Zapach młodego lasu jesienią

Kiedy mówimy o zapachu lasu to zwykle myślimy o balsamicznej woni sosen lub pełnym wilgoci i garbników aromacie puszczy. Dla mnie zapach lasu to jedyna, niepowtarzalna woń świeżo wzruszonej, leśnej ziemi. Uwielbiam ten zapach i ten czas... To właśnie teraz jest ten czas, gdy z przyjemnością wdycham zapach młodego lasu. Choć jeszcze go nie ma, a powierzchnia niedawnego zrębu pokrywa się różnobarwnymi płatami świeżej ziemi i staje się powoli nowa uprawą. Jesień to czas orki zrębów pod wiosenne nasadzenia, a my, leśnicy nazywamy to awansowym przygotowaniem gleby.
22.11.2011

Kiedy mówimy o zapachu lasu to zwykle myślimy o balsamicznej woni sosen lub pełnym wilgoci i garbników aromacie puszczy. Dla mnie zapach lasu to jedyna, niepowtarzalna woń świeżo wzruszonej, leśnej ziemi. Uwielbiam ten zapach i ten czas... To właśnie teraz jest ten czas, gdy z przyjemnością wdycham zapach młodego lasu. Choć jeszcze go nie ma, a powierzchnia niedawnego zrębu pokrywa się różnobarwnymi płatami świeżej ziemi i staje się powoli nowa uprawą. Jesień to czas orki zrębów pod wiosenne nasadzenia, a my, leśnicy nazywamy to awansowym przygotowaniem gleby.

Zwykle już we wrześniu pojawiają się w lesie pierwsze ciągniki z pługami tam, gdzie jeszcze niedawno warczały piły lub huczał donośnie harwester. Po drwalach i zrywkarzach na zrąb wkraczają mieszkańcy okolicznych wsi, którzy wyrabiają sobie gałęzie na opał:

a901.jpg

 Metr „gałęziówki” kosztuje około 5 zł, a własnej pracy zwykle się nie liczy. Gdy tona węgla kosztuje blisko tysiąc złotych, a olej i gaz także są bardzo drogie, zrąb zostaje oczyszczony z gałęzi migiem... Od lat już nie palimy wszelkich pozostałości i chrustu na zrębach. Po wyschnięciu, w końcu lata rozdrabniamy je specjalnymi maszynami, które tną gałązki na kawałki i rozrzucają je po przyszłej uprawie, zwracając materię przyrodzie:

a902.jpg

 Potem przyjeżdża mój najlepszy fachowiec od orki zrębów- Tadek Rososzko, a czasem inny, także sprawny traktorzysta i wokół pachnie młodym lasem:

a906.jpg

Lubię jesienne orki. To moja ulubiona czynność i chętnie odrywam się od innych zajęć, aby dokładnie dopilnować przygotowania gleby. To bardzo, ale to bardzo ważna sprawa dla przyszłości nowego lasu. Trzeba wybrać odpowiedni sposób przygotowania gleby, a czasem nawet zdecydować o sadzeniu bez orki. Skoro jednak trzeba orać, to najlepiej właśnie teraz, jesienią. Przez zimę gleba nabierze wilgoci, odpowiedniej struktury i pulchności. Czasami wczesna zima nie pozwoli zakończyć prac i wtedy trzeba zrobić to wiosną, ale zdecydowanie preferuję jesień.

 Ważna jest głębokość orki: nie za płytko, bo trzeba zniszczyć chwasty i zamknąć je pod odłożoną skibą, ale też nie za głęboko, bo uboga, leśna gleba ma cieniutką warstwę żyzną i wtedy sadzonki zostaną posadzone w martwicy. Ważny jest też odstęp rzędów i rodzaj użytego pługa. Dlatego sam muszę wszystkiego dopilnować. Dobre wyniki na borowych siedliskach gwarantuje orka z gwiazdą- czyli aktywnym pługiem z wirującą tarczą:

a905.jpg 

Jednak tam, gdzie są spore nachylenia, warstwy jagodzin i łany trzcinnika wciąż niezastąpiony jest dawny, sprawdzony przez lata leśny pług LPŻ:

a908.jpg 

Czasami przygotowujemy glebę frezem leśnym, który rozkrusza pniaki i doskonale spulchnia glebę:

a907.jpg

Jednak można go używać na dużych i równych powierzchniach oraz zaczepiać do ciągnika o bardzo dużej mocy, bo tylko wtedy jest gwarancja powodzenia.

Ciągnik wspina się z mozołem na pagórki, które wyglądają na pozór niewinnie, ale wystarczy chwila nieuwagi, jakaś dziura, czy zbyt wysoki pniak ukryty w trzcinniku, a może spaść ze skarpy. Tadek jest jednak bardzo uważny i "nie strachliwy", bo od lat zmaga się z moimi pagórkami, jednak nie ryzykuje niepotrzebnie.  Podczas orki muszę uwzględnić wiele aspektów, ale także pamiętać o pozostawieniu odpowiedniej szerokości dróg i linii oddziałowych. To najlepszy czas na weryfikację projektów upraw zaplanowanych do posadzenia wiosną.

a904.jpg

Lodowiec, który ukształtował krajobraz okolic Pszczewa pomieszał solidnie warstwy i utwory geologiczne. Gdy Tadeusz pracowicie kroi bruzdy zrębu, który staje się preludium uprawy, chodzę za nim i rozmyślam: „Tak, tu trzeba wsadzić pas buka, a tam pokazała się glina, to warto zostawić na dąb, a ten wilgotniejszy i cienisty fragment zostawię na świerka”. Za chwilę wołam: „Nie Tadziu, daj spokój Już dalej nie jedź. Zostaw ten pasek przy drodze, bo przecież gdzieś trzeba ustawiać stosy z drewnem! Na koniec objedź raz dookoła, bo uprawa będzie grodzona i siatka równo ułoży się w wyoranej bruździe”.

a903.jpg

Kiedy jechaliśmy z Tadkiem na kolejną powierzchnię i pokazywałem mu granice luki przeznaczonej do odnowienia - na skraju wcześniej założonej uprawy i łąk, mówił:  „ Pamiętasz, tak niedawno pokazywałeś mi tu zrąb do orki i razem kombinowaliśmy jak to zaorać. Dziś to już porządny, gęsty młodnik. Jak las szybko rośnie…”  Tak Tadziu, jasne, że masz rację... Niedawno pachniało tu młodym lasem, jak dziś, a teraz trzeba robić pilnie czyszczenia późne. Chętnie śpią tam jelenie, borsuk ma norę, a las pachnie inaczej. Bo zapach wiosennego, młodego lasu można poczuć tylko jesienią i to bardzo krótko. Las zmienia się i rośnie tak szybko. Zrąb staje się uprawą, a ta młodnikiem.  Wszystko jest takie ulotne jak nici babiego lata…

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl