Na bieszczadzkim szlaku...Marzenie entomologa

Witajcie Kochani Gdy nad Bieszczadami pojawiają się mgły, powoli spływające ze szczytów gór, wkradające się w każdą dolinę, nad łąkami, nad potokami, cała kraina staję się jeszcze bardziej tajemnicza, przepełniona dziwną magią, nieco straszną ale jakże pociągającą.
28.06.2013

Witajcie Kochani Gdy nad Bieszczadami pojawiają się mgły, powoli spływające ze szczytów gór, wkradające się w każdą dolinę, nad łąkami, nad potokami, cała kraina staję się jeszcze bardziej tajemnicza, przepełniona dziwną magią, nieco straszną ale jakże pociągającą.

Szumiące lasy i szemrzące potoki skrywają niejedną bieszczadzką opowieść. Wsłuchajcie się w ich rytm, w ich tętno. Wyciszcie się, wyostrzcie zmysły a ujrzycie majestatycznie krążące orliki krzykliwe, usłyszycie bulgoczące pohukiwania puszczyków uralskich czy przyprawiające o ciarki na plecach wycie wilków. Wybierzcie się na szlaki, tu ciemne oblicze puszczy skrywa tropy rysi, żbików, niedźwiedzi, chmar jelenii i żubrów. To Bieszczady moi Drodzy, które kocham nad życie, do których mam ogromny sentyment i szacunek. Moje „małe” marzenie miłośnika przyrody właśnie się spełnia.

Pokłony o poranku

W tym tygodniu przeżyłem jeden z najważniejszych dni w mojej historii motylarza. Piękny poniedziałkowy bieszczadzki poranek rozpoczął się od wyprawy w niższe partie gór, nad potoki i strumienie. Koniec czerwca to najlepszy okres do obserwacji najpiękniejszych krajowych gatunków motyli. Taki też był mój cel. Nie przypuszczałem jednak, że ziści się aż w takim stopniu.

W tym roku pogoda nie rozpieszcza, przekłada się to znacznie na populację zarówno owadów jak i lęgi ptaków. Dziś na przykład odebrałem niezwykle smutne telefony. Po gwałtownym spadku temperatury w tym tygodniu w Wielkopolsce większość lęgów bocianich zakończyła się śmiercią młodych. W ciągu zaledwie doby zamarzło w kilku naszych nadleśnictwach około 80% młodych bocianów białych i czarnych. Te dane są bardzo szacunkowe, możemy tylko przypuszczać jaki mają rozmiar. Tak samo jest z motylami. Zimny i chłodny maj nie zwiastował masowego pojawu pierwszego pokolenia, nie mówiąc już o drugiej, późno letniej generacji. Im mniej motyli w pierwszym pokoleniu tym rzecz jasna jeszcze mniej w drugim. Tak prawdopodobnie stanie się z pięknymi paziami – królowej i żeglarzem, których jest wyjątkowo mało w tym roku.

Do motyli, które pojawiają się tylko w jednym pokoleniu należą m.in. pokłonniki. To gatunki, które wzbudzają we mnie najwięcej emocji a każde spotkanie z nimi jest dla mnie dużym przeżyciem. Do tej pory widziałem je zaledwie kilka razy, w tym m.in. w Centrum Warszawy, na alejach lipowych i topolowych. Nie ma nic bardziej budującego niż spacer ulicami Stolicy, gdy nagle obok Was śmiga olbrzymi motyl. Nim zdążycie się zorientować co to było, pokłonnik śle Wam ukłony już kilometr dalej. Tak moi Kochani wyglądały moje spotkania. No cóż, ale widziałem i to się liczy. W mojej rodzimej Wielkopolsce te motyle są bardzo rzadkie, tak samo na Pojezierzu Pomorskim. Nieco liczniejsze są na południu kraju, dokładnie w miejscu, do którego się wybierałem.

Niezwykła nazwa, pokłonnik, kojarzy mi się właśnie z jutrzenką, witaniem świtu, z czymś zwiewnym, ulotnym, zaklętym w krople bieszczadzkich lasów.

6856.jpg 
Pokłonnik o poranku, wygrzewający się w pierwszych promieniach słońca  (fot. R.Ś.)

Doborowe towarzystwo

Pokłonniki zwracają uwagę osób, które nie koniecznie interesują się owadami. Pokłonnik osinowiec(Limenitis populi) jest bowiem największym motylem w Polsce. Większe samice osiągają rozmiary do 8 cm.  Wielkością mogą mu dorównywać jedynie niektóre, wyjątkowo dorodne osobniki pazi i mieniaków. Wierzch skrzydeł pokłonnika osinowca jest dość ciemny pokryty wzorem białych plam oraz pomarańczowych kresek. Dostrzegalny jest wyraźny niebieskawy odcień, który pięknie komponuje się z czernią. U niektórych samców biały wzór może być znacznie zredukowany, tworząc w ten sposób ciekawe formy barwne. U samic z kolei biały wzór jest niezwykle intensywny a plamy szerokie. Są po prostu wspaniałe. Jednak to co najbardziej zaskakuje u wszystkich pokłonników to spód skrzydeł, który jest istną fantazją barw i odcieni błękitu, szarości, brązu i pomarańczy

Drugi z gatunków – pokłonnik kamilla (Limenitis camilla) jest jakby uboższą i mniejszą wersją pierwszego (rozpiętość skrzydeł do 5,5 cm), pozbawioną ceglastych i błękitnych odcieni na wierzchniej stronie skrzydeł. Nie mniej jest to motyl o wyjątkowej urodzie i gracji.

 6855.jpg
Samica pokłonnika kamilli posilająca się na kwiatach z rodziny baldaszkowatych (fot. R.Ś)
 6854.jpg
Spodnia strona skrzydeł pokłonników jest niezwykle urozmaicona, tworząc barwny wzór (fot. R.Ś)

Gdy po pierwszych dwóch godzinach spaceru moje czarne źrenice były rozszerzone do granic możliwości, możecie przypuszczać co się stało. Po 30 napotkanym pokłonniku przestałem liczyć cudowne kamille. W ciągu zaledwie tych kilku słonecznych chwil, droga którą przemierzałem wzdłuż potoku usłana była dziesiątkami szybujących pokłonników kamilli. Na złość zapomniałem mojego podstawowego aparatu z obiektywami do fotografii przyrody, mając jedynie pod ręką klasyczną „krajobrazówkę”. Nie mogę tego sobie wybaczyć do teraz. Nie mniej widoku nigdy nie zapomnę.

Miałem niebywałe szczęście, zjawiając się w odpowiednim czasie rójki w odpowiednim siedlisku. Loty tych motyli trwają bowiem zaledwie miesiąc. Na początku sierpnia ustają i musimy czekać cały kolejny rok, by znów je obserwować. Jednak ten unikalny, masowy pojaw pokłonnika kamilli nie był jedynym przeżyciem tego dnia. Na tej samej drodze zewsząd latały na zmianę mieniaki tęczowce i strużniki, które opisywałem Wam na łąmach Erysia. Te błękitno mieniące się cuda podnosiły mi dodatkowo adrenalinę, gdyż nigdy nie widziałem ich aż w takim zagęszczeniu.

 6852.jpg
Jeden z najpiękniejszych motyli - samiec mieniaka tęczowca, spijający wodę z kamiennego szlaku. Tylko samce tego gatunku posiadają charakterystyczny metaliczny błękitno - granatowy połysk. To za sprawą barw strukturalnych, załamujących światło pod odpowiednim kątem  (fot. R.Ś)

Leśni towarzysze

Pokłonniki i mieniaki to typowo leśne motyle. Spotykane są na drogach i duktach leśnych, na skrajach lasu, wszędzie tam, gdzie występują ich rośliny żywicielskie. Dla pokłonnika osinowca będzie to jak się domyślacie osika, a dla pokłonnika kamilli wiciokrzewy (suchodrzew, pomorski) oraz śnieguliczki.

Młode topole osiki są niezwykle ważne dla rozwoju większego z pokłonników, gdyż jego gąsienica jest monofagiem, a więc żywi się tylko jednym typem pokarmu, liściami Populus tremula. Dlatego tak ważne jest pozostawiane przydrożnych młodych osik. Jednym z głównych powodów wymierania tego gatunku w Polsce jest wycinanie 1-2 metrowych drzewek, rosnących nieopodal dróg. W miejscu gdzie się znalazłem leśnicy zadbali jednak, by osiki było pod dostatkiem. W dodatku po obydwu stronach drogi rosły olbrzymie ilości wierzb, podstawowej bazy żerowej dla gąsienic mieniaków. To by tłumaczyło tak liczną ich obecność w tym miejscu. Jednak w przeciwieństwie do pokłonnika gąsienice mieniaka mogą żerować na kilku gatunkach wierzb i topól (wierzba iwa, szara, uszata). Mają zatem łatwiej, gdyż w przypadku braku jednego typu pokarmu są w stanie posiłkować się gatunkami pokrewnymi.

Spacerując w żółwim tempie wymarzoną drogą motylarza wprost nie mogłem się napatrzeć na tyle szczęścia nagromadzonego w jednym miejscu. Z przyjemnością obserowałem loty tych motyli. A musicie wiedzieć, że pokłonniki to wspaniali lotnicy. Należą przecież do rodziny znanych szybowników - rusałkowatych (Nymphalidae), wśród których możemy je przyrównać do elitarnej admiralskiej floty.

Duże skrzydła, zwarta budowa ciała, duży tułów a zatem i większe mięśnie poruszające skrzydłami sprawiają, że te rusałki naprawdę mkną przez przestworza. Jak je zatem zatrzymać i co je wabi? Przede wszystkim wilgoć i składniki mineralne. W upalne, letnie dni samce naszych pokłonników pobierają je, przesiadując na wilgotnej ziemi, przy kałużach a także na wszelkiego rodzaju odchodach zwierzęcych. To dla nich prawdziwy „Fast Foodowy” przystanek. Dlatego moi Mili, jeśli chcielibyście sfotografować w miarę niepłochliwego pokłonnika wiecie co musicie znaleźć, by nie powiedzieć zrobić :) No cóż, tło będzie jakie będzie, nie wspominając o walorach zapachowych, ale możecie mieć pewność że Wasz upragniony motyl przyleci tam na pewno. A jesteście przecież w stanie zrobić dla niego wszystko, prawda? :)

Przemierzając drogę znalazłem trzy takie „kupy szczęścia”, jak je później określiłem i bardzo mi się to określenie spodobało. Trzeba mieć bowiem kupę szczęścia, by ujrzeć kilka rzadkich gatunków na raz. A to, że faktycznie przesiadują na kupie to przecież istna gra słów i skojarzeń. Nagromadzenie mieniaków i pokłonników na kilku centymetrach kwadratowych „kupy szczęścia” było większe niż na setkach hektarów lasów w innych częściach kraju. Czyż można mieć zatem większe szczęście?

 6850.jpg
"Kupa szczęścia", czyli samiec mieniaka strużnika i pokłonniki kamilla posilające się związkami mineralnymi zawartymi w odchodach zwierzęcych (fot. R.Ś).
 6849.jpg
Przy tej stołówce zebrał się z kolei inny zestaw gości: rusałki admirały i ceiki wraz z modraszkiem i pokłonnikiem kamilla (fot. R.Ś)
 6851.jpg
Jednogatunkowa "kupa szczęścia" - wszędobylskie górówki boruta (fot. R.Ś)

No dobrze, skoro wiemy, gdzie spotykają się samce, bynajmniej nie na piwo, co zatem dzieje się z samicami. Otóż samiczki pokłonnika osinowca bardzo rzadko zlatują na ziemię, żyją w koronach drzew, dlatego o spotkanie z nimi jest niezwykle trudno. Na szczęście w przypadku kamilli nie jest tak źle. Samiczki są bardziej towarzyskie i prezentują swoje wdzięki często posilając się nektarem kwiatów baldaszkowatych i krwawnika pospolitego, czego z kolei nigdy nie czynią samce.

Warto jeszcze wspomnieć o jednym zagrożeniu dla tych pięknych motyli. Niestety takie posiłki czy to na odchodach czy na wilgotnej ziemi, często kończą się dla pokłonników tragicznie. Wiele dróg leśnych udostępnionych jest dla samochodów. Z rozpędzonym autem nawet Ci wspaniali lotnicy nie mają szans i giną pod kołami. Niestety podczas spaceru widziałem jak kilka osobników kamilli kończy tak swój żywot.

 6853.jpg
Przesiadujące na drogach pokłonniki często giną pod kołami rozpędzonych pojazdów (fot. R.Ś).

Wspomnienie

Po tym obfitującym we wrażenia entomologiczne dniu nastały w Bieszczadach dni pochmurne i chłodne. Przyjdzie mi zatem poczekać kolejny rok, by na dłużej pocieszyć oko pokłonnikami i mieniakami. Tymczasem w takiej mglistej pogodzie pozostaje mi wsłuchiwanie się w nieustającą pieśń derkacza, naszego kolejnego bohatera Skrzydlatych Myśli.

Dzisiejszy post dedykuję Kazkowi, leśnikowi, którego poznałem na rzeczonej drodze, poniekąd dzięki pokłonnikom :)  Z życzeniami rozwijania entomologicznych pasji.

Rafał
rafal@erys.pl