Na zdjęciu widać zniszczony krzak wierzbowy. Jest to rezultat działań byka jelenia, który w trakcie rykowiska wyładowywał nadmiar rozsadzającej go energii. Byki często postępują w ten sposób "walcząc" w trakcie rykowiska z roślinnością. Jednocześnie pozostawiają tam swoje znaki chemiczno-zapachowe, które są jak podpis. Innym sposobem zaznaczenia swojej obecności w okolicy jest zrywanie porożem darni, a w powstałym zagłębieniu oddawanie moczu, grzebanie i tarzanie się. Dzięki temu zapach konkretnego samca i jego hormonów będzie wyczuwalny bardzo daleko – jako informacja i wyzwanie dla konkurencji. Jelenie nie zawsze rozstrzygają o miejscu w hierarchii za pomocą bezpośrednich konfrontacji „na polu bitwy”. Bardzo często wystarczy im bezpośredni ogląd i ocena przeciwnika, żeby słabszy zrezygnował z walki i oddalił się gdzie indziej szukać szczęścia.
Sucho jest jak diabli. Nie pamiętam kiedy ostatnio padał deszcz – chyba ze dwa miesiące temu. Miła jest taka ciepła i pogodna jesień, to prawda, ale wody w lesie jak na lekarstwo. Grzybów nie ma żadnych - ja się nawet cieszę, bo nie ma też grzybiarzy a w związku z tym nie ma śmieci. Kiedy jadę samochodem do mojego leśnictwa, we wstecznych lusterkach widzę tylko chmurę pyłu. W okolicznych niewielkich zbiornikach wodnych poziom raczej niski – tam gdzie były rzeczki są zamulone strumyki, a tam gdzie były podmokłe łąki można spokojnie iść suchą nogą.
Już prawie od tygodnia byki jeleni ryczą na potęgę. Raz głośniej, raz ciszej, w zależności od pogody, ale nocą słyszę je dobrze nawet przez zamknięte okno.
Na kilka dni przyjechał do mnie kolega W., właśnie z czasów „kontusza i szabli”. Przyjechał głównie po to, żeby obejrzeć moje konie i podpowiedzieć mi, co z nimi dalej robić. Zna się na rzeczy, bo pracuje od wielu już lat jako instruktor jazdy konnej a swoją robotę traktuje niezwykle poważnie. Nie jest to wcale oczywiste, bo widziałem „nauczycieli” którzy niezależnie od postępów ucznia śmiało brali dużą kasę i mówili tylko: „dobrze, dobrze, bardzo dobrze.”
Na weekend pojechałem do stolicy na wesele kolegi (Dyrechtorze, pozdrawiam!!!) które świętowaliśmy długo i hucznie w pewnej bardzo miłej knajpce.
Wycinam zrąb. W pierwszej kolejności najcenniejsze sortymenty. Jest to koniec tego drzewostanu, ale zaczyna się jego nowe, inne życie. Najcenniejsze drewno to okleina z której później powstanie fornir do oklejania mebli. Większość mebli „z wyższej półki” jest robiona właśnie w takiej technologii, że główne części (blaty, fronty szaf itp.) powstają z klejonych cienkich desek na które następnie kładziony jest fornir. Oczywiście większość tanich mebli jest z płyty wiórowej pokrytej okleiną „drewnopodobną” ale prawdziwe meble wciąż robione są z drewna, co ma odzwierciedlenie w ich cenie.
W tym roku na początku września w moim nadleśnictwie prowadzona była inwentaryzacja. Trwała prawie cały tydzień. (Dla przypomnienia jest to spis „na gruncie” surowca drzewnego znajdującego się w danym leśnictwie. Innymi słowy jest to remanent stanów drewna i materiałów magazynowych. Materiały magazynowe to np. gwoździe które pobieramy z magazynu do naprawy płotów na uprawach oraz wszystkie inne „ruchomości” które wpisane są „na stan” danego leśnictwa. Spis prowadzony jest siłami własnymi, czyli leśniczy z jednego leśnictwa jedzie sprawdzać inne leśnictwo. U nas najczęściej „komisję” tworzą dwie osoby plus trzecia – kontrolowana. Oczywiście w komisji może się również znaleźć inżynier nadzoru lub nadleśniczy, ale rzadko się to robi.)
Jakby nie patrzeć, lato ma się ku końcowi. Co jakiś czas widać pierwsze klucze żurawi ciągnące na zlotowiska, słychać też ciągnące gęsi. Większość bocianów już odleciała, maruderzy się jeszcze zbierają.
Odwiedziła mnie niedawno starsza pani, która tuż przed wojną urodziła się w leśniczówce w której teraz mieszkam. Pisałem zresztą o tej osobie kilka już razy w poprzednich latach. Odwiedzała nas trzy i dwa lata temu, ale w zeszłym roku z powodu choroby nie mogła przyjechać. W tym roku wiedzieliśmy z żoną, że przyjedzie w sierpniu, ale nie znaliśmy daty wizyty.
No – wygląda na to, że wreszcie się udało. To znaczy wreszcie w leśniczówce działa w miarę przyzwoity internet. Do tej pory łączyłem się za pomocą zwykłego telefonu analogowego – technologia jak dwadzieścia lat temu; łącze o prędkości ślimaka pozwalało na oglądanie tylko niektórych stron (w tym na szczęście również E-rysia), nie mówiąc o ściąganiu czegokolwiek. A ponieważ centrala telefoniczna do której jestem podłączony jest stara, to na neostradę szans nie było.
Sezon polowań na kaczki już rozpoczęty. Otwarcie odbyło się na uroczystym zbiorowym polowaniu organizowanym w moim nadleśnictwie. Teraz zresztą w wielu kołach i nadleśnictwach organizowane są tego rodzaju polowania. Byli leśnicy oraz zaproszeni goście – w sumie kilkanaście strzelb.
Przy okazji prowadzonych w lesie prac zajrzałem do starego dołu po sadzonkach. Z dużym zdziwieniem odkryłem, że jest wypełniony śmieciami. Były tam nie tylko worki z rozmaitościami ale i deski, szmaty – jednym słowem całe mnóstwo badziewia którego miejsce jest jak najbardziej na śmietniku – ale ktoś uznał, że bliżej mu będzie wywieźć to do lasu. Dlaczego – nie wiem.