Lato w pełni, a ja zwykle 15 sierpnia, w dzień- do wyboru: Matki Boskiej Zielnej lub Wojska Polskiego, ruszałem w Tatry. Tym razem los zrządził inaczej i zamiast „hybać ku graniom”, spoglądać z wierchów Tatr Bielskich i chłodzić w wąwozach Słowackiego Raju tkwię na nizinach. 15 sierpnia świętowałem maryjne oraz wojskowe uroczystości na wschodzie Polski i spędziłem ten przedłużony weekend w Kazimierzu, Mięćmierzu i bajkowym Lublinie. Też było fajnie, choć ku Tatrom się ckni…
Wczoraj, a właściwie dziś, bo finał rajdu zwykle trwa do bladego świtu, zakończył się Jubileuszowy XXV Ogólnopolski Rajd Leśników. Trasy rajdowe: piesze, kajakowe, motocyklowe i autokarowe wytyczono na prastarej Piastów ziemi, wśród wulkanów, zamków, kniei Dolnego Śląska, czyli na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych Wrocław. Wróciliśmy z moją Reginką zauroczeni Dolnym Śląskiem.
Już niebawem wsiadam do samochodu i ruszam do Wrocławia dołączyć do leśnych rajdowiczów, którzy już wczoraj zaczęli zjeżdżać do Wrocławia. Jak co roku blisko 2 tysiące osób: leśnicy, ich rodziny, przyjaciele i sympatycy spotkają się na rajdzie, który w tym roku odbywa się już po raz dwudziesty piąty! Jednym słowem: srebrne wesele!
Obiecałem Wam wcześniej, chyba już kilka miesięcy temu, że opowiem historię leśniczówki Pszczew. To budynek, do którego idealnie pasuje określenie „dom z duszą”… Niebawem, 13 sierpnia, minie dwadzieścia lat od chwili, gdy tu zamieszkaliśmy czteroosobową rodziną.
Kilka razy opowiadałem o piorunach w lesie i przestrzegałem Was przed burzą pośród drzew. Pewnie wiecie już jak wyglądają drzewa porażone piorunem. Wyładowania atmosferyczne, których ślady widać na drzewach to potężna siła, którą człowiek od lat usiłuje zagospodarować. Moc pioruna jest olbrzymia i wynosi setki tysięcy megawatów.
Ostatnie dni to fala upałów i dziś termometr pokazuje sporo powyżej 30 stopni. Leśne drogi pokryte są warstwą pyłu, który jeszcze długo po przejechaniu samochodu z drewnem wisi w powietrzu. Gdy pilotuję kolejny samochód do miejsca składowania drewna, trzymam spory dystans, bo kierowca, który jedzie za mną nie widzi drogi. No i narzeka, że zapycham mu chłodnicę. Sam jednak do lasu po drewno jechać nie może, bo to leśniczy je wydaje i wystawia kwit wywozowy. Miałem sporo takich kursów, bo cały miniony tydzień trwały intensywne wywozy:
Dziś odbierałem teren od harcerzy, którzy definitywnie zwinęli obóz nad jeziorem Cegielnianym. Kiedy żurawie, po przerwie związanej z wychowywaniem młodych znowu krzyczą zza jeziora rankiem i o zachodzie słońca, gdy zamiast bąków w trzcinach huczą kombajny na polach, no i gdy żegnam harcerzy – to wszystko wieści schyłek lata. Pomimo upałów bliskich 30 stopni, okropnego kurzu i mocno obleganej plaży nad jeziorem Szarcz, lato minęło już półmetek. A zupełnie niedawno, bo 28 czerwca rozpoczynał się obóz i uzgadnialiśmy z komendantem Zbyszkiem Buśko zasady organizacji całą logistykę związaną z obozem.
Jutro rozpoczyna się w Pszczewie kolejny, jubileuszowy- bo już XX Jarmark Magdaleński. Jestem emocjonalnie silnie związany z tą imprezą, bo uczestniczę w niej od początku. Przez wiele lat współorganizowałem jarmark.
Wcale nie chodzi w tytule o inwazję kleszczy, o której wciąż alarmują media. Nie można sprawy lekceważyć, ale w moich okolicach nie zauważyłem zmasowanego ataku kleszczy i wcale nie z tego powodu w lesie latem może być przerąbane… Ostatnie dni całkiem nieźle słonko przygrzewa i temperatury bywają dobrze ponad 25 stopni, no ale to w końcu pełnia lata. Na leśnych drogach kurzy się, komary, muchy i wszelkie bzyczące stworzenia tną niemiłosiernie, a koszula lepi się leśniczemu (choć nie tylko jemu) do spoconych pleców.
Dziś pamiętna rocznica bitwy pod Grunwaldem, blisko połowa lata, a przede wszystkim niedzielny czas dla siebie i rodziny. Jak zwykle zachęcam do spędzenia go, choć w części, w kontakcie z naturą. Lato nie rozpieszcza nas rewelacyjną pogodą, ale brak plażowej aury tym bardziej skłania do spacerów pośród drzew, kwiatów i traw. Warto zainteresować się też ziołami, które skromnie rosną wokół nas, bo to czasami ostatni moment, aby skorzystać z ich bywa, prawie magicznych właściwości.
Wczoraj nareszcie zakończyłem planowanie wszystkich prac niezbędnych do wykonania w moim leśnictwie w 2014 roku. Odnowienia, pielęgnacje upraw, czyszczenia młodników. Tysiące sadzonek, kilogramy gwoździ i sztuki tablic informacyjnych, pomocnych turystom. O wszystkim trzeba pomyśleć i zaplanować czynności, materiały no i koszty leśnej działalności z hodowli, ochrony i turystycznego zagospodarowania lasu. Wydrukowałem spory tomik złożony z kilkudziesięciu stron…
Od wielu już lat funkcjonuję w ciągłym pędzie i pośpiechu, pośród natłoku rozmaitych obowiązków i spraw. Jak większość leśniczych… Moja praca i życie prywatne to zmieniający się kalejdoskop dni, spraw i otaczających mnie ludzi. Wciąż dzieje się coś nowego i każdy dzień jest inny. Wiem, to pewnie bardzo kłóci się z utartym stereotypem spokoju, harmonii i sielanki wiejskiego życia leśniczego. Bo leśniczy kojarzy się ze stabilizacją, stoickim spokojem i zupełną nieznajomością pojęcia „stres”.