Pamięci Marka Kellera

Witajcie Kochani Jutro dzień zadumy, nostalgii, wspomnień osób nam najbliższych. Pod wieczór cmentarze rozbłysną tysiącami świec, tworząc tą niezwykłą atmosferę mglistego jesiennego wieczoru. Lubię przechadzać się wówczas uliczkami ale tych najmniejszych, położonych za miastem miejsc pamięci. Mają one zupełnie inną specyfikę. Wpatruje się wówczas w migoczące światełka lampionów, zatrzymując na moment wszystkie troski dnia codziennego. Ta zaduma nad istotą przemijania towarzyszy nam co roku podczas obchodów Dnia Wszystkich Świętych.
31.10.2012

Witajcie Kochani Jutro dzień zadumy, nostalgii, wspomnień osób nam najbliższych. Pod wieczór cmentarze rozbłysną tysiącami świec, tworząc tą niezwykłą atmosferę mglistego jesiennego wieczoru. Lubię przechadzać się wówczas uliczkami ale tych najmniejszych, położonych za miastem miejsc pamięci. Mają one zupełnie inną specyfikę. Wpatruje się wówczas w migoczące światełka lampionów, zatrzymując na moment wszystkie troski dnia codziennego. Ta zaduma nad istotą przemijania towarzyszy nam co roku podczas obchodów Dnia Wszystkich Świętych.

Wspominając tych, którzy odeszli, chciałbym przybliżyć Wam postać znakomitego ornitologa i wspaniałego człowiekaMarka Kellera. Postać niezwykle ważną również dla leśników. Wielu z nas jest bowiem jego wychowankami. Niczym profesor Sokołowski Pan Marek kształtował u swoich podopiecznych właściwą postawę i szacunek wobec przyrody, uwrażliwiając jednocześnie na relacje międzyludzkie. I to właśnie szacunek wobec drugiego człowieka i przysłowiowe „dobre słowo” dla każdego, kto tego potrzebował były jego ponadczasowymi wartościami. Dostrzegał w swoich studentach cząstkę przyrodniczej pasji i pozwalał rozwinąć jej skrzydła. A spod jego skrzydeł wyrosło nam wielu wspaniałych ornitologów. Był wśród nich również dr Andrzej Kruszewicz, postać, która pchnęła ornitologię w nowe, medialne tory, stając się jedną z najbardziej rozpoznawalnych i to nie tylko po głosie.

Poznałem Marka Kellera pracując w Warszawie, w wydziale Ochrony Przyrody Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. Właściwie wystarczyło przysłowiowe 5 minut, by móc stwierdzić z jak wyjątkowym człowiekiem mam do czynienia. Był niepodważalnym autorytetem w świecie ornitologicznym. Część swojego życia spędził na badaniach awifauny Lasów Sobiborskich rodzimej Lubelszczyzny. Jego specjalizacją były ptaki szponiaste, choć tak naprawdę trudno wyróżnić konkretną rodzinę ptaków, która byłaby mniej lub bardziej ważna dla Pana Marka. Gdybyśmy się jednak pokusili o taką analizę, to z pewnością prócz drapieżników zasługiwałyby na wyróżnienie kuraki. Dr Keller zwracał również uwagę na problem jastrzębia, którego liczebność w ostatnich latach drastycznie spadła, a której przyczyn należałoby się doszukiwać w niechlubnej działalności hodowców gołębi. Był też wybitnym specjalistą od krogulca, którego ekologię zgłębiał razem ze swoimi studentami. Pozwoliło to na całkowitą rewolucję w spojrzeniu na ten gatunek. Po wykonanych badaniach zespół dr Kellera wykazał, że wskaźnik liczebności populacji krogulca jest na poziomie 30 tys! Wcześniej oceniano ją zaledwie na 5-10 tys.

Zawsze jednak podkreślał, że nigdy nie osiągnął by tych sukcesów sam, a wszystkie dane są wynikiem pracy zespołowej. Uważał również, że nie można nauczyć się przyrody i ptaków samemu. I nie chodzi tylko o to, że tempo uczenia się zespołowego jest wielokrotnie szybsze. Zawsze przecież uczymy się od osób z większym doświadczeniem, które pokazują nam w terenie na co tak naprawdę zwracać uwagę. Takiej wiedzy sami nigdy nie jesteśmy w stanie posiąść. Pracując w zespole jesteśmy w stanie zrobić coś ciekawego i innowacyjnego. Ale co najważniejsze, kształtujemy relacje ludzkie i otwartość na drugiego człowieka przyjaźń a czasami i partnerstwo na całe życie.

Czytając jakiś czas temu wywiad z Markiem Kellerem utkwił mi w pamięci szczególnie jeden wers, który specjalnie dla Was odszukałem: „nie ma ludzi, którzy idealnie czują się tylko we własnym towarzystwie i nie potrzebują innych, dlatego jeśli ktoś musi się przełamać, to niech się przełamuje, bo zobaczy, że ludzie to nie tylko konkurenci ale potencjalni przyjaciele, partnerzy i partnerki życiowe. Przyjemniej i sensownej jest żyć z ludźmi, nawet jeśli powoduje to napięcia, konflikty. Znacznie lepiej jest je mieć i nauczyć się je rozwiązywać, niż żyć w pustce”. Myślę, że między innymi za to Pan Marek miał niezwykły dar zjednywania sobie ludzi, a studenci go kochali.

Podczas jednego z obozów ornitologicznych, które doktor organizował w Lasach Sobiborskich, dokonano niezwykłego okrycia. Zapewne o nim słyszeliście, gdyż ta wiadomość wstrząsnęła światem ornitologicznym w Polsce, a zwłaszcza jego małym odłamem - światem sowiarzy. Wraz z grupą studentów dr Keller odkrył pierwszy w historii Polski lęg puszczyka mszarnego. Gdy usłyszałem tą niewiarygodną wiadomość o mało nie spadłem z krzesła i jeszcze długo pozostawałem pod jej wrażeniem. Badania w Lasach Sobiborskich dr Keller rozpoczął już w 1978 roku. Były to początki jego pracy na Wydziale Leśnym Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.

Kilka dni temu opisywałem Wam początki Akcji Bałtyckiej. Jak pamiętacie był to największy i jedyny właściwie taki projekt w Polsce w latach 70. To podczas tych zlotów młody Pan Marek nabierał pierwszych umiejętności i doświadczenia, które przekazywał później kolejnym pokoleniem ornitologów. Będąc pod wrażeniem Akcji Bałtyckiej zorganizował jedyny taki punkt badania migracji ptaków na śródlądziu. Przez 14 lat wraz z całym zespołem ludzi, począwszy od końcówki lat 80. obrączkował tam ptaki, a jego przedsięwzięcie nazwano: „Akcją Wiślaną”.

Marek Keller odszedł 13 stycznia 2012 roku.

 

Rafał
rafal@erys.pl

Źródło: na podstawie własnych materiałów oraz wywiadu „Spotkanie z Markiem Kellerem” (Elżbieta Stepnowska, kwartalnik „Ptaki” Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków”).

Link do źródła: http://www.otop.org.pl/aktualnosci/2012/01/16/278-zmarl-dr-marek-keller/