Zima- czas próby dla lasu, zwierząt i samochodów leśników
Już drugi tydzień panuje solidna zima. Jest biało i dość mroźnie, bo nocami bywa po kilkanaście stopni poniżej zera. Naturalnie jest to zima na miarę zachodniej części naszego pięknego kraju. Czyli i tak dość łagodna. Niedawno kolega leśniczy spod „samiuśkich Tater” mówił, że u niego jest 28 „na minusie”, a pokrywa śnieżna „przewyższa gumofilce”. W Tatrach, Beskidach czy Bieszczadach z pewnością zima to szczególny czas wielkiej próby. Choć zarówno ludzie, jak przyroda przyzwyczajeni są tam do surowych warunków życia.
Mój kolega Jerzy Miliszewski, leśniczy „z gór” słał mi czasem takie zdjęcia z życia ludzi lasu:
Czasami także znajdowałem w poczcie także obrazki z zimowego życia beskidzkiego lasu
W pszczewskich lasach nie spotykam takich zwierząt ale są przecież inne… Też nie jest im łatwo zimą. Jerzy od niedawna jest „stypendystą ZUS”, ale leśniczy nawet na emeryturze wciąż naturalnie żyje lasem.
Pamiętam jego opowieści o trudnym czasie późnej jesieni i zimy, bo jego leśniczówka była położona mocno na uboczu, ponad 10 kilometrów od najbliższej miejscowości, bez twardej drogi. Dawniej, gdy na podwórzu leśniczówki stał nie samochód, ale rower lub motorower „Komar”, czasem motocykl „WSK” było naprawdę bardzo ciężko. Szczególnie zimą. W innych zakątkach kraju, naturalnie także w moich, lubuskich borach zimą także nie jest łatwo, choć pewnie łatwiej jak w górach. Czy zastanawialiście się nad tym, jak leśnikom żyje się w trudnym zimowym czasie? Jak pracują, opiekują się lasem, jak żyją w często bardzo samotnych leśniczówkach?
Bardzo często o tej porze we wszelkich wiadomościach słyszymy apele dotyczące bezdomnych, ludzi starszych czy samotnych. To dobrze, że martwimy się o nich. To rzeczywiście dla nich bardzo trudny czas, ale przecież żyją w otoczeniu innych ludzi. Gorzej mają ci, którzy mogą liczyć tylko na siebie. Właśnie tak żyją i pracują leśnicy. Zima stawia im wysokie wymagania. Do lasu dostać się jakoś trzeba, bo dla nas, leśników nie ma zakazów ani ograniczeń
Las to dla nas przecież zakład pracy, także srogą zimą. Leśnych dróg nikt przecież nie odśnieża i nie posypuje piaskiem. A z położonej nieraz głęboko w lesie leśniczówki trzeba dojechać do pracy, do sklepu, do szkoły. Żona chciałaby spotkać się z przyjaciółkami, dzieci wyskoczyć do kina lub do klubu na „imprezkę” z kolegami. Nie zawsze jest to możliwe. Wtedy kończy się romantyczna wizja uroczej leśniczówki, a zaczyna proza trudów życia z dala od cywilizacji. Spore zapasy żywności i opału w domu, pieczenie chleba, gorzka herbata bo do sklepu daleko, braki w życiu towarzyskim. Codzienne odśnieżanie domostwa i nieustanna troska o samochodowy akumulator…
Mocna terenówka z dobrymi oponami i napędem 4x4 ( o ile odpali przy silnym mrozie) to dziś dla leśnika konieczność, a nie szpan czy fanaberia. Komputer, telefon i samochód to dziś podstawowe narzędzia pracy leśnika, jest to rzecz absolutnie oczywista. Rzecz jasna, że jest to samochód prywatny, wykorzystywany do pełnienia licznych, borowych obowiązków. Zwykle już dość leciwy, bo w terenie nie ma przecież łatwo, a praktycznie każdy leśniczy tylko w celach służbowych przejeżdża zwykle sporo ponad tysiąc kilometrów miesięcznie. Dostaje za to tzw. ”kilometrówkę”, czyli ryczałt za używanie prywatnego auta. No cóż, dobre i to, ale stawka za kilometr została ustalona 10 lat temu, gdy paliwo kosztowało nieco ponad 3 złote za litr.
Niezależnie od marki czy wieku, wszystkie leśne auta łączy jedno: wciąż popękane klosze lamp, połamane resory, półośki lub drążki, „urwane wydechy”, wybite zawieszenia. Trzeba je wciąż naprawiać i często złomować. Potem kupować inne, bo przecież ostatnie służbowe auta leśniczowie mieli na początku lat 90 XX wieku. Nie każdy naturalnie o tym wie. Wiele osób z zazdrością spogląda na „bryki” leśników. Przecież każdy może sobie kupić takie auto i wtedy będzie wiedział ile kosztuje jego utrzymanie. Dlatego jeśli ktoś chce zirytować nawet zwykle bardzo cierpliwego i spokojnego „borusa”- to niech do niego zagada takim tekstem - „ale ma pan/pani fajną służbową terenówkę!”
Pamiętam swoje pierwsze prywatne auto używane w celach służbowych. Odkupiłem wtedy od nadleśnictwa, było to chyba w 1994 roku, dotąd służbowe, rumuńskie „Aro” ze żłopiącym benzynę silnikiem „Żuka”. Szybko się go pozbyłem. Potem był kultowy Uaz i wiele innych, zakupionych na służbowe potrzeby. Czas lutej zimy zawsze był dla tych aut czasem wielkiej próby. Teraz przebijam się przez zimowy las Daihatsu Rocky, rocznik 1997
„Służbę pełni szybko i bez zmęczenia, bo ma rower…” to hasło ze znanego plakatu z lat 30 XX wieku. W ten sposób Państwowa Wytwórnia Uzbrojenia zachęcała wtedy leśników do doglądania lasów z siodełka roweru. Aby „borowy” dobrze wykonywał swoje obowiązki zawsze musiał sprawnie przemieszczać się z miejsca na miejsce. Służbowy rower miał zastąpić wcześniejsze konne lub piesze patrolowanie lasu. Przez wiele lat koń służył jako środek lokomocji leśniczego. Konie wielką miłością darzył mój kolega, leśniczy Tadeusz, który niedawno od nas odszedł... Dawniej czasem wyjeżdżał saniami na objazd lasu
On i inni leśniczowie, jak np. mój inny kolega, Andrzej Jonasz z Ustrzyk Dolnych, który mówi z dumą, że jest spadkobiercą rodzinnej tradycji leśników i ułanów
chętnie spoglądali na las z końskiego siodła lub z bryczki. Było szykownie, ekologicznie i ekonomicznie. To jednak już raczej przeszłość i miłe wspomnienie…
Dziś zima jest naprawdę trudnym czasem dla leśników i ich rodzin. Także dla pracowników leśnych, czyli „zulowców” oraz przewoźników drewna. Przenikliwy mróz, ciągle padający śnieg i śliska nawierzchnia nie jest jednak przepustką do siedzenia w domu. Trzeba pracować piłą i siekierą, doglądać lasu, mierzyć, klasyfikować, wydawać i wywozić drewno. Zulowcy i przewoźnicy drewna pracują w systemie akordowym. Jak nie ma „kubików” to nie ma pieniędzy.
Leśnicy mają terminowe zadania do wykonania i nie ma taryfy ulgowej ze względu na śnieg czy mróz. Zakładamy ciepłą bieliznę, kilka warstw odzieży, czapkę i rękawiczki, no i działamy… Leśne, gruntowe drogi stawiają nam, ludziom lasu i naszym samochodom wysokie wymagania. Szczególnie trudno mają teraz przewoźnicy drewna, bo ich wielkie ciężarówki czasem nie są skore do współpracy przy silnych mrozach lub roztopach
A wszyscy potrzebują drewna. Kto zadbał wcześniej o sprawność samochodu i jest wytrawnym kierowcą- poradzi sobie zimą samotnie w lesie i jeszcze pomoże innym. Bo przecież leśnicy to ludzie, którzy radzą sobie w różnych, nawet bardzo trudnych warunkach i liczą tylko na siebie, pomagając i służąc innym. Nie na darmo mówi się o nas Służba Leśna- służymy przecież przyrodzie i ludziom…
Dlatego, aby wiedzieć co w lesie piszczy, warto czasem wysiąść z samochodu i ruszyć pieszo przez las. Śnieżna ponowa może wiele powiedzieć o trudach zimowego życia mieszkańców lasu. Czasem sarny wykopią spod śniegu kobierzec wrzosów lub jagodzin i mogą poprawić swój bilans energetyczny, ale czasem bezradnie wypatrują czegoś zielonego pośród śniegu
Tam przeciągnął lis, nasłuchując pisku myszy spod śniegu, a gdzie indziej dzięcioł wykopał spod śniegu pniak okraszony od wewnątrz tłustymi larwami
Wczoraj rano na leśnej drodze czytałem historię zapisaną wilczymi łapami. Wataha złożona z pięciu wilków szła tyralierą po świeżym śniegu:
Jeden z wilczych tropów był wyraźnie większy, prawie wielkości smartfona
Ich tropy nakładały się z tropami danieli i saren. Wilki- szare, piękne drapieżniki, nie kupują przecież mięsa w markecie... Zima to zatem także czas próby dla zwierząt i w ich świecie zasady są bardzo proste: wygrywa silniejszy, sprawniejszy i mądrzejszy.
Ludzie nie muszą na szczęście obawiać się wilków, ale zimą trzeba odpowiednio ubierać się, mieć zatankowany do pełna samochód z łopatą do śniegu i ciepłym kocem wewnątrz. Potrzeba nam też odrobiny wyobraźni, że teraz, w czasie zimowej próby jeździ się ale też żyje się nieco inaczej. A ci co narzekają, na śliskie drogi i chodniki lub spóźniające się miejskie autobusy niech pomyślą o ludziach lasu, którzy też dojeżdżają do pracy i wykonują swoje obowiązki na mrozie, wietrze i pośród śniegów. W lesie, naszym zakładzie pracy nie ma przecież służb komunalnych, zaplecza socjalnego ani ogrzewania, a różne zadania wciąż piętrzą się przed nami.
Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl