Urlopu ciąg dalszy – zbytki i swawole

Korzystając z okazji że spadł śnieg pojechałem konno do lasu. Specjalnie pojechałem o zmierzchu, kiedy ruch zwierzyny jest najbardziej intensywny. Intensywny był rzeczywiście, i to dużo bardziej niż się spodziewałem. Już na wjeździe do lasu zauważyłem świeże tropy łosia i ruszyłem jego śladem, chcąc sprawdzić jaki to osobnik. Jechałem za nim jakiś czas, koń fukał czując świeży zapach ale szedł bez oporów – do czasu kiedy spotkaliśmy watahę dzików. Koń zatrzymał się gwałtownie i sądziłem że dojeżdżamy do łosia, ale były to dziki, które wypłoszyliśmy. Jednak nie uciekły jakoś bardzo szybko, wyglądało na to, że niechętnie ruszały się z miejsca, niemniej już po chwili nie było ich nawet słychać, musiały odejść na znaczną odległość. Koń nie lubi bardzo dziczego zapachu i musiałem go intensywnie zachęcać żeby szedł dalej.
21.12.2008

Korzystając z okazji że spadł śnieg pojechałem konno do lasu. Specjalnie pojechałem o zmierzchu, kiedy ruch zwierzyny jest najbardziej intensywny. Intensywny był rzeczywiście, i to dużo bardziej niż się spodziewałem. Już na wjeździe do lasu zauważyłem świeże tropy łosia i ruszyłem jego śladem, chcąc sprawdzić jaki to osobnik. Jechałem za nim jakiś czas, koń fukał czując świeży zapach ale szedł bez oporów – do czasu kiedy spotkaliśmy watahę dzików. Koń zatrzymał się gwałtownie i sądziłem że dojeżdżamy do łosia, ale były to dziki, które wypłoszyliśmy. Jednak nie uciekły jakoś bardzo szybko, wyglądało na to, że niechętnie ruszały się z miejsca, niemniej już po chwili nie było ich nawet słychać, musiały odejść na znaczną odległość. Koń nie lubi bardzo dziczego zapachu i musiałem go intensywnie zachęcać żeby szedł dalej.

Galopem przeleciałem przez robocze pole poligonu. Zauważyłem po tropach, że również tam, na odkrytej ogromnej przestrzeni płyty poligonu ruch zwierzyny jest bardzo intensywny. Na pewno zachętę stanowią duże wrzosowiska, baza żerowa. 

Za poligonem znów las, a wjeżdżając w niego zobaczyłem chmarę jeleni, która przechodziła przez linię oddziałową. Pojechałem dalej prosto, i miałem jakieś przeczucie że zaraz te jelenie znowu zobaczę – i faktycznie. 

Zobaczyłem dwa byki tuż przy drodze i puściłem konia galopem żeby przyjrzeć się im z bliska. Przez jakiś czas prawie jechaliśmy równolegle do nich – ja na koniu po drodze, jelenie obok, wśród drzew. Kiedy jednak uznały, że zbliżam się do nich za bardzo, przyspieszyły gwałtownie, włączyły „trójkę” i jakieś 20 metrów przed drogą dosłownie przeleciały przed nami nad drogą a potem zniknęły jak duchy wśród drzew. Nie sądziłem, że potrafią tak skakać. Nie wiem też, dlaczego przeskoczyły przez oddziałówkę skoro mogły normalnie przebiec. Wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem tego co widziałem – dwa byki nagle skręciły, odbiły się jak sprężyny z czterech nóg (całkiem inaczej jak konie przy skoku przez przeszkodę) , zobaczyłem je na wysokości swoich oczu (wysokości dwumetrowego chłopa na sporym koniu), wylądowały po drugiej stronie drogi (jakieś sześć metrów szerokości) i zniknęły. Zrobiły to z taką gracją, że oczywiste było, że miały jeszcze sporo „zapasu” i w razie potrzeby mogłyby wykonać skok znacznie dłuższy. Niesamowite.