Demoniczny wodnik

„Wodnik – w wierzeniach słowiańskich demon opiekuńczy i władca śródlądowych zbiorników wodnych. Wodniki zamieszkiwały wszelkie jeziora, rzeki, stawy a często także studnie i przydrożne rowy. Potocznie nazywano je utopcami lub topielcami. W literaturze, religii i sztuce wodnik przedstawiany był raz jako niski starzec o rybich zielonych oczach i błonach pławnych, innym razem jako wysoki, bardzo chudy mężczyzna o oślizgłej, zielonej skórze, z dużą głową i ciemnymi włosami. Przybierał także postać zwierząt wodnych. Legenda głosi, iż gdziekolwiek stanął pozostawała po nim kałuża wody.
30.06.2013

„Wodnik – w wierzeniach słowiańskich demon opiekuńczy i władca śródlądowych zbiorników wodnych. Wodniki zamieszkiwały wszelkie jeziora, rzeki, stawy a często także studnie i przydrożne rowy. Potocznie nazywano je utopcami lub topielcami. W literaturze, religii i sztuce wodnik przedstawiany był raz jako niski starzec o rybich zielonych oczach i błonach pławnych, innym razem jako wysoki, bardzo chudy mężczyzna o oślizgłej, zielonej skórze, z dużą głową i ciemnymi włosami. Przybierał także postać zwierząt wodnych. Legenda głosi, iż gdziekolwiek stanął pozostawała po nim kałuża wody.

Wodnik złośliwy był i podstępny, prowokując przechodzących ludzi. Rozwieszał na trzcinach kolorowe wstążki i świecidełka, zadawał również zagadki. Kto próbował go oszukać, zirytować  lub rozgniewać kończył na dnie wodnikowego akwenu. Często wygrzewał się na brzegu, przesiadywał na pomoście a nawet zwabiony tańcami i śpiewami wchodził do wiosek. Ponieważ działo się to w nowiu z utopcami związane są przesądy Nocy Kupały. Według słowiańskich wierzeń obowiązywał całkowity zakaz kąpieli przed tym przesileniem. Po Nocy pełnej zabaw i hulanek uważano, że wodnikom nie spieszno już do topienia.

A lubował się topić kąpiących się ludzi, zwłaszcza jeśli wykazywali brak poszanowania dla zbiornika, który zamieszkiwał. Tylko czasami zadowalał się nastraszeniem kąpiącego poprzez podtopienie. Przypisywano mu również wszelkie wylewy rzek i zatapianie pobliskich wiosek, pól i łąk. A ponieważ był kapryśny, według wierzeń śląskich mógł wyjątkowo pomagać, doradzać a nawet się zaprzyjaźniać. Pamiętacie bajkę o przyjaznym Wodniku Szuwarku? To właśnie na Śląsku wiara w utopce i wodniki, które utożsamiano, była szczególnie rozpowszechniona. Wierzono, że rodziły się z dusz topielców, inny przesąd mówi, że więziły utopione dusze w swoich pałacach na dnie stawów i jezior.

Dużo frajdy sprawiało wodnikowi zatapianie przeprawiających się przez rzekę zwierząt. Wykorzystywali to mieszkańcy wiosek. Aby załagodzić wodnikowy gniew i zabezpieczyć się przed kolejną przeprawą składano mu ofiary, topiąc konie, krowy, kozy a nawet kury. W ludowej wierze chrześcijańskiej z XIV w. opisywano również różne sposoby ochrony, tym razem wykorzystując różaniec zawieszony na szyi: Szczególną ostrożność przy wodzie zachowaj, by utopca w porę spostrzec. Pomylić się sposobu nie ma, bo brzydki on okrutnie i do ludzi nie podobien. Gdy więc mokrego stwora obaczysz, co głowę ma wielką zielonymi włosami zdobioną i odnóża jak patyki cienkie – uciekaj człeku, by śmierci w odmętach nie ponieść. Gdy zaś ostrożnym nie dość będziesz i wodnicy dasz się złapać, ciepnij jej różańcem w oczy, a bestię precz odgonisz

Wodny rozbójnik

Muszę się Wam pochwalić, że z mojego ostatniego spotkania w Wodnikiem wyszedłem cało i zdrowo. A to dlatego, że byłem uzbrojony po zęby z moim głównym orężem walki – srebrnym mieczem na potwory. Mowa oczywiście o grze „Wiedźmin” opartej na powieści Andrzeja Sapkowskiego, która czerpie garściami z wierzeń i legend słowiańskich. Utopce, które mnie goniły naprawdę nie wyglądały łągodnie i bynajmniej nie miały zamiaru się ze mną zaprzyjaźnić…

Natomiast pierwszy raz „na żywo” miałem wątpliwą przyjemność spotkać Wodnika dobre 11 lat temu. Rzecz działa się w środku Puszczy Noteckiej, jednego z największych kompleksów leśnych w naszym kraju. Wyjechaliśmy wspólnie z kilkoma znajomymi do chaty harcerzy, zlokalizowanej przy śródleśnych stawach i potokach. W promieniu wielu kilometrów nie było żywej duszy. Jak się później okazało jednak jedna była – wodnik.

Wyszedłem sobie wieczorem nad staw posłuchać odgłosów szemrzących potoków i tak szybko jak wyszedłem to jeszcze szybciej wróciłem. Jak coś nie kwiknęło, parsknęło, zaśmiało, gwizdnęło i zarżało to normalnie powiadam Wam włosy mi dęba stanęły. Nigdy wcześniej nie słyszałem takiego odgłosu a jedyne porównanie, które przychodziło mi na myśl to, z góry wybaczcie, zarzynanie prosiaka. Tylko gdzie, w trzcinach na stawie pośrodku Puszczy. Pytań było wiele, więc, gdy lekko ochłonąłem wyszedłem ponownie, tym razem czujny jak nigdy dotąd. Nie musiałem długo czekać. Kwiki i parskania przeszyły ten spokojny wieczór niemal natychmiast. Odpowiedź była prosta – ten staw zamieszkuje wodnik.

Jak domyślacie się ze wstępu wodnika łatwo sprowokować. Wystarczy wydać głośny gwizd lub zaklaskać w dłonie. Na szczęście nie mamy tu do czynienia z postrachem wierzeń słowiańskich ale z jego ptasim odpowiednikiem. Jak się przekonacie już za chwilę, podejrzenia o demoniczną naturę wodnika nie są bezpodstawne.

Wodnik (Rallus aquaticus) to kolejny przedstawiciel rodziny chruścieli. Zgodnie z wierzeniami już jego sama nazwa łacińska wskazuje nam na środowisko, w którym żyje. Są to wszelkiego rodzaju, gęsto zarośnięte zbiorniki wodne, w tym stawy, oczka wodne i jeziora. Zwykle ukrywa się na dnie szuwarów lub w turzycowiskach. Możemy go usłyszeć również nad rzekami. Jest podobnej wielkości co derkacz i prowadzi równie skryty tryb życia, posiadając te same przystosowania morfologiczne, jak silne bocznie spłaszczone ciało. Dzięki temu może niezauważenie przeciskać się w gąszczu pędów, traw i trzcin nie będąc nigdy przez nikogo zauważonym, niczym wodny duch. Domeną większości chruścieli jest to, iż łatwiej je usłyszeć niż zobaczyć. Podobnie jest w przypadku wodnika, którego odgłosy zaskoczyłyby niejedną osobę. Mnie wręcz przyprawiły o atak serca. Te niecodzienne dźwięki wydawane są przez tokujące samce, najintensywniej wiosennymi wieczorami, do godziny 22.

To „prawdziwy” utopiec zbiorników wodnych. Plądruje, rabuje, niszczy i zjada wszystko na co natrafi. Przeważnie w poszukiwaniu pokarmu penetruje granicę wody i lądu, brodząc i przeciskając się przez zarośla. Sprawdza korony nadwodnych drzew i zarośla ale nie zawaha się, by wejść do głębszej wody i dalej wypłynąć na poszukiwania. Jeśli staw zamieszkuje wodnik, reszta zwierząt ma się czego obawiać. Żeruje zarówno w dzień jak i po zmierzchu, siejąc zniszczenie wśród lęgów gniazdujących nad wodą ptaków. Żywi się jajami, pisklętami i małymi ptakami, gryzoniami, żabami, rybami, owadami, delikatnymi częściami roślin i owoców. Wszystko co nie jest większe od niego samego jest potencjalną ofiarą.

Zbójecki wyraz twarzy i demoniczny charakter wodnika podkreślają czerwone tęczówki i krwistoczerwony dziób. A według wierzeń ludowych wodniki – utopce, często pojawiały się w czerwonych pelerynach i strojach, przybierając również zwierzęcą postać. Ubarwienie tego gatunku jest faktycznie niezwykłe. Prócz wspomnianych cech na piersi i głowie dominuje kolor błękitny przechodzący w niebieskoszary. Boki ciała i brzuch są z kolei czarno biało plamkowane. Wierzch w barwach brązu.

Dr A. Kruszewicz opisując swoje przygody z wodnikami w Ptasim Azylu zwracał uwagę, że gatunek ten absolutnie nie nadaje się do hodowli w ZOO. Jest na tyle agresywny, że rozprawi się z każdym ptakiem jego wielkości. Można je umieszczać zatem tylko z gatunkami większymi. Ponadto wystarczy zapewnić wodnikowi trochę szuwarów, by zniknął całkowicie wtapiając się w otoczenie. Śmiać mi się chciało, gdy czytałem, że o jedynej obecności wodnika w małej wolierze świadczył znikający pokarm wykładany przez opiekuna.

Jak więc widzicie wodnik to prawdziwy niewidoczny i demoniczny władca zbiorników wodnych. Z takim charakterem nie bez kozery możemy go przyrównać do ludowych topielców. A że Noc Kupały już za nami to może i Wam uda się kiedyś go usłyszeć i przeżyć. Lecz miejcie się na baczności, w każdej legendzie kryje się odrobina prawdy…

Rafał
rafal@erys.pl