Od jakiegoś czasu zauważyłem w lesie gwałtownie rosnącą liczbę sosen o żółtych koronach. Takie usychające lub zupełnie suche drzewa my, leśnicy, nazywamy posuszem i staramy się jak najszybciej usuwać z lasu. Posusz może być czynny- czyli zasiedlony przez szybko rozmnażające się owady, a zatem szczególnie niebezpieczny dla całego lasu lub opuszczony- to już zupełnie martwe drzewa, gdzie po owadach destrukcyjne działanie rozpoczęły rozkładające je grzyby. Szczególnie posusz czynny jest bacznie obserwowany przez leśnika. Są to bowiem drzewa bardzo niebezpieczne dla innych i stają się źródłem chorób dla całego lasu.
Wczorajsza sobota była dniem wielkich emocji sportowych. Nasza piłkarska reprezentacja walczyła na francuskim stadionie o wejście do finałowej ósemki mistrzostw Europy. Choć szwajcarscy piłkarze starali się grać z precyzją właściwą temu krajowi to gol Kuby Błaszczykowskiego, a potem rzuty karne wykonywane z naszą, polską precyzją i fantazją zdecydowały o zwycięstwie biało-czerwonych. Ulice zamarły, bo wszyscy zasiedli przez telewizorami. Niektórym gwałtowna burza i bardzo obfite opady deszczu, a nawet gradu popsuły nieco nastrój lub nawet uniemożliwiły oglądanie transmisji. Pomimo przerw spowodowanych burzą wszyscy kibicowali piłkarzom, choć czasem niektórym przyszło tylko słuchać meczu w samochodowym radioodbiorniku. Nawet nasz dwuletni wnuk Julian kibicował naszym i krzyczał „Polska!!!” przed telewizorem…
Mamy już prawie lato, które wg układu planet rozpocznie się za kilkadziesiąt godzin. Za nami już nawet czas suszy i wysokich temperatur. Jednak wciąż do leśniczówki przychodzą ludzie lub przez nieustannie dzwoniący telefon zadają mi pytanie: ma pan drzewo? Wiadomo, że nie chodzi tu o rosnące drzewo lecz o drewno opałowe. Wielu ludzi potocznie o drewnie mówi „drzewo”…
Miniony tydzień minął mi zupełnie przysłowiowo, czyli jak z bicza trzasł… Zajrzałem bardzo późnym wieczorem do blogowych zapisków i zauważyłem, że ostatnio odzywałem się 4 czerwca. Równy tydzień, który jakże szybko minął. Spojrzałem do kalendarza oraz terminarza w telefonie i odtworzyłem sobie co działo się u mnie przez miniony tydzień. Niby nic szczególnego, beż żadnych szczególnych wydarzeń, ale ile to spraw za mną, ile spotkanych ludzi i do ilu zakamarków lasu zajrzałem przez minione 7 dni.
Ostatni tydzień to wiele odebranych przeze mnie telefonów i wizyt ludzi zatroskanych o los leśnej młodzieży. Przecież to właśnie teraz, na przełomie maja i czerwca podczas spacerów przez lasy i pola możemy natknąć się na młode zające, sarny, daniele, a czasem nawet na cielęta jeleni. Niesłychanie zatroskani o ich los spacerowicze zgłaszają się najczęściej do leśniczego z prośbą o zaopiekowanie się maleństwami. No bo do kogo mają pójść? Zdarza się nawet, że przynoszą do leśniczówki sarenkę, zajączka, młodą kunę, wiewiórkę, a nawet liska.