Wprawdzie maj się kończy, a wraz z nim i konwalie, ale chciałem o nich napisać kilka słów. Konwalie (convallaria majalis) sprzedawane są wszędzie na pęczki, i chętnie kupowane, bo pachnące i ładne. Ale jest to roślina podlegająca ochronie.
Siedząc dziś w kuchni zobaczyłem jak przez środek podwórza pomyka żmija, a tuż za nią pies. Był środek dnia. Na szczęście pies nie próbował jej złapać, ale intrygował go szybko wijący się kształt, dobrze widoczny w krótkiej trawie. Na drugie szczęście moja roczna córka która właśnie jest na etapie stawiania pierwszych samodzielnych kroków i maksymalnego zainteresowania wszystkim była akurat w domu, a nie na kocu przed domem.
Znajomi którzy byli u mnie na weekend zachwycali się koźlakami i opijali kozim mlekiem, ale byli wszyscy zdziwieni dlaczego jedna z moich kóz chodzi teraz z dzwonkiem. Ja się do ciągłego dzwonienia przyzwyczaiłem już na tyle, że właściwie go nie słyszę i nie działa mi ono jakoś szczególnie na nerwy. Ale po co kozie dzwonek?
Skończył się właśnie kolejny długi weekend w tym miesiącu. Dla mnie nie był on jakiś szczególnie wyjątkowy, poza wolnym czwartkiem pracowałem normalnie, czego absolutnie nie żałuję. W leśniczówce zaroiło się od gości. Nie użyli sobie zbytnio, bo przez cały czas padał deszcz. Może nie była to ulewa, a raczej mżawka, ale nawet niewielki opad, za to ciągły, po trzech czy czterech dniach może się znudzić. Znajomi, nasiąknięci mazurską wilgocią, zrejterowali już w sobotę. Za to w niedzielę, czyli dziś, obudziło mnie już słońce...
Jak zwykle od kilku lat o tej porze roku moje nadleśnictwo zorganizowało zawody strzeleckie. Udział mogą brać wszyscy chętni myśliwi z załogi, czyli zatrudnieni w nadleśnictwie. Zbiera się grupa około dwudziestu osób. Każdy zabiera ze sobą swoją broń, śrutową i kulową. Nadleśnictwo wynajmuje całą strzelnicę w niedalekim mieście i zawody trwają od rana do południa. Traktujemy to przede wszystkim towarzysko, ale emocje zawsze się pojawiają. Niby nikomu nie zależy, ale każdy chce wypaść jak najlepiej, a atmosfera jest sportowa i przyjazna. Nikt nie szpanuje super sprzętem ani się nie nadyma, wszyscy się starają, bardzo fajnie. Gdyby było inaczej, to bym tam zresztą nie jeździł.
W lesie kwitną teraz nie tylko drzewa, ale i mnóstwo roślin. Dziś widziałem kwiaty czarnej jagody (borówki czernicy – Vaccinium myrtillus L.) i czerwonej borówki (borówki brusznicy). Moim leśnictwie są łany jednej i drugiej krzewinki. Widać, że będzie ich w tym roku dużo, bo kwitną obficie a „trzej ogrodnicy” i „zimna Zośka” im nie zaszkodziły. Kwiaty czernicy nie tak łatwo zauważyć – są to zielonawe lub różowawe pęcherzyki, osadzone pojedynczo w kątach liści. Można je dostrzec dopiero z bardzo niewielkiej odległości. Mało kto wie, że to roślina lecznicza – liście mogą służyć jako lek pomocniczy w leczeniu cukrzycy, a owoce, bogate w witaminy, leczą biegunki (suszone) a w postaci soku czy dżemu zapalenie jamy ustnej i gardła. Wyciąg z czarnych jagód w postaci tabletek stosuje się również dla poprawy i wzmocnienia wzroku.
Z lewej strony na zdjęciu widać kwiatostany świerkowe męskie, z prawej - żeńskie. Świerk kwitnie zwykle dwa tygodnie przed sosną, na przełomie kwietnia i maja. Jest to roślina jednopienna, czyli na jednym drzewie rosną zarówno kwiaty żeńskie jak i męskie. Żeby nie dochodziło łatwo do samozapylania, kwiatostany żeńskie znajdują się najczęściej w górnej części korony, pogrupowane w szyszki, a kwiatostany męskie występują przeważnie w niższej części drzewa. Tyle ogólnych informacji ściśle biologicznych i teoretycznych. Chciałem zwrócić tylko uwagę, jakie fajne są kwiaty świerkowe – a jak rzadko je zauważamy.
Od tygodnia ciepło i słonecznie. A ja od tygodnia jestem chory i trochę dziwnie patrzę na porozbieranych ludzi. Ja też raczej wyglądam niecodziennie w czapce i zimowej kurtce, ale co zrobić. Dopadł mnie jakiś wirus – jak i zresztą wszystkich domowników – i nawet perspektywa długiego weekendu raczej nie kusi, bo zamiast „aktywnego wypoczynku” będę się snuł po lesie w pobliżu leśniczówki. Postanowiłem więc zrobić sobie syrop z pączków sosny. Liczę, że wyciągnie mnie z tej paskudnej grypy. Zebrałem więc szklankę pączków sosny – są o tej porze lepkie i brązowe, ale jeszcze nie otwarte. Zasypałem cukrem, postawiłem na oknie i czekam aż puszczą sok. Powinien być ciemnobrązowy – piłem kiedyś taki syrop, a przepis pamiętam jak kiedyś podawał mi kolega. Mam nadzieję że go dobrze zapamiętałem, bo inaczej pozostanie mi apteka. A lubię mieć jakieś domowe lekarstwo.
Taka teraz pora roku, kiedy uprawom i siewkom iglastym zaczyna zagrażać szeliniak sosnowiec (chylobius abietis L.). Jest to chrząszcz, w naszych polskich lasach gdzie dominuje sosna jeden z groźniejszych szkodników. Po przezimowaniu w ściółce zaczyna uaktywniać się pod koniec kwietnia – w początku maja. Dorosłe chrząszcze wychodzą żerować (naukowo nazywa się to żerem regeneracyjnym lub uzupełniającym), żeby potem móc złożyć jaja. Żywią się iglakami i stanowią dla upraw sosnowych i świerkowych potężne zagrożenie.
Długi weekend wiąże się jak zwykle z najazdem gości. Tym razem było trochę inaczej, bo oprócz znajomych zawitali do leśniczówki jeźdźcy.