Szacun dla Borowiaków i wszystkich borowych pracujących na klęskowisku

Właśnie wróciłem z Borów Tucholskich. Wiele już widziałem chodząc od dziecka po lasach i sądziłem, że tam praktycznie nic nie może mnie zaskoczyć, ale widok tysięcy hektarów zniszczonego lasu poraził mnie. To niesamowity i jakże przygnębiający obraz.
30.12.2017

Właśnie wróciłem z Borów Tucholskich. Wiele już widziałem chodząc od dziecka po lasach i sądziłem, że tam praktycznie nic nie może mnie zaskoczyć, ale widok tysięcy hektarów zniszczonego lasu poraził mnie. To niesamowity i jakże przygnębiający obraz.

Właśnie wróciłem z Borów Tucholskich. Wiele już widziałem chodząc od dziecka po lasach i sądziłem, że tam praktycznie nic nie może mnie zaskoczyć, ale widok tysięcy hektarów zniszczonego lasu poraził mnie. To niesamowity i jakże przygnębiający obraz.

13674.jpg

Połamane sosny, przygięte do ziemi olchy i brzozy, pogruchotane dęby i buki. Młodniki sosnowe położone, stare drzewa połamane, a wokół błoto i smutek. Szczególnie dla leśnika, bo wiatr zniweczył pracę dwóch pokoleń leśników. To co tu się stało w sierpniu i trwało zaledwie kilkanaście minut okazało się największą klęską w dziejach Lasów Państwowych. Nawałnica zniszczyła lasy na powierzchni aż 80 tysięcy hektarów, co w przeliczeniu na drewno daje masę około 10 milionów metrów sześciennych.

Lasy zostały uszkodzone w okolicach Gniezna, Poznania, Szczecinka ale największe szkody zanotowano na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu, gdzie zniszczenia objęły 14 nadleśnictw. Najbardziej zniszczone lasy w toruńskiej dyrekcji LP można zobaczyć w Nadleśnictwie Rytel. Nadleśniczy z Rytla Antoni Tojza rozwinął mapę nadleśnictwa i pokazywał wyniki inwentaryzacji lotniczej.

 13675.jpg

 Wynika z nich i widać to dokładnie na mapie, że uszkodzenia wystąpiły na ponad 62 procentach (czerwony kolor to najbardziej zniszczony las) powierzchni lasów nadleśnictwa. Zostało tam zniszczone 2 mln m3 drzew, a dla porównania dodam, że w intensywnie użytkowanym nadleśnictwie rocznie pozyskuje się około 100 tysięcy m3 drewna. 2 mln m3 drzew to ogromne straty, które wiele lat trzeba będzie odbudowywać.  Żywioł nie ominął też Parku Narodowego „Bory Tucholskie” - uszkodzone jest ok. 20 proc. powierzchni parku (ok. 1000 ha), z czego połowa bardzo mocno.  Żywioł spowodował też znaczne straty w zasobach przyrodniczych. Na dotkniętych klęską terenach leśnych w zarządzie LP znajdują się rezerwaty, obszary ptasie i siedliskowe Natura 2000, pomniki przyrody i liczne chronione gatunki roślin oraz zwierząt. Wiatr zdemolował piękne i cenne lasy, skarb Borów Tucholskich.

Dokładny rozmiar uszkodzeń w podziale na leśnictwa Nadleśnictwa Rytel obejrzałem oglądając taką tabelę

13676.jpg

Gdy tylko ucichł sierpniowy huragan, który gnał ponad 150 km/h, natychmiast do pracy ruszyli ludzie lasu. Borusy- czyli leśnicy, drwale, zrywkarze, właściciele i pracownicy zakładów usług leśnych, wszyscy, którzy pracują w lesie i jest to praca z pasją, rzucili się w wir pracy. Już w 10 dni po huraganie uporano się z odblokowaniem najważniejszych dróg oraz zapewnieniem ekipom remontowym dostępu do uszkodzonych linii energetycznych.  W najciężej dotkniętych klęską nadleśnictwach z dyrekcji toruńskiej i gdańskiej pracowało łącznie 630 leśników i ponad 600 pracowników zakładów usług leśnych. Natychmiast wyjechało do pracy 40 harwesterów, około 120 ciągników z przyczepami samozaładowczymi i mnóstwo innego sprzętu LP oraz firm leśnych. Ludzie lasu pomagali w udrożnieniu ponad 1,5 tys. km dróg i kilkuset kilometrów terenów pod liniami energetycznymi. Czy ktoś wspomniał o tym w relacjach telewizyjnych, radiowych czy pisał o tym w prasie? Nie widziałem, nie słyszałem…

Zalegająca na terenach klęski plątanina połamanych i powalonych drzew bardzo utrudnia pracę. Trudno tam po prostu  wejść do lasu, który zresztą obecnie bardzo zagraża bezpieczeństwu ludzi. Dlatego najmocniej dotknięte żywiołem nadleśnictwa od razu wprowadziły zakazy wstępu do lasu. Jednak leśnicy i drwale musza tam przebywać i pracują tam cały dzień, a czasem tak jak leśne maszyny, także w nocy. Obecnie na klęskowisku można zobaczyć wielu drwali i ponad 140 harwesterów. Maszyny jednak nie wszędzie wjadą i zulowcy pracują ręcznie w bardzo trudnych warunkach. Leśnicy nadzorują prace, odbierają kilometry stosów drewna i wydają, bywa,  po kilkadziesiąt samochodów dziennie.

Wszystkie  miejsca, gdzie prowadzone są prace oznakowano tablicami ostrzegawczymi. W trosce o własne zdrowie i życie należy bezwzględnie przestrzegać tych zakazów. Na drogach w okolicach tych terenów też należy być ostrożnym, bo w kolejce czekają tam samochody wywożące już uprzątnięte drewno.

13677.jpg

 Pilotują je leśnicy, którzy nieustannie jeżdżą w tym jakże trudnym terenie prywatnymi samochodami, urywając mosty i tłumiki, łamiąc osie, drążki, przeguby, niszcząc zawieszenia i inne elementy. Do tego wciąż pada deszcz, który zamienia leśne drogi w bagniska.

Borusom, czyli wszystkim ludziom lasu, którzy tak sami siebie czasem nazywają nie jest łatwo. Dopada ich zmęczenie, stres, wyczerpanie z racji nieustannej gotowości i pośpiechu. Ich ogromne zaangażowanie okazało się nad wyraz efektywne, bo  po  trzech miesiącach od nawałnicy na terenie toruńskiej dyrekcji LP uprzątnięto już  około 20 procent uszkodzonych lasów.

13678.jpg

 Wielu z borusów to Borowiacy. Wiecie kto to taki?

 Borowiacy Tucholscy, którzy sami siebie nazywają także Borusami to zwarta grupa etnograficzna pochodzenia kaszubskiego, mieszkająca w północno-środkowej części Borów Tucholskich. Czasem dzieli się Borowiaków na dwie pomniejsze grupy:

 

– kaszubiących Boraków, zamieszkujących tereny w okolicach Chojnic, Konarzyn i Swornegaci

 

– niekaszubiących, posługujących się gwarą borowiacką – Borowiaków Tucholskich, zamieszkujących powiat tucholski oraz okolice Czerska, Rytla, Osiecznej, Osia, Świekatowa, Lniana.

Są też Borowiacy Kujawscy związani z Wielkopolską i Borowiacy Sandomierscy.

Wszyscy Borowiacy to ludzie od zawsze związani z lasem. Słabe ziemie i rozproszone pośród Borów Tucholskich osady ludzkie niejako zmuszały ich od wieków do trudnienia się zbieractwem, łowiectwem i pracami leśnymi. To dumny i bogaty w tradycje lud, o którym pomorski regionalista Julian Rydzkowski pisał tak:

Życie wśród cichych Borów nie sprzyja rozwojowi życia towarzyskiego. Borowiak stał się małomówny, ostrożny i nieufny. Nie znaczy to, że nie znajdziemy w Borach gościnnych progów. Szukający pomocy nie opuszcza borowiackich gospodarstw zawiedziony”.

W dzisiejszej, czasem na siłę unifikującej się  Europie,  nie jest to, na szczęście, lud wymarły. Dziś kolejne pokolenia Borowiaków żyją tutaj, w swoich rodzinnych stronach i wielu z nich jest borusami, czyli leśnikami czy drwalami. I cale szczęście, bo dzięki ich cechom, które tak opisywał wspomniany Julian Rydzykowski:

  „Borowiak liczy na własne siły i zaradność, wyrobił on w sobie silne poczucie wolności, która pozwala mu na szczerość bez używania wielkich słów”

lasy są przywracane do życia. Jednak o ile pozyskanie drewna z wiatrołomów i wiatrowałów odbywa się na bieżąco i bez większych przeszkód, i choć wielkim problemem staje się przejezdność dróg wywozowych, to wielkim wyzwaniem będzie odnowienie zniszczonego lasu.

Tak to ujął Dyrektor RDLP Toruń Janusz Kaczmarek, leśnik z wielopokoleniowego rodu tradycyjnych borusów:

13679.jpg

 Drzewostany zostaną odnowione z wykorzystaniem pełnego potencjału siedlisk i mikrosiedlisk, a skład gatunkowy będzie maksymalnie zróżnicowany. Do sadzenia lasu trzeba jednak będzie zaangażować ponad 4 tysiące osób każdego dnia, przez sześć wiosennych tygodni, i to przez trzy kolejne lata. Planujemy zakończyć usuwanie zniszczonych drzew do połowy 2019 roku , a od wiosny 2019 do jesieni 2021 musimy odnowić te obszary. Liczymy na wojsko, uczniów szkół leśnych, a także brać leśną z innych części kraju.

Na części Borów Tucholskich pozostały już tylko zwiezione na stosy karpy po wywróconych drzewach i rozdrobnione gałęzie

13680.jpg

Ciągniki z rozdrabniaczami porządkują na bieżąco powierzchnie, z których już wywieziono drewno

13681.jpg

Za chwilę wrócą tam młode drzewka, tak jak w pobliskim Nadleśnictwie Trzebciny, gdzie wiatr w 2012 roku powalił las na blisko 470 hektarach i połamał ponad 137 m3 drzew. Dziś to miejsce wygląda tak:

13682.jpg

Jestem pełen podziwu dla pracy borusów i Borowiaków, którzy pracują w bardzo trudnych warunkach. Dyrektorzy i nadleśniczowie maja przed sobą ogromne wyzwanie organizacyjne i decyzyjne

13683.jpg

Jednak najwięcej potu i twórczego zaangażowania wymaga w tym szczególnym miejscu praca pilarzy, zrywkarzy, operatorów maszyn, przewoźników drewna, podleśniczych i leśniczych.

 Wielki szacun dla Was borusy z Borów Tucholskich i wszystkich innych miejsc dotkniętych tragicznym żywiołem.

 Raczej nie pokazują nas, leśników i drwali, w ogólnopolskiej telewizji, zatem nie pokażą i Was, nie znajdziecie się pewnie na okładkach czasopism, nie będą Was chwalić ani dawać za wzór dla innych, ale ta praca dla dobra lasów i przyszłych pokoleń stanie się z pewnością konkretnym symbolem najwyższej marki polskich leśników.

Wszystkim Borusom z klęskowiska kłaniam się nisko i z szacunkiem – Darz Bór!

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl