą opowiadał, o miłości, może o trudach wędrowca, raz smutną, nostalgiczną a zarazem radosną, gdyż wypełnioną przecież życiem. Nigdy tego nie zapomnę. I właśnie tego moi Drodzy Czytelnicy chciałbym Wam życzyć. Zatrzymania się na chwilę i czerpania radości z obserwacji otaczającego nas świata przyrody. Każdy z nas przeżywa te spotkania inaczej, na swój sposób. Warto je zapamiętać, gdyż wciąż przed nami jest tyle do odkrycia!

 

Spotkanie z tym drozdem było niewątpliwie przeżyciem duchowym. Nie widziałem go, nawet gdybym się uparł, nie byłbym w stanie go odszukać w gęstej mgle. I dlatego klarnetnik pozostanie dla mnie pewnym wyobrażeniem, symbolem ptasiego mistycyzmu. Byłem ciekaw czy w tak urokliwym miejscu sam wsłuchuje się niczym solista w echo swojej pieśni. Czy byłby w stanie się nią zachwycić?

 

Na pożegnanie zapraszam Was do galerii. Umieściłem w niej mały cud natury – kolibry. Obcowałem z nimi przez dwa tygodnie, spędzając każdą wolną chwilę na ich obserwacji. Są absolutnie fantastyczne a ich życie toczy się co najmniej 1000 krotnie szybciej niż wszystko wokół. Myślę, że gdyby ktoś nas nagrywał w ciągu dnia a potem przyspieszył odtwarzaną taśmę kilkadziesiąt razy, moglibyśmy troszkę zrozumieć kolibra. Na wyspie, którą odwiedziłem, Dominice, występowały 4 gatunki spośród 328 znanych obecnie nauce. Tym samym rodzina Trochilidae jest jedną z najliczniejszych ptasich rodzin na całym świecie. Niestety występowanie kolibrów ogranicza się wyłącznie do Nowego Świata, czyli krainy Neotropikalnej. Większość gatunków żyje w Ameryce Południowej i Środkowej a także w środkowej i południowej części Ameryki Północnej. Najmniejszy przedstawiciel rodziny ociąga zaledwie 5 cm długości ciała i waży zaledwie 2 gramy. Potraficie sobie to wyobrazić? Jest wielkości Waszego kciuka! Największy gatunek kolibra dorasta do 22 cm. 

Miałem również szczęście oglądać dwa wyjątki z rodzaju Eulampis. Różnią się od innych przedstawicieli rodziny ponieważ samiec i samica na pierwszy rzut oka są identyczne. Rzadko u kolibrów zdarza się taka sytuacja, gdyż u pozostałych gatunków dymorfizm płciowy jest wyraźny a miano lśniącego i pięknego przypada oczywiście samcowi. Mimo, iż takie małe, kolibry są bardzo terytorialne i zaciekle bronią swojego rewiru przed innymi osobnikami i gatunkami. Wielokrotnie obserwowałem jak nieustannie monitorują otoczenie, siedząc czy unosząc się niczym konik morski pionowo w powietrzu. Nawet podczas spijania nektaru bacznie obserwują czy ktoś nie nadlatuje i w każdej chwili są gotowe do pościgu. 

Kolibry to ptaki, które zawsze chciałem zobaczyć. Zafascynowały mnie bez reszty. Ich podglądanie sprawiło, że chwile te zaliczam do największych przeżyć ornitologicznych w moim życiu.

 

 

 

Dziękuje Wam za wspólne 3 lata, jako leśnik pozdrawiam Was naszym Dasz Bór i oczywiście do zobaczenia na ptasim szlaku!

 

Rafał Śniegocki