Na bieszczadzkim szlaku… derkacz

Czy zdarzyło się Wam kiedyś nie wypatrzeć poszukiwanego gatunku, mimo, iż wyraźnie słyszeliście jego odgłos tuż przed sobą? Mi tak. Taka historia przytrafia mi się za każdym razem, gdy do czynienia mam z derkaczem.
29.06.2013

Czy zdarzyło się Wam kiedyś nie wypatrzeć poszukiwanego gatunku, mimo, iż wyraźnie słyszeliście jego odgłos tuż przed sobą? Mi tak. Taka historia przytrafia mi się za każdym razem, gdy do czynienia mam z derkaczem.

Jest niewiele gatunków, które tak dobrze się kamuflują, a derkacz zdecydowanie powinien znaleźć się w pierwszej trójce. Już łatwiej nam zlokalizować bączka czy bąka niż tego chruściela. Choć może dziwić jego związek z kokoszką czy łyską, to faktycznie derkacz należy do rodziny chruścieli. Prócz tego, że prowadzi bardzo skryty tryb życia, od pozostałych dwóch omawianych wcześniej gatunków różni się przede wszystkim ekologią. Derkacze nie potrzebują wody, nie pływają, choć związane są przeważnie z terenami podmokłymi. Odpowiednim biotopem dla tego gatunku są bowiem wszelkiego rodzaju łąki i pastwiska, których roślinność jest na tyle wysoka, by ukryć tego niewielkiego ptaka.

Gdy przejeżdżałem wieczorem przez Cisną, uchyliłem okna w samochodzie i pierwszy bieszczadzki odgłos dochodzący moich uszu nieomylnie należał do tego dziwnego solisty. Na każdej serpentynie, z każdej mijanej łąki dochodził derkaczowy terkot. Nie było inaczej u celu mojej wycieczki. By nieco odetchnąć po 10 godzinnej podróży, późnym wieczorem wyszedłem przed domek, w którym się zatrzymałem. Prócz pohukiwań puszczyka niemal natychmiast derkacze oznajmiały donośnie kto jest właścicielem pobliskiej łąki.

Nieustanne, monotonne, wielogodzinne „crex crex crex crex”, przypominające pocieranie patykiem grzebienia nie jest głosem bynajmniej miłym dla ucha. Może fascynować przez krótki okres czasu, ale na dłuższą metę może być uciążliwy, zwłaszcza jeśli ktoś ma kłopoty ze snem i śpi przy otwartym oknie. Tym bardziej, że odgłos jest naprawdę mocny, donośny, słychać go z bardzo daleka. Derkacze znane były już starożytnym Grekom, nadano im nazwę pochodzącą oczywiście od wydawanego dźwięku – Crex crex. Nasza polska nazwa „derkacz” lub rosyjska „piergacz” również jest synonimem terkotania. Mówi się wręcz, że derkacz „derkuje”.

6859.jpg

Derkanie trwa zazwyczaj od zmierzchu do świtu, choć przy pochmurnej, niżowej pogodzie derkacz odzywa się równie chętnie za dnia. W kolejnym dniu mojego pobytu na bieszczadzkich łąkach pokusiłem się o zlokalizowanie źródła dźwięku. Jak się okazało była to jedna z tych rzeczy rodem z programu „Niemożliwe”. Wpierw miałem wrażenie, że derkacz jest tuż przede mną. Jakby ktoś ustawił parę metrów w głąb łąki zakamuflowane kolumny głośnikowe. Po chwili jednak odgłos się zdecydowanie oddalił i dochodził z innego miejsca. Minęło kolejne kilkanaście sekund i znów to samo. W tym czasie nie widziałem żadnego ruchu, a przecież to niemożliwe by ten sprytny ptak aż tak szybko się przemieszczał. Odnosiłęm wręcz wrażenie, że jest kilka samców derkaczy, tokujących na tym małym kawałku łąki.

Po dłuższych nasłuchach znalazłem jednak w tym derkowaniu pewną regularność a zarazem rozwiązanie zagadki. Otóż derkacz terkocząc obraca się na swoim stanowisku tokowym. Gdy jest zwrócony przodem do nas mamy wrażenie, że stoi tuż obok, gdy obróci się w przeciwnym kierunku odgłos zdaje się dochodzić z oddali, z innego miejsca, zupełnie jak w efekcie kina domowego. Co więcej, faktycznie derkacz może mieć kilka swoich ulubionych tokowisk na łące. Nie liczcie jednak, że poruszy jakąkolwiek gałązką czy źdźbłem trawy podczas przechodzenia z miejsca na miejsce. Ciało derkacza jest silnie boczne spłaszczone a kręgosłup bardzo elastyczny, dzięki temu może przeciskać się ostrożnie między zaroślami nie dotykając żadnej z łodyg. Pomagają w tym również niewielkie rozmiary, długość ciała derkacza to zaledwie 25 cm oraz maskujące szarawo żółto-brązowe upierzenie.

Jednym słowem moje nadzieje na ujrzenie pierwszy raz w życiu „piergacza” spaliły na niczym. Muszę znów obejść się smakiem derkowania...

Jak na prawdziwego chruściela przystało samce derkaczów bynajmniej monogamistami nie są. O życiu seksualnym chruścieli naprawdę można książki pisać a i niejedną telenowelę nakręcić, nadając brazylijsko argentyńskie imiona obserwowanym ptakom. O rozwiązłości derkaczy świadczy pieśń tokowa wydawana niezależnie czy samiec znalazł już partnerkę czy też nie. Jak podają niemieccy badacze część samców zostaje z samicą tylko do czasu złożenia jaj, by dalej przemieszczać się na tokowiska derkować dniami i nocami. Co ciekawe wykazano, że pewna grupa samców wiedzie spokojne życie singli, nie przystępując w ogóle do lęgów. Widocznie umiłowały życie kawalera. Z kolei samice, po tym jak tylko młode derkacze uzyskują lotność, przystępują natychmiast do kolejnego lęgu.

Na pytanie czy derkaczy jest w Polsce dużo powinniśmy z całą pewnością odpowiedzieć twierdząco. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że populacja wciąż się rozrasta. Niedawno kolega ornitolog przekazał mi informację, że derkacze gniazdują nawet na terenie tzw. filtrów warszawskich, w Centrum Stolicy. Wprost nie mogłem w to uwierzyć. Gdyż mowa przecież o gatunku zagrożonym w skali globalnej.

Derkacz wzbudza jednak nadal bardzo duże kontrowersje i  jest przyczyną waśni między ornitologami a rolnikami. Organizacje pozarządowe wciąż walczą o jego przetrwanie na łąkach kośnych, polach uprawnych i pastwiskach. Jak się domyślacie przedmiotem sporu jest intensyfikacja rolnictwa, zagospodarowanie podmokłych łąk i turzycowisk, w tym przede wszystkim mechanizacja sianokosów.

Dawniej, gdy łąki koszono ręcznie i wypasano krowy derkaczom nic nie zagrażało. Przemieszczały się spokojnie w najmniej dostępne, podmokłe fragmenty. Gdy wprowadzono ciężki sprzęt a nawożenie przyspieszało wegetacje prowadząc do sianokosów kilka razy w sezonie, przetrwanie derkacza stanęło pod znakiem zapytania. Dla dobra tego gatunku wypracowano wiele kompromisów, zmieniono sposób wykaszania ze spiralnego po okręgu do wykaszania pasowego, tak by ptaki nie były zapędzane w środek i miały czas na ucieczkę. Tam, gdzie to możliwe dostosowuje się również terminy koszenia do biologii gatunku. Organizacje ptasie również wykupują niektóre co ważniejsze powierzchnie derkaczowe, promując ekstensywne użytkowanie gruntów, wypłacając również odszkodowania dla rolników.

Niemniej należy zaznaczyć, iż w skali całej Europy derkaczom zagraża wymarcie, tym bardziej powinniśmy dbać o naszą rodzimą populację.

Rafał
rafal@erys.pl