Ostatnie dni to fala upałów i dziś termometr pokazuje sporo powyżej 30 stopni. Leśne drogi pokryte są warstwą pyłu, który jeszcze długo po przejechaniu samochodu z drewnem wisi w powietrzu. Gdy pilotuję kolejny samochód do miejsca składowania drewna, trzymam spory dystans, bo kierowca, który jedzie za mną nie widzi drogi. No i narzeka, że zapycham mu chłodnicę. Sam jednak do lasu po drewno jechać nie może, bo to leśniczy je wydaje i wystawia kwit wywozowy. Miałem sporo takich kursów, bo cały miniony tydzień trwały intensywne wywozy:
Dziś odbierałem teren od harcerzy, którzy definitywnie zwinęli obóz nad jeziorem Cegielnianym. Kiedy żurawie, po przerwie związanej z wychowywaniem młodych znowu krzyczą zza jeziora rankiem i o zachodzie słońca, gdy zamiast bąków w trzcinach huczą kombajny na polach, no i gdy żegnam harcerzy – to wszystko wieści schyłek lata. Pomimo upałów bliskich 30 stopni, okropnego kurzu i mocno obleganej plaży nad jeziorem Szarcz, lato minęło już półmetek. A zupełnie niedawno, bo 28 czerwca rozpoczynał się obóz i uzgadnialiśmy z komendantem Zbyszkiem Buśko zasady organizacji całą logistykę związaną z obozem.
Jutro rozpoczyna się w Pszczewie kolejny, jubileuszowy- bo już XX Jarmark Magdaleński. Jestem emocjonalnie silnie związany z tą imprezą, bo uczestniczę w niej od początku. Przez wiele lat współorganizowałem jarmark.
Wcale nie chodzi w tytule o inwazję kleszczy, o której wciąż alarmują media. Nie można sprawy lekceważyć, ale w moich okolicach nie zauważyłem zmasowanego ataku kleszczy i wcale nie z tego powodu w lesie latem może być przerąbane… Ostatnie dni całkiem nieźle słonko przygrzewa i temperatury bywają dobrze ponad 25 stopni, no ale to w końcu pełnia lata. Na leśnych drogach kurzy się, komary, muchy i wszelkie bzyczące stworzenia tną niemiłosiernie, a koszula lepi się leśniczemu (choć nie tylko jemu) do spoconych pleców.
Dziś pamiętna rocznica bitwy pod Grunwaldem, blisko połowa lata, a przede wszystkim niedzielny czas dla siebie i rodziny. Jak zwykle zachęcam do spędzenia go, choć w części, w kontakcie z naturą. Lato nie rozpieszcza nas rewelacyjną pogodą, ale brak plażowej aury tym bardziej skłania do spacerów pośród drzew, kwiatów i traw. Warto zainteresować się też ziołami, które skromnie rosną wokół nas, bo to czasami ostatni moment, aby skorzystać z ich bywa, prawie magicznych właściwości.
Wczoraj nareszcie zakończyłem planowanie wszystkich prac niezbędnych do wykonania w moim leśnictwie w 2014 roku. Odnowienia, pielęgnacje upraw, czyszczenia młodników. Tysiące sadzonek, kilogramy gwoździ i sztuki tablic informacyjnych, pomocnych turystom. O wszystkim trzeba pomyśleć i zaplanować czynności, materiały no i koszty leśnej działalności z hodowli, ochrony i turystycznego zagospodarowania lasu. Wydrukowałem spory tomik złożony z kilkudziesięciu stron…
Od wielu już lat funkcjonuję w ciągłym pędzie i pośpiechu, pośród natłoku rozmaitych obowiązków i spraw. Jak większość leśniczych… Moja praca i życie prywatne to zmieniający się kalejdoskop dni, spraw i otaczających mnie ludzi. Wciąż dzieje się coś nowego i każdy dzień jest inny. Wiem, to pewnie bardzo kłóci się z utartym stereotypem spokoju, harmonii i sielanki wiejskiego życia leśniczego. Bo leśniczy kojarzy się ze stabilizacją, stoickim spokojem i zupełną nieznajomością pojęcia „stres”.
Wczoraj weszła w życie ustawa śmieciowa, z którą wielu z nas, (szczególnie leśników i przyrodników) wiązało i nadal wiąże nadzieje na rozwiązanie problemu śmieci w lesie. Jednak same zapisy normujące problem w aktach prawnych nie uporządkują niczego, to zostało już wielokrotnie sprawdzone. Od 1 lipca samorządy gminne miały stać się właścicielami wszystkich śmieci, miało być czysto, a wszystkie śmieci pięknie posegregowane powinny być wywiezione na wysypisko przez firmę wynajętą przez gminę. Każdy z nas złożył wcześniej w swoim urzędzie deklarację o wysokości opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi i stał się płatnikiem „podatku śmieciowego”.