Werbel dzięcioła – symbol przedwiośnia
Zima zagościła początkiem stycznia i wciąż trzyma. Jest biało i zimno nawet w lubuskich lasach, o łagodnym, charakterystycznym dla zachodnich krańców Polski klimacie. Moi koledzy leśnicy z górskich zakątków kraju donoszą, że u nich jest znacznie mroźniej. No i śnieg zalega znacznie powyżej „gumofilców”. Cieszą się z tego narciarze i miłośnicy snowboardu, szczególnie w czasie szkolnych ferii. Ale przecież dla wszystkich lepiej, że biała zima towarzyszy nam teraz, niż w np. marcu.
Choć wszystkim nam brakuje słońca w te krótkie, często szare i dość ponure zimowe dni. Drogi leśne są pokryte gruba warstwą lodu. W niektórych, szczególnie w zacienionych miejscach, są przyprószone warstewką śnieżnego puchu. Sprawia to, że jest na nich bardzo ślisko. Poruszanie się na pieszo jest bardzo utrudnione i męczące, bo nawet solidne terenowe buty nie gwarantują dobrej przyczepności. Podobnie jest z jazdą samochodem. Prace leśne trwają w kilku miejscach naraz, a zatem trzeba nieustanie przemieszczać się na przestrzeni blisko 20 kilometrów. Trudno panować nad moim Rockym, szczególnie na łukach drogi i na stromych pochyłościach, których nie brakuje w moim leśnictwie.
Pracujemy teraz w olchowych trzebieżach, wykorzystując zimowy czas do ich wykonania, bo wiosną będzie tam zbyt mokro, no i pojawią się tam żurawie. Ich pojawienie się na śródleśnych łączkach jest dla leśniczego czytelnym sygnałem do zmiany lokalizacji prac leśnych. Należy je wtedy przenieść w inny zakątek leśnictwa. Taka metoda ochrony żurawich lęgowisk stosowana przez leśników od lat jest bardzo skuteczna, stąd ich liczebność znacznie wzrosła. Obok żurawia żyje też wiele innych gatunków ptaków, które chętnie korzystają ze stworzonych w ten sposób ostoi spokoju. To np. wiele ptaków brodzących takich jak łęczak-brodziec leśny, stalugwa- czyli samotnik, ptak z rodziny bekasowatych gnieżdżący się chętnie na drzewach pośród bagien czy rzadko spotykana kaczka - cyraneczka.
W sosnową trzebież o powierzchni ponad 8 hektarów wjechał harwester. Tuż obok znajdują się łąki i pasy olchowych lasów. Tam także spodziewam się żurawi, a dodatkowo w ubiegłym roku kilkakrotnie spotykałem tam bociany czarne. Wykonanie właśnie tej trzebieży teraz, na początku roku, ma też inne powody. Pojawiło się tam bowiem wiele suchych sosen- to efekt wahań w poziomie wody gruntowej, które szybko wykorzystują grzyby i owady, atakując osłabione drzewa.
Ich szybkie usunięcie jest gwarancją dobrego wykorzystania drewna oraz nie dopuści do zainfekowania innych drzew. Wciąż z pewnym niesmakiem czytam doniesienia medialne dziennikarzy atakujących leśników posądzeniami o pazerność i nadmierną wycinkę drzew. Gdyby choć czasem dziennikarze spróbowali zrozumieć pewne mechanizmy przyrodnicze i zasady sztuki leśnej, z pewnością ich poglądy byłyby inne. Gdy zobaczą harwester i szlaki operacyjne usłane sosnowymi wałkami, liczą pieniądze, a nie ogniska opieńki, żerowiska przypłaszczka granatka i gniazda żurawi. Leśniczy wyznaczając rok, a nawet dwa lata wcześniej właśnie ten zakątek lasu do wykonania trzebieży, musi przewidzieć i uwzględnić takie przyrodnicze uwarunkowania.
To zabieg zaplanowany w planie urządzania lasu i oczywiście zmierzający do pozyskania drewna, ale jego termin i sposób wykonania musi uwzględniać wiele innych spraw, o których musi pomyśleć leśniczy. Dlatego też musi wszędzie zajrzeć i dopilnować właściwego wykonania. Po oblodzonych leśnych drogach porusza się własnym samochodem w zamian za „kilometrówkę”, a stawka jednostkowa za przejechany kilometr właśnie obchodziła jubileusz 10 lat istnienia w niezmienionej postaci. Obijam wciąż swojego leciwego Rockiego o zamarznięte koleiny, czasem i o inne rzeczy, brnę przez piachy i śniegi ale muszę przecież wszędzie dotrzeć.
Jeszcze gorzej mają jednak kierowcy samochodów wywożących drewno. Ale cóż, musimy pracować, a jazda po gruntowych, leśnych drogach, niezależnie od warunków pogodowych to przecież codzienność. Trzeba też stale monitorować Obrę i kilkanaście jezior pomiędzy lasami leśnictwa, bo okolice Pszczewa są obszarem zagrożonym ptasią grypą. Stwierdzono wirus tej groźnej choroby u jednego z martwych łabędzi niemych. Dlatego również z tego powodu wszyscy wyglądamy objawów wiosennego ocieplenia, bo wtedy mija ryzyko rozwoju ptasiej grypy. Stęskniliśmy się jednak przede wszystkim za ciepłymi, słonecznymi promieniami i zielenią wiosny, której wszystkim nam już bardzo brakuje.
Jak jednak zorientować się, że zima już ustąpiła i nieśmiało pojawia się wiosna w zwiewnej sukience świeżej zieleni? Nie jest to takie proste i jednoznaczne ale mamy przecież fenologię. To dziedzina nauki, która zajmuje się związkiem między zmianami w rozwoju roślin oraz zwierząt, a zmianami klimatycznymi zachodzącymi na określonym obszarze.
Fenolodzy, inaczej niż my spoglądają na podział roku i wyróżniają w nim nie cztery, ale osiem, a czasem nawet dwanaście okresów. Dokonując takiego podziału uważnie obserwują przyrodę i biorą pod uwagę więcej zjawisk. Przyglądają się zatem np. kiełkowaniu i kwitnięciu określonych roślin, pojawianiu, obyczajom i lęgom ptaków, rozwijaniu i zrzucaniu liści. Jakże też pięknie brzmią nazwy nadawane przez nich niektórym fenologicznym porom roku. Bo to nie tylko wiosna ale mamy : przedzimek, spodzimek, pierwiośnie, pełnię wiosny. Pory roku i towarzyszące im zjawiska przyrodnicze obserwują i opisują nie tylko naukowcy, bo bywają one także przedmiotem zainteresowania artystów.
Wszyscy zaglądamy za zakwitającą leszczyną i olchą, wypatrujemy krokusów i przebiśniegów, tokujących kruków i bielików, nasłuchujemy w polu pierwszych skowronków. Ale nawet artyści zwrócili uwagę na werbel dzięcioła lub dzięciołka
Znacie zapewne ten wiersz K I. Gałczyńskiego, szczególnie w wersji śpiewanej przez Marylę Rodowicz w rytm muzyki napisanej przez Adama Sławińskiego w 1969 roku:
Dzięcioł w drzewo stukał,
dziewczę płakało;
dzięcioł w drzewo stukał,
dziewczę płakało;
dzięcioł w drzewo, proszę, proszę,
a dziewczynie łzy jak groszek
albo jak te perły…
Są różne interpretacje tego utworu, nawet polityczne, bo w tekście wiersza oprócz dzięcioła pojawia się też premier. Istotny jest jednak dzięcioł stukający w drzewa. Robi to cały rok, a dlaczego? Bo jest także „doktorem drzew i wrogiem korników” jak słyszymy w piosence dla dzieci śpiewanej przez Irenę Santor:
Dzięcioł w drzewo stuka
Stuk, stuk, stuk
I korników szuka
Puk, puk, puk
Patrzy, które drzewo chore
I ogląda chorą korę
Stuku puku, stuku puk
Dzięcioł to korników wróg
Jednak dzięcioł stuka w drzewa także w innych celach i na różne sposoby. Bo gdy szuka owadów, szczególnie tłustych larw, uderza w drzewo z boku, odłupując nawet spore drzazgi. Podobnie uderza w drzewo wykuwając dziuple. Wszystkie, w zasadzie prawie wszystkie, dzięcioły gnieżdżą się bowiem w samodzielnie przygotowanych dziuplach. Piszę wszystkie, bo w Polsce mamy aż 10 gatunków dzięciołów. Najpospolitszy jest dzięcioł pstry duży
Duży jest tylko z nazwy, bo „gabarytowo”, czyli wymiarami i ciężarem największy jest dzięcioł czarny. Najmniejszy jest dzięciołek ważący tyle, co wróbel i zbliżony do niego wielkością, chętnie korzystający zimą ze słoniny koło leśniczówki:
Pomiędzy dużym i małym dzięciołem pstrym sytuuje się dzięcioł średni. W ostatnim ćwierćwieczu przybył do nas z południa Europy i Bliskiego Wschodu nowy gatunek dzięcioła – białoszyi, zwany też syryjskim. Nie spotykany w dużych kompleksach leśnych, a raczej w parkach i sadach, chętnie osiedla się w miastach i krzyżuje z dzięciołem dużym.
Najrzadszy, ale chyba najbardziej słynny jest dzięcioł trójpalczasty. Lubi suche świerki, a ich obecności w lesie nie lubimy my, leśnicy. Spotykany jest w Puszczy Białowieskiej, gdzie obecnie o suche świerki nietrudno i stał się sławny jako symbol sporu na linii „ekologów” i leśników.
Leśników nikt nie musi przekonywać o znaczeniu martwych drzew dla przyrody i z pewnością pozostawiają ich w lesie tyle, że dzięcioł trójpalczasty z naszych lasów nie zginie. Na brzozach we wschodniej Polsce możemy spotkać inną pstrą rzadkość- dzięcioła białogrzbietego. Bardzo ciekawym i zupełnie nietypowym dzięciołem jest krętogłów. Odlatuje na zimę do Afryki, i to on jako jedyny nie kuje dziupli oraz siada na gałęzi w poprzek, a nie wzdłuż jak inne dzięcioły. Wygląda jak szarobrązowa ćma i syczy jak wąż.
Dzięcioł zielonego częściej zobaczycie na ziemi niż na drzewie. Szuka tam mrówek, czasem też owoców
Jest bardzo podobny do innego dzięcioła- zielonosiwego, z którym czasem się krzyżujące. Gdy zobaczycie w lesie mrowisko z taką dziurą
zazwyczaj jest to sprawka dzięcioła zielonego lub czarnego, bo ich głównym pożywieniem są mrówki.
Dzięcioł czarny jest też swojego rodzaju deweloperem, bo wykuwa duże dziuple w grubych drzewach, chętnie zasiedlane przez wiele gatunków ptaków oraz zwierząt (kuny, wiewiórki, popielice, nietoperze). Otwór wejściowy ma średnicę około 10 cm, a głębokość dziupli sięga 50 cm. Często kuje dziuple w sosnach, chętnie w grubych bukach
Bywa, że wtedy zasiedlają je rzadkie leśne gołębie- siniaki. To nieduże, mniejsze od grzywacza gołębie, które prowadzą skryty tryb życia. Dzięcioł duży z kolei woli kuć w miękkim drewnie, np. w osikach i olchach, także w sosnach. Często jego dziuple mieszczą się w drewnie porażonym przez grzyby, częściowo spróchniałym, a otwór wejściowy umieszczają pod owocnikiem huby, który tworzy praktyczny daszek osłaniający wlot.
Drążąc dziuplę dzięcioły pracują bardzo szybko i wytrwale po kilka, kilkanaście godzin dziennie. Jest ona gotowa nawet w zaledwie kilka dni. Czasem w ich mózgu, chronionym w specjalny sposób gąbczastym obszarem pomiędzy czaszką, a dziobem przed 10 tysiącami wstrząsów dziennie, pojawia się myśl wręcz inżynierska
Prawda, że świetny pomysł na wykorzystanie starej, zarastającej spały żywiczarskiej? Ale bywa, że się mylą, wybierając żerowisko lub miejsce na dziuplę. Czasem, szczególnie młode osobniki dzięciołów robią szkody w domach położonych na skraju młodego lasu. Z braku starych i chorych drzew przysiadają na ścianach budynków i… potrafią wytłuc dziury w elewacji ocieplonego, pięknego domu. Dźwięk powstający przy opukiwaniu pokrytego tynkiem styropianu bardzo przypomina im dźwięk spróchniałego pnia. To zachęta, aby w pobliżu domu zachowywać stare drzewa i nie wycinać każdego suchego konaru w sadzie podczas wiosennych porządków.
Dzięcioł duży miewa też własną kuźnię. To specyficzne miejsce na pniu drzewa, w których dzięcioł duży zaklinowuje szyszki. Gdy przylatuje z nową, pełną nasion, usuwa z niej już wyjedzoną. Pod drzewem z czynną kuźnią zobaczymy, szczególnie zimą sterty szyszek. Można je zbierać do dekoracji ogrodu lub na podpałkę do kominka.
Każdy gatunek dzięcioła ma swoje specyficzne cechy i zwyczaje, które czynią go wyjątkowym i interesującym. Warto je obserwować i poznawać ich zwyczaje, szczególnie zimą, gdy nie ma liści, a dzięcioły odwiedzają ludzkie siedziby.
Jednak niebawem, gdy zima zacznie ustępować wczesnej wiośnie, czyli gdy spodzimek styka się z pierwiośniem dzięcioły są też wyznacznikiem kończącej się zimy. Czy znacie bowiem dźwięk werbli dzięciołów?
Zwiastuje on początek zainteresowania czasem godów, bo dzięcioły są w zasadzie samotnikami i nie przejawiają w ciągu roku zainteresowania towarzystwem, nawet płci odmiennej. Na czym polega to werblowanie? Kiedy dzięcioł stuka w pień szukając pożywienia, odłupuje drzazgi uderzeniami z boku. Jeśli natomiast bębni werblem uderza dziobem pionowo w drzewo (i nie tylko w drzewo). W tym celu ptak z rozmysłem wybiera suchy sęk lub gałąź i uderza dziobem wprowadzając ją w charakterystyczne, daleko słyszalne wibracje. Dzięcioł duży wybiera czasem dość niezwykłe instrumenty do grania – czasem bębni na metalowej latarni ulicznej, rynnach i innych, zwykle metalowych przedmiotach.
Ornitolodzy ten szczególny głos dzięcioła nazywają werblem albo mówią, że dzięcioł bębni. Werbel rozlega się w lesie, parku lub ogrodzie z zasady wyłącznie z końcem zimy i wiosną, jest to bowiem godowy głos dzięcioła. Gdy większość ptaków w tym czasie śpiewa, dzięcioł gra na perkusji. Bębnienie służy dzięciołom do znaczenia terytorium i przywabiania samicy, tak jak innym ptakom śpiew Każdy gatunek dzięcioła inaczej wybija werble. Jednak nie jest łatwo po tym dźwięku rozpoznać gatunek perkusisty. Bębnią samce, a u niektórych gatunków także samice.
Dzięcioł duży -samiec uderza dziobem nawet 20 razy na sekundę po czym następuje przerwa 2-3 minutowa. Samica też bębni, ale wolniej. Dzięcioł średni z reguły nie bębni wcale. Rekordzistą w częstotliwości bębnienia jest dzięciołek, który uderza dziobem nawet 30 razy na sekundę, co człowiek odbiera jako pojedynczy dźwięk, w odstępach 5-sekundowych. Bębni samiec i samica. Werble dzięcioła czarnego dość łatwo rozpoznamy po głośnym i donośnym bębnieniu w grube, suche konary. Bębni powoli, samiec – 17 uderzeń na sekundę, samica – 14. Dzięcioł zielony bębni bardzo rzadko, zajęty poszukiwaniem mrówek. Odzywa się za to przeciągłym gwizdem.
Dzięcioły mają jeszcze inny zwyczaj, który jest symbolem budzącej się wiosny. Praktycznie wszystkie dzięcioły na przedwiośniu obrączkują drzewa. Cóż to takiego? Obrączkowanie drzew przez dzięcioły polega na wykonaniu nakłuć wokół obwodu pnia, najczęściej brzozy lub osiki. Nakłuwa je ostrym dziobem w celu utoczenia z nich słodkiego soku. Regularnie odwiedzają zaobrączkowane przez siebie drzewa i uzupełniają owadzią dietę o cenne cukry i minerały. Słodki, intensywnie wyciekający wiosną syrop zwabia też różne owady, a zatem dzięcioł przy przygotowanej obrączce ma urozmaicone, wykwintne menu. Pojawiają się tam muchy, pszczoły, chrząszcze oraz motyle, w tym rzadka i przepiękna rusałka żałobnik
Wypatrujmy zatem obrączek na drzewach i nasłuchujmy werbli dzięciołów, bo to oznacza że zima ustępuje wreszcie przed magią i misterium wiosny.
Leśniczy Jarek- leśniczy@erys.pl