Coraz krótsze, deszczowe i czasem też pobielone śniegiem listopadowe dni niezbyt zachęcają do leśnych spacerów. Las jest przecież zasnuty wilgocią opadów i oblepiony mgłami, które tłumią odgłosy jego życia. Stał się milczący, pusty i czarnobiały. Dla niektórych z nas przytłumiony szarością późnej jesieni wydaje się mało trakcyjny, milczący, a nawet niegościnny i groźny. Piszę, że „wydaje się mało atrakcyjny”, ponieważ to tylko złudzenie, a dla każdego, kto zna i rozumie las jest on o każdej porze roku ciekawy i kusi obietnicą poznania czegoś nowego.
Pogoda wciąż płata figle. Ostatnie dwa dni z powodu silnych wiatrów mrugała do nas złośliwie wciąż gasnącymi żarówkami, a co gorsza przyczyniła się do dwudniowej przerwy w kontakcie z globalną siecią. Psotna, kapryśna jesień uczy ludzi pokory wobec przyrody. Dzisiejsza noc i poranek stały się zwiastunem nieuchronnie zbliżającej się zimy. Trawa posrebrzona przymrozkiem chrzęściła pod nogami, a lodowaty, przenikliwy wiatr przypomniał, że nie wypada już wychodzić z domu bez czapki. Spadło wiele kolorowych liści z drzew, ale przecież dawno tak nie było, aby w drugiej połowie listopada klony czy brzozy stały wystrojone w barwne liście. Naturalnie odnoszę się do drzew z zachodniej Polski, bo wiem od zaprzyjaźnionego gazdy Staszka, że w Tatrach od dawna „kurzy” i mrozi na biało…
Już w zasadzie za nami czas grzybobrania, dla którego ten rok okazał się bardzo sprzyjający. Grzybobranie to według wielu narodowy sport Polaków, a zatem wszyscy, lub prawie wszyscy znamy grzyby. Czy zadaliście sobie kiedyś proste pytanie: co to są grzyby? Dla zdecydowanej większości ludzi to po prostu borowiki, kurki, rydze. Czasem myśląc o grzybach przypominamy sobie huby na drzewach lub grzyb zjadający drewno w naszym zawilgoconym domu. Ale zdecydowanie w naszej wyobraźni dominują grzyby leśne, a raczej pięknie wykształcone, barwne owocniki grzybów wyższych zaopatrzone w kapelusz, zalotnie wystający spod liści czy traw.