Wielu ludzi myśli, że leśnicy nosa nie wyściubiają poza las i wciąż żyją borem i jego sprawami. Sporo w tym prawdy, ale nie do końca. Bo każdy z nas leśników najlepiej czuje się w lesie i najczęściej nie przepada za tłumem oraz zgiełkiem miasta. Jednak czasami, aby zachować równowagę ducha i zupełnie” nie zdziczeć” żyjąc sprawami drewna, zwierząt i lasu, trzeba zmienić choć na parę godzin styl życia. Dobrze jest odpocząć od telefonów i myślenia co ze zrębem, sprzedażą drewna czy planowaniem zadań dla „zulowców”.
Pewnie to nie atak hakerów, ani protest związany z "zadymą" wokół sprawy ACTA ale przy publikacji ostatniego wpisu dotyczącego kanonu polskiego bigosu miałem wielkie problemy techniczne. Pozostała po nich "łatka" na fragmencie tekstu, uniemożliwiająca odczytanie. Wklejam poniżej nieczytelny fragment:
We wtorek miałem silne natarcie klientów detalicznych. Sprzedałem tego dnia około 150 m3 drewna czyli 5 wielkich TIR-ów! Wystawiłem 28 asygnat na drewno, a dziś w lesie wydawałem je nabywcom. Ostatnio miałem sporo pracy także przy lasach niepaństwowych, bo nadzoruję gospodarkę prowadzoną w nich przez właścicieli prywatnych. Jest tych lasów około 300 ha, porozrzucanych często pośród „moich”, czyli naszych, państwowych. Mam z nimi sporo pracy i … kłopotów. Opowiem Wam o tych sprawach innym razem, bo pewnie warto poznać je bliżej, gdyż gospodarka w lasach prywatnych interesuje wielu ludzi.
Cały tydzień było mokro i błotniście, że hej. Drewno leży w lesie i nadal nie ma szans na wywóz. Moi zulowcy działają w trzebieżach wczesnych, czyli w drzewostanach około 20-letnich i pozyskują tyczki oraz żerdzie, przeznaczone do produkcji surowca na zrębki. Powstają z niego płyty wiórowe. W piątek kontrolowałem zapasy w lesie i przygotowałem partię drewna opałowego do sprzedaży, która będzie we wtorek. Zapowiada się solidna grupa nabywców, bo pomimo łagodnej zimy palić w piecu trzeba. Ceny detaliczne niewiele się zmieniły, zaledwie o 3-4 złote na metrze, choć zgodnie z polską tradycją wszystko drożeje od nowego roku. A skoro o tradycji mowa, to w niedzielny dzień może opowiem Wam o staropolskim karnawale i tradycyjnym myśliwskim bigosie. Czytam w wolnych chwilach o polskich tradycjach, ostatnio zakupiłem świetną książkę Hanny Szymanderskiej „Polskie tradycje świąteczne”:
Dzisiaj korzystając z pogodnego poranka urlopowego dnia zabrałem się za wożenie drewna do piwnicy. Prognoza i moje przeczucia wskazują na atak zimy, to pora uzupełnić nadwątlone już nieco zapasy drewna. Mam do opalenia sporą kubaturę, bo mieszkanie ma blisko 130m2, do tego blisko 30 m2 kancelarii. Mieszkanie ma 3,30 wysokości. Do mojego pieca przyłączony jest także spory hol i klatka schodowa. W związku z takim rozwiązaniem sporo czasu spędzam z piłą i siekierą, a przy każdym kawałku drewna grzeję się wielokrotnie. Na podwórzu leśniczówki mam zawsze solidny zapas, ale ile muszę się przy nim natyrać, to tylko ja wiem…
W tym tygodniu wykorzystuję zaległy urlop. Wcale nie wiąże się to z leniuchowaniem, choć pewnie przydałoby się trochę „nicnierobienia”… Odpoczywam od pracy, choć tak nie do końca, bo co jakiś czas telefon przypomina o istnieniu sprzedaży detalicznej, remontu dróg albo innym leśnym wydarzeniu. Ale leśniczym się jest, a nie się bywa i przyzwyczaiłem się już.
Czy wyobrażacie sobie, że zimą łatwiej odszukać niektóre stanowiska grzybów? Nie, to nie ściema! Naturalnie nie chodzi tu o owocniki borowików, podgrzybków czy rydzów. Grzybów w lesie mamy moc, ale nie wszystkie są do bigosu czy sosu. Są inne, warte zainteresowania. Kiedy zapragniemy obejrzeć ciekawe, rzadkie i chronione gatunki grzybów zwróćmy uwagę na takie tablice, które stoją także w moim nadleśnictwie:
Gdy wracałem ostatnio z nadleśnictwa zauważyłem, że zaczął się ruch wokół plantacji wikliny, których jest wiele wokół Trzciela. Żurawie siedzą na łące, wokół wiosenny nastrój, to i może czas zająć się wiklinowymi żniwami? Choć przypominam, że zima z pewnością będzie! Moje leśnictwo to Pszczew, a nadleśnictwo nazywa się Trzciel. Posłuchajcie skąd wzięły się te dziwne dla niektórych nazwy…
Witajcie w Nowym Roku, który udaje, że zapomniał o zimie. Ale nie dajmy się zwieść, bo to tylko pozory i z całą pewnością zima będzie. Choć dzisiaj temperatura osiągała kilkanaście stopni w plusie, a na polach nieopodal Stołunia spacerowała sobie gromadka 6 żurawi! Pod oknem leśniczówki kwitną w najlepsze stokrotki: