Od kilku dni wiosnę widać nie tylko w kalendarzu. Właśnie przyleciały pliszki i toczą zaciekłe boje o miejsca na gniazda. Pliszki są bardzo charakterystyczne – małe, czarno-biało-szare ptaszki nieustająco poruszające długimi ogonkami.
Święta spędzałem u rodziny w Warszawie, więc na czas wyjazdu musiałem zaprosić kogoś kto by zajął się zwierzakami. Zgodziło się dwóch kolegów. Przyjechali w piątek przed świętami. Wieczorem zorganizowałem szkolenie z dojenia kóz. Stwierdzili, że podzielą się rolami – jeden będzie doił a drugi zarządzał. Co do koni, oświadczyli że poradzą sobie bez problemów. W sobotę rano przeszkoliłem ich również z obsługi pieca – jeżeli ktoś całe życie mieszka w bloku, to nawet jeżeli jest inżynierem nie zawsze umie obsługiwać piec centralnego ogrzewania. Zanim wyjechałem uprzedziłem też lojalnie, że najprawdopodobniej jedna z kóz będzie miała małe i że powinni często zaglądać do koziarni.
Wszystkim czytelnikom i sympatykom bloga leśniczego życzę ciepłych i pogodnych Świąt Wielkanocnych spędzonych w rodzinnej, wiosennej atmosferze. Oczywiście wszystkich zachęcam do leśnych spacerów celem poszukiwania wiosny oraz zaczerpnięcia świeżego powietrza.
Pogoda iście marcowa. Dzisiaj co najmniej trzy razy padał śnieg, była niemalże zamieć, a w międzyczasie piękne słońce i cudowna wiosenna aura. W ogrodzie i okolicznych zaroślach pojawia się coraz więcej ptaków. W zeszłym tygodniu przyleciały szpaki.
Byłem dzisiaj u kolegi w sąsiednim leśnictwie. Oglądaliśmy tereny porolne przeznaczone pod tegoroczne zalesienia. Trochę pojechałem towarzysko, ale chciałem też skonsultować z nim jedną sprawę.
Moi koledzy myśliwi zawsze twierdzili, że zwierzyna nie boi się konia. Że można podjechać na kilkadziesiąt metrów np. do jeleni, a one nie będą uciekać. W trakcie tych dywagacji powtarzali, że dobrze by było mieć konia i na nim jeździć na polowanie. Od kiedy więc kupiłem konia chciałem sprawdzić jak to jest z tą zwierzyną. Ujeżdżenie rumaka zajęło mi dłuższy czas – ale teraz już bez obaw mogę na nim jeździć po lesie. Na samą jednak myśl o jego reakcji na potencjalny strzał cierpnie mi skóra. Wprawdzie mieszkam na poligonie i konie nie płoszą się już nawet na widok nisko przelatującego śmigłowca, nie mówiąc o licznych wystrzałach i wybuchach, ale strzał z karabinu nad końskim uchem to moim zdaniem za duże ryzyko.
Dzisiaj w nadleśnictwie była narada. Poruszano jak zwykle sprawy bieżące – na razie zatrzymane zostało pozyskanie surowca – oraz inne. Między innymi przestawiono nam prezentację kolejnego modelu rejestratora (innego niż ten który mam do testów).
Ostatnich kilka dni milczałem, bo byłem w podróży i bez dostępu do komputera. Więc najpierw o podróży. W zeszłym tygodniu, w czwartek i piątek, w Warszawie było zebranie twórców strony www.erys.pl. Prawie cała e-rysiowa „załoga” to pracujący w Lasach Państwowych pasjonaci, zawodowo zajmujący się całkiem różnymi rzeczami. Już niedługo nasza witryna trochę zmieni swój wygląd, mamy nadzieję że na lepsze. Będzie też bardziej funkcjonalna – łatwiej będzie dotrzeć do poszczególnych miejsc w serwisie. Nad tym, co i jak zmienić, żeby było lepiej, dyskutowaliśmy intensywnie przez dwa dni.