Głuszec (część 1). Zimowa opowieść

Witam Was Kochani po długiej noworocznej przerwie. Mam nadzieję, że się za mną stęskniliście. Dla mnie przełom roku był bardzo pracowity, zwłaszcza na polu zawodowym. Liczne sprawozdania, podsumowania za miniony okres to zawsze bardzo wrażliwy i ważny czas. Zazdroszczę Wam ferii, które w mojej rodzinnej Wielkopolsce nadal trwają. Mam nadzieję, że spędzacie je niezwykle miło, gdyż śniegu naprawdę nie brakuje. W dzieciństwie ferie zimowe były moimi ulubionymi i nie było dnia, żebym nie spędzał ich na sankach.
28.01.2013

Witam Was Kochani po długiej noworocznej przerwie. Mam nadzieję, że się za mną stęskniliście. Dla mnie przełom roku był bardzo pracowity, zwłaszcza na polu zawodowym. Liczne sprawozdania, podsumowania za miniony okres to zawsze bardzo wrażliwy i ważny czas. Zazdroszczę Wam ferii, które w mojej rodzinnej Wielkopolsce nadal trwają. Mam nadzieję, że spędzacie je niezwykle miło, gdyż śniegu naprawdę nie brakuje. W dzieciństwie ferie zimowe były moimi ulubionymi i nie było dnia, żebym nie spędzał ich na sankach.

W ptasim świecie jak zwykle sporo się dzieje. W miniony weekend odbyło się wielkie Zimowe Ptakoliczenie, organizowane przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Mimo bardzo mroźnej pogody chętnych do wzięcia udziały w akcji było całkiem sporo. O wynikach akcji poinformuje Was wkrótce. Tymczasem pierwszy wpis Skrzydlatych Myśli związany będzie niewątpliwe z wielkim ptasim amantem – głuszcem. Walentynki zbliżają się wielkimi krokami, więc temat zakochanych ptaków odżyje również na łamach naszego skrzydlatego bloga.

O głuszcu mógłbym Wam opowiadać godzinami, sam wręcz mam problem, gdyż nie wiem od czego zacząć całą historię. Ktoś szepcze mi jednak cicho na ucho, zresztą bardzo słusznie… „żebym zaczął najlepiej od początku”. I wiecie co, to będzie najlepsze rozwiązanie.

Kraina Adama Małysza

Moje pierwsze spotkanie z głuszcem miało miejsce blisko 6 lat temu. Wówczas, jeszcze jako początkujący dziennikarz wyjechałem na konferencję, która odbywała się w Beskidzie Śląskim. Jednym z najbardziej interesujących mnie punktów tego seminarium był wyjazd terenowy w góry, do ośrodka hodowli głuszców. Wcześniej o tym gatunku słyszałem niewiele, tylko tyle co wyczytałem bądź obejrzałem w telewizji. Był to temat dla mnie odległy, wręcz nierzeczywisty, a głuszca traktowałem jak ducha czy zjawę, który gdzieś tam sobie żyje ale nie sposób go zobaczyć. Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że zaledwie rok później na moim biurku znajdzie się „Program hodowli i restytucji tego gatunku w Polsce” a ja zaangażuje się po uszy w jego ochronę…

Wracając jednak do gór. Gdy dojechaliśmy na miejsce, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Z tego co pamiętam, moim pierwszym wrażeniem, a raczej myślą, która przebiegła mi w głowie jak błyskawica były słowa: „Ale jest wielki!”. I rzeczywiście, nie zdawałem sobie sprawy, że samiec głuszca to naprawdę wielka kura, piękna kura dodałbym na szybko. Jak widzicie często teren weryfikuje nasze wyobrażenie o różnych gatunkach, o których wcześniej tylko czytaliśmy. W każdym razie nie mogłem wyjść z zachwytu. Głuszce są rzeczywiście niezwykłe i bardzo ważne dla naszej historii, dlatego poświęcimy im dużo miejsca.

W późniejszych latach wspomnianą hodowlę głuszców miałem okazję odwiedzać wielokrotnie, przy okazji różnych wyjazdów i konferencji związanych z ochroną przyrody. Za każdym razem robiłem to z olbrzymią przyjemnością. Spojrzeć oko w oko temu kurakowi to naprawdę niezapomniane przeżycie. Każdy wyjazd był również okazją do spotkania z Zenonem Rzońcą, wspaniałym człowiekiem, leśnikiem, który jak nikt inny zna się na głuszcach i potrafi o nich z pasją opowiadać. Od pierwszego spotkania Pan Zenon stał się dla mnie autorytetem i byłem pewien podziwu i uznania dla jego pracy i wkładu w ochronę tych ptaków. Dzięki jego zaangażowaniu i wysiłkom co roku na wolność w lasy Beskidu Śląskiego wypuszcza się kilkadziesiąt głuszców.

 6154.jpg
Autor sukcesu reintrodukcji głuszców w Beskidzie Śląskim - Zenon Rzońca (fot. R.Ś)

Pan Zenon na co dzień piastuje stanowisko Zastępcy Nadleśniczego w Nadleśnictwie Wisła, jednego z dwóch nadleśnictw w Polsce, w których znajdują się hodowle głuszca. Drugim a właściwie pierwszym było Nadleśnictwo Leżajsk. Tam bowiem po raz pierwszy w Polsce założono hodowlę głuszców w warunkach półnaturalnych, z której wypuszczano ptaki do naturalnego środowiska. Działo się to w latach 90. ubiegłego wieku. Jednak od kilku już dobrych lat to właśnie ośrodek hodowli i reintrodukcji we Wiśle jest głównym takim ośrodkiem w Polsce. A Wisła, jak się zapewne słusznie domyślacie, to ta sama rodzinna Wisła Adama Małysza. Zatem z pewnością teraz wszyscy już wiedzą, gdzie dokładnie się znajdujemy. Ze skoczni Pana Adama szybko jednak lecimy z powrotem do naszego głównego wątku. Czy zastanawia Was dlaczego wspominam o hodowlach, o leśnikach i jakie to tak naprawdę ma znaczenie dla głuszca? Otóż zaangażowanie leśników i powstanie ośrodków hodowlanych było następstwem drastycznego spadku liczebności tego kuraka. A wszystko zaczęło się tak…

Punkt pierwszy – Historia

Jeszcze w latach powojennych głuszca w Polsce nie brakowało. Możecie w to nie uwierzyć ale był to powszechnie występujący ptak łowny, traktowany jako zwierzyna. Co więcej, łowy na głuszca opiewają w niezliczone opowieści. Uwieczniane były zarówno w literaturze jak i sztuce, na obrazach czy litografiach. Polowanie na głuszca było jednym z ulubionych motywów malarskich przełomu XIX i XX wieku. A wszystko dlatego, iż wymagało od łowczego wielkiego sprytu i wprawy, a nade wszystko znajomości zwyczajów tego kuraka. Ma to związek z tokowiskiem, o którym wszystko Wam opowiem w kolejnych odsłonach. Powinniście teraz wiedzieć, że głuszec to z natury ptak bardzo płochliwy a zdobycie jego trofeum zawsze było powodem do dumy. Od dawien dawna rozpisywano się również o sposobach podchodzenia i czatowania. Dobrym przykładem, choć nieco niezrozumiałym dla nas, ze względu na staropolski język jest znaleziony XVI wieczny poradnik „Myślistwo ptasze”. Autor, Mateusz Cygański w rozdziale „jak głuszca na igrzysku jakim sposobem masz uść abo skakać”, doradzał jak takiego głuszca ubić. Pozwólcie, że nie będę cytował dalej.

 6152.jpg
Współczeny artysta, rysownik - Jarosław Janicki, uwiecznia piękno przyrody lasów Beskidu Ślaśkiego w swoich pracach. Jednym z głównych motywów jest oczywiście głuszec. Prezentowany zestaw pocztówek wraz z informacjami na temat tych pięknych kuraków został wydany na zlecenie Nadleśnictwa Wisła.

Jak podają źródła, rzecz dziwna, lecz polscy królowie na głuszca nie polowali. Skąd zatem nasz bohater uzyskał miano „królewskiego ptaka” i był symbolem lasów Beskidu Śląskiego? Jest to zasługa rodu Habsburgów. Choć zasługa to może nie odpowiednie słowo, gdyż rozsławili go jako królewski obiekt polowań. Habsburgowie posiadali wiele rezydencji myśliwskich, w tym jedną we Wiśle. W XIX wieku zjeżdżali do niej najmożniejsi z całej Europy, m.in. arcyksiążę Fryderyk Habsburg wraz z małżonką księżną Izabellą, która samodzielnie upolowała w Wiśle ponad 30 kogutów. Na upolowanie głuszca w beskidzkie lasy przybył nawet ostatni cesarz Austrii, Karol I.

Choć z pozoru mogło by się zdawać inaczej w tym „habsburskim” zainteresowaniu był również olbrzymi plus dla samych ptaków. Głuszec stał się obiektem zainteresowań arystokracji, tym samym zakazano nań powszechnych polowań. Co więcej, objęto go ochroną, zakładano poletka karmowe z owsem i krzycą i wprowadzono odpłatną ochronę gniazd głuszca. A to wszystko za sprawą pewnej wizytacji wiślańskich lasów przez ówczesnego administratora lasów arcyksiążęcych, hrabiego Braida z Wiednia. Rzecz działa się w 1852. Gdy ów hrabia natknął się lesie na stadko głuszców, co więcej dowiedział się, że jest to ptak pospolicie tu występujący zabronił natychmiast ich odstrzału a na wiosnę przybył wraz z grupą magnatów na polowanie.

Polowanie okazało się jednak nie takie łatwe. Brak dróg, ścieżek a nawet miejsc noclegowych utrudniał do granic możliwości pobyt możnych i ustrzelenie tych pięknych ptaków. Ród Habsburgów sprowadził zatem ze Styrii wytrawnych myśliwych, których zadaniem było rozpoznanie tokowisk i wytyczenie całego systemu tzw. ścieżek podchodowych, umożliwiających bezszelestne podchodzenie ptaków. I tu moi Kochani również jest pewien plus. Otóż tych dwóch myśliwych było również doskonałymi hodowcami, którzy zaprowadzili we Wiśle racjonalną hodowlę i wspomnianą wcześniej ochronę. Rozpoznano miejsca występowania kuraka i objęto je ówczesnym, można powiedzieć monitoringiem. Ograniczono penetrację lasów, uregulowano serwituty i zabroniono w ostojach głuszca wypasu owiec i bydła.

Zbudowano również wiele domków myśliwskich a pierwszy z nich powstał w pobliżu tokowisk na Baraniej Górze. Było to w 1855 roku. W kolejnych latach powstawały leśniczówki a nawet zameczki, w których zbierali się myśliwi i odbywały się uroczystości łowieckie. Jeden z nich, Zamek na Zadnim Groniu, jest obecnie rezydencją Prezydenta naszego kraju.

 6153.jpg
Jedna z głównych ostoi głuszca w Polsce znajduje się na obszarze Nadleśnictwa Wisła

Lasy Beskidu Śląskiego w okresie międzywojennym były główną ostoją głuszca w Polsce, i to mimo polowań. Utrzymanie właściwego stanu populacji przy jednoczesnym pozyskaniu możliwe było dzięki wprowadzeniu przez Habsburgów zabiegów wspierających i ochrony miejsc występowania. Oceniano, że w Polsce żyło wówczas jeszcze około kilku tysięcy tych pięknych kuraków. Co się zatem stało, że już w połowie XX wieku populacja głuszca się załamała a tempo wymierania gatunku określono na 200 osobników rocznie. Co takiego spowodowało, że w latach 90. ubiegłego wieku głuszec był już gatunkiem zanikającym i skrajnie zagrożonym wyginięciem? Śledźcie uważnie Skrzydlate Myśli, dowiecie się już w następnym odcinku.

Rafał
rafal@erys.pl

Zdjęcie na okładce: dzięki uprzejmości Zenona Rzońcy, z prezentacji o ochronie głuszców w Lasach Państwowych (DGLP, Rafał Śniegocki, 2008)

Źródła:

„Hodowla głuszców w Nadleśnictwie Wisła” (Zenon Rzońca, 2007);

„Las pełen zwierza” (Edward Marszałek, 2009);

„Monitoring ptaków lęgowych” (pod redakcją Przemysława Chylareckiego, 2009