Kilka dni temu byłem na delegacji w Nadleśnictwie Żednia. Wyjazd był zorganizowany w celu szkoleniowym – na miejscu odbyło się szkolenie z zakresu pozyskiwania drewna przy pomocy harwestera. Wszystko dlatego, że nasze nadleśnictwo zakupiło taką maszynę i już niebawem rozpocznie się „nowa era”.
Dzisiaj późnym wieczorem usłyszałem przez otwarte okno odgłosy awantury. Przedwczoraj na łące za leśniczówką założyłem nęcisko na lisa z narogów (wnętrzności) upolowanego dzika (tym razem łowy poszły zdecydowanie lepiej). Kuny które zwietrzyły narogi prowadziły zajadły bój o lepszy kęs. Niespecjalnie przeszkadzała im moja obecność. Ich oczy świeciły się w świetle latarki jasno zielonym blaskiem. Dopiero kiedy intruz zbliżył się, powoli zaczęły się oddalać w stronę lasu.
Wiem, że pisałem już rok temu o gnieździe szerszeni i wzywaniu straży pożarnej, ale co zrobić, skoro sytuacja się powtarza?
Korzystając z pełni księżyca wybierałem się na nocne polowania na dziki. Pogoda najczęściej sprzyjała, były bezchmurne noce a w związku z tym doskonała widoczność. Wszelkie burze, które szalały gdzieś nad Polską moje strony ominęły.
Pojechałem ze znajomymi nad jezioro. Niedziela wieczór, miałem nadzieję że nie będzie tam ludzi i będziemy mogli bez problemu poćwiczyć z psem aport z wody – przecież właśnie rozpoczął się sezon na kaczki. Ale ponieważ wakacje w pełni, ludzi było w bród. Nie mówię już o namiotach i samochodach biwakowiczów oraz śladach o ognisku ale przede wszystkim o górze śmieci. Nie jest to teren mojego leśnictwa, ale takie jezioro w lesie to naprawdę duży problem.
Już od maja u mojego sąsiada leśniczego mieszka warchlak. Małego dzika zauważył ktoś przy drodze i przywiózł do leśniczówki. Najprawdopodobniej był to warchlak od lochy która zginęła potrącona przez samochód (na pobliskiej szosie były dwa takie wypadki). Warchlaków było podobno kilka, ale tylko ten jeden dał się złapać. Był jednak bardzo słaby, musiał kręcić się w tym miejscu dłużej niż jeden dzień, bo nie miał już odruchu ssania, właściwego dla wszystkich małych ssaków i umożliwiającego im przetrwanie.
Dostałem niedawno maila od myśliwego z Krakowa który wiosną kupił ode mnie ostatniego szczeniaka. Pisał, że jest z suczki bardzo zadowolony, tylko że tak jej futro urosło, że zasłania oczy, a fryzjer u którego żona strzyże drugiego psa nie zna takiej rasy i nie wie jak taki pies powinien być prawidłowo „uczesany”. Przysłał też zdjęcia szczeniaka, który wygląda już prawie jak dorosły pies.
Korzystając z letniej pory od czasu do czasu wyjeżdżam z rodzinką na krajoznawcze wycieczki. Choćby wyjazd był bardzo atrakcyjny, przychodzi czas powrotu.....