W nadleśnictwie odbyło się niedawno szkolenie na temat różnorodności biologicznej i wykonywanych cięć pielęgnacyjnych. Na szkoleniu obecni byli przedstawiciele regionalnej dyrekcji LP oraz Biura Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej.
Pierwszego dnia lata, w niedzielę, wybrałem się do Suwałk. Był to długo oczekiwany wyjazd na Dzień Kawalerzysty. Chciałem zobaczyć jak na „lokalnym rynku” wyglądają popisy sprawności jeźdźców w ułańskich konkurencjach. Stare regulaminy wojskowe przenosi się dzisiaj dosłownie i organizuje konkursy...
Las zamiera na dużej przestrzeni – kilkanaście hektarów. Bezpośrednią przyczyną jest podnoszenie się poziomu wody w kanałku, na którym bobry zrobiły spiętrzenie wody. Drzewostany (obumierające) były zawsze niedostępne i nie prowadziło się w nich żadnej gospodarki. Teraz zamierają pozornie.
Kosiłem trawę w ogrodzie i byłbym jej nie zauważył, gdyby nie to, że przejechałem nad nią kosiarką i ukazała mi się w całej okazałości. Jejmość szara ropucha... Miała nawet wykopaną a raczej wygniecioną w ziemi jamkę, w której ją zobaczyłem kiedy ściąłem trawę. Zaniosłem płaza do domu żeby pokazać dziecku – zbiera ostatnio wychodzące codziennie po deszczu ślimaki, więc sądziłem że „duża żaba” zrobi furorę. Niestety żaba się poruszyła chcąc wyskoczyć z mojej dłoni a córka uderzyła w płacz. Uspokoiła się dopiero kiedy zaproponowałem, że pójdziemy i zaniesiemy „żabę” z powrotem do jej jamki w ogrodzie. Ale z dwuletnim uporem zapowiedziała, że ropuchy nie dotknie. Ropucha po sesji zdjęciowej poszła sobie pod krzak pigwowca. Jak sądzę jest to ten sam egzemplarz który zeszłej jesieni czatował na progu domu tuż przy drzwiach, żeby dostać się do środka. Gdzieś trzeba przezimować!
Jechałem dębową aleją w moim leśnictwie i zauważyłem tam całkiem nowy kolor – żółtopomarańczowy. Aż się zatrzymałem, a właściwie kazała mi się zatrzymać żona którą ten kolor na tle ciemnych omszałych pni zahipnotyzował.
Wywóz drewna – samochód grzęźnie w rozmiękłej drodze. Zapas czasu nie wystarcza, umówiona wycieczka ze szkoły podstawowej w pobliskim miasteczku już na mnie czeka w leśniczówce. Chcą oglądać i fotografować pomniki przyrody które jakiś rok temu zgłosiłem.
Przyszedł czas podlotów. To znaczy młode ptaki które wykluły się z jajek opuściły już gniazda, ale są wciąż dokarmiane przez rodziców. Widzę takich zawodników a to na płocie, a to na stercie drewna przy stodole. Duże, puchate kulki z szeroko rozdziawionymi dziobami, czekają aż „starzy” przyniosą robala albo gąsienicę.