Awanturnicy

Witajcie Kochani Za tydzień już długo wyczekiwane wakacje. Jak Wasze ornitologiczne plany? Ja niestety muszę na swoje jeszcze trochę poczekać ale za kilka dni czeka mnie przedsmak tegorocznych wojaży. Wybieram się w swoje ukochane Bieszczady. Po części służbowo, ale mam nadzieję, że uda mi się znaleźć dłuższą chwilę na podpatrzenie orlików krzykliwych i sfotografowanie kilku niezwykłych owadów. W związku z wakacjami również za tydzień ogłoszę coroczny erysiowy konkurs. I tym razem szykuje dla Was coś specjalnego. Bądźcie czujni!
22.06.2013

Witajcie Kochani Za tydzień już długo wyczekiwane wakacje. Jak Wasze ornitologiczne plany? Ja niestety muszę na swoje jeszcze trochę poczekać ale za kilka dni czeka mnie przedsmak tegorocznych wojaży. Wybieram się w swoje ukochane Bieszczady. Po części służbowo, ale mam nadzieję, że uda mi się znaleźć dłuższą chwilę na podpatrzenie orlików krzykliwych i sfotografowanie kilku niezwykłych owadów. W związku z wakacjami również za tydzień ogłoszę coroczny erysiowy konkurs. I tym razem szykuje dla Was coś specjalnego. Bądźcie czujni!

A w dzisiejszym odcinku Skrzydlatych Myśli chruściel, którego wszyscy dobrze znamy – łyska. Zdjęć, które oczarowują użyczył nam Antoni Kasprzak, nasz niezawodny fotograf przyrody. Bardzo Antkowi dziękujemy. Mam nadzieję, że dzięki jego fotografiom spojrzycie na łyski z zupełnie innej perspektywy. Mnie osobiście te portrety po prostu zachwycają.

Jak się domyślacie po kokoszkowej lekturze, łyski również do spokojnych ptaków nie należą. Chruścielowe rodziny przypominają mi temperament niczym z włoskich familii. Wykrzykują, wymachują, wrzeszczą i wiecznie chcą udowodnić swoje racje w niekoniecznie przyzwoity i rozsądny sposób. Takie są łyski. Gdy na początku marca zajmują swoje terytoria pary zaciekle bronią swojego rewiru i są  bardzo agresywne w stosunku do innych gatunków. Gatunki o słabszym sercu i nerwach nie wytrzymują zazwyczaj towarzystwa tak awanturniczych sąsiadów i eksmitują.

Nie ma się zatem co dziwić, iż często na niewielkich stawach łyski za sąsiadów mają tylko… inne łyski, zdolne tolerować siebie nawzajem. Ale i we własnym gronie wesoło bynajmniej nie jest. Między terytorialnymi samcami często dochodzi do prawdziwych walk rodem z areny MMA. W tym wypadku styl jaki reprezentują zawodnicy zdecydowanie ma związek z kickboxingiem. Z pewnością zwróciliście nie raz uwagę na fotografie przedstawiające walczące samce. Ich masywne, mocne nogi zakończone długimi palcami to wręcz śmiertelna broń. Co więcej, łyskom raczej bliżej do perkozów niż kaczek, gdyż palce pozbawione są typowej błony pławnej zastąpionej płatkami. Podczas potyczek samce zwrócone są do siebie przodem. Napierw niczym kot czają się z opusczonymi głowami, by po chwili zaatakować z wystawionymi przed siebie nogami.

To nie jedyne charakterystyczne, by nie powiedzieć "chruścielowe" zachowanie. Kolejnym jest słynny bieg po wodzie, podczas którego łyski wykonują wręcz nienaturalnie olbrzymie susy, wyrzucając w przód to lewą to prawą nogę. Przyjmują przy tym typową dla siebie sylwetkę. Te ptaki do poderwania się z wody potrzebują naprawdę długiego pasa startowego. Podczas rozbiegu rozbryzgują wodę gdzie popadnie, dlatego nie sposób nie usłyszeć podrywającej się do lotu łyski. Podobne zachowanie obserwujemy gdy ptaki przeganiają się wzajemnie ze swoich rewirów.

Cechą charakterystyczną kokoszki był również zadarty ogon, którym ptak podrygiwał, zwłaszcza w chwilach zaniepokojenia. Wspólną cechą dla obu gatunków jest z kolei podrygiwanie głową, zauważalne podczas spokojnego żeru. Doszukując się podobieństw zwrócicie uwagę również na czerwone tęczówki i oliwkowe nogi. W przypadku łyski czerwona płytka czołowa jest koloru białego, stąd nazwa gatunkowa. A stalowo-czarne upierzenie kontrastujące z bielą dzioba i płytki czołowej sprawia, że to jeden z najbardziej rozpoznawalnych gatunków w kraju. Najbardziej zbliżona wyglądem do „naszej” łyski jest łyska czubata o komicznych dwóch czerwonych mini rogach wystających z płytki czołowej. Wygląda jak prawdziwy diabeł z piekła rodem. Gatunek ten gniazduje jednak tylko w Maroku i Hiszpanii. Tworzy również stada mieszane z naszą łyską.

Podobnie jak kokoszki łyski składają bardzo duże lęgi, nawet do kilkunastu jaj. Jest to również pewnego rodzaju strategia przetrwania. Ten chruściel jest bowiem w jadłospisie kilku skrzydlatych killerów. Z pewnością pamiętacie bielika, który tak się wyspecjalizował w chwytaniu łysek, że jest nawet w stanie współpracować w parach zmuszając ptaki do ciągłego nurkowania. Gdy te osłabione nie mają już sił uciekać, stają się łatwym łupem dla tego olbrzymiego drapieżnika. Śmiertelnym wrogiem są również błotniaki stawowe, dla których pisklęta łysek to podstawowa dieta. Śmiertelność jest zatem wysoka. Łyski jednak radzą sobie z tym znakomicie, wyprowadzając kilka lęgów rocznie, na takiej samej zasadzie jak rodzinne, nieco skomplikowane życie kokoszek.

Łyska jak na prawdziwego chruściela przystało lubi się odzywać. Często to właśnie jej odgłos słyszmy nocami wśród szuwarów i trzcin. Głośne, jednosylabowe „kołk” to chyba najbardziej charakterystyczny odgłos nizinnych jezior, oczywiście prócz trzciniaka, trzcinniczka i bąków. Jednak o prawdziwie wokalnych fenomenach w tej rodzinie opowiemy sobie innym razem.

Rafał
rafal@erys.pl