Ten zagadkowy (na pozór) skrót, może niektórym kojarzyć się z pewnym koncernem lub znanym manifestem lipcowym. Jednak w tym przypadku chodzi o drewno pozyskiwane kosztem nabywcy, czyli „samowyrób” drewna opałowego, przeznaczanego na potrzeby gospodarstw domowych.
Dowiedziałem się rano, że zmarł nasz dawny kolega, emerytowany leśnik. Zadzwonił do mnie z taką wieścią leśniczy z sąsiedniego leśnictwa. Pogrzeb jest dziś o 14, ponad 100 kilometrów stąd. Jedziemy?- pytał przejęty. Mam na dziś tyle spraw już zaplanowanych i poukładanych, ale nie może nas tam przecież zabraknąć. Wyobrażasz sobie pogrzeb leśnika bez zielonych mundurów? Jasne, że jedziemy, załatwię formalności w nadleśnictwie- podjąłem szybką decyzję.
Dzisiaj zaświeciło wspaniałe słońce i w połowie stycznia zrobiła się wiosna. Szybko załatwiłem kilku porannych interesantów i ważnych telefonów w kancelarii i popędziłem do lasu. Śnieg stopił się prawie zupełnie, tylko w zacienionych fragmentach lasu zostały skrawki brudnobiałego kożucha. Na śródleśnych łąkach bardzo mokro, a rowy są wypełnione po brzegi wodą.
Początek roku to zawsze okres, kiedy trzeba kila dni spędzić w leśniczówce, walcząc z „papierologią”. Dusza romantyka rwie się do lasu, bo artystka zima maluje śliczne pejzaże, ale cóż, proza życia nakazuje wypełniać obowiązki. Dbałość o dokumenty to ważny obowiązek leśniczego i jest to konieczne do dobrego zarządzania leśnym gospodarstwem.
Tak mawiał mój dawny sąsiad, emerytowany leśnik, bardzo sympatyczny Tadeusz Bąk. Podobno z początkiem każdego roku warto coś zmienić. W moim przypadku będzie to pisanie „Bloga leśniczego”. To dla mnie nowe wyzwanie i ambitne zadanie, które co gorsza, sam sobie wyznaczyłem.