Polska masakra piłą mechaniczną

Tak jak informowałem w poprzednim wpisie właśnie rozpoczęła się kalendarzowa i astronomiczna wiosna. W poniedziałek obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Wróbla. To dzień, który przypomina nam o problemach małego, sympatycznego ale coraz rzadszego ptaszka, który od zarania żyje blisko ludzi. Z kolei dziś, 21 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Lasów, ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. W tym roku MDL jest poświęcony lasom jako źródłu energii.
21.03.2017

Tak jak informowałem w poprzednim wpisie właśnie rozpoczęła się kalendarzowa i astronomiczna wiosna. W poniedziałek obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Wróbla. To dzień, który przypomina nam o problemach małego, sympatycznego ale coraz rzadszego ptaszka, który od zarania żyje blisko ludzi. Z kolei dziś, 21 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Lasów, ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. W tym roku MDL jest poświęcony lasom jako źródłu energii.

Zrównoważona gospodarka leśna jest kluczem do zwiększenia roli lasu, jako źródła energii odnawialnej. Drewno to wspaniały, odnawialny, naturalny i potrzebny wszystkim surowiec, mający około 30 tysięcy zastosowań. Dlatego w tym roku Lasy Państwowe oferują ludziom 40,5 mln m3 drewna pochodzącego z naszych, państwowych lasów. Dla przemysłu to wciąż za mało, dla ludzi kochających przyrodę zawsze za dużo. Bo wolą drzewa niż drewno. Przerażają ich wielkie stosy drewna w lesie, które można oglądać na moich fotografiach. Ale oni także potrzebują drewna. Siedzą na drewnianych krzesłach, podkładają do kominka... Prawie połowa światowej produkcji drewna jest zużywana do gotowania, ogrzewania czy wytwarzania energii elektrycznej. Lasy dysponują zapasem energii dziesięciokrotnie przewyższającym roczne zużycie energii na całym świecie.

 

Zgromadzenie Ogólne ONZ, choćby przy okazji Dnia Lasów  zwraca uwagę, że ważna jest nie tylko powierzchnia lasów, ale również zadrzewienia w mieście i na wsi. Drzewa wokół naszych domów poprawiają  komfort życia, zacieniają budynki i mają wiele różnych pożytecznych funkcji. Choć nie wszyscy uważają, że drzewa są zawsze pożyteczne, stąd wycinają je, jeśli tylko znajdzie się jakiś powód. Czasem nawet bez powodu, dlatego już jakiś czas trwa „polska masakra piłą mechaniczną”… W miastach i wsiach, wzdłuż dróg i w parkach, na cmentarzach czy  skwerach. Już dość długo toczy się nasycona wielkimi emocjami dyskusja na temat „rzezi drzew”. Zwykle mało merytoryczna i rzeczowa, nasycona raczej dążeniem do pozornej sensacji i pragnieniem dokopania komuś niż pokazaniem prawdy.  Nie uczestniczyłem w niej dotąd czynnie, może ku zaskoczeniu i zdziwieniu czytelników moich blogowych zapisków. Dlaczego? Przecież wielokrotnie zabierałem w blogowych tekstach głos w sprawie wycinki drzew. Wiem jakie emocje targają ludźmi, którzy podczas kolejnej wyprawy do ulubionego zakątka lasu zamiast starych, dobrze znanych sosen czy buków zobaczyli zrąb, czyli świeże pniaki, połamane gałęzie i ślady wielkich opon.

13213.jpg

 Wszyscy  wtedy odczuwamy smutek i żal. Wierzcie mi, że leśniczy i zulowiec- drwal czy operator wielkiego harwestera, także…

Podobne uczucia targają nami gdy natrafimy na ślady trzebieży, która przerzedziła znaną nam od dawna sośninę, buczynę czy dąbrowę. Często taki widok budzi złe emocje i bunt, wywołuje poczucie krzywdy oraz pretensje do leśników. Czemu wciąż wycinają drzewa? Jak można tak radykalnie zmieniać, a może wręcz niszczyć tak piękny las?

Sztuka leśna, bo tak zasady utrzymania trwałości lasu i podaży drewna nazywają leśnicy, to dziś dziedzina skomplikowana i zróżnicowana, złożona z wielu gałęzi nauki i praktyki. Trudno jednoznacznie określić dokładnie kiedy się narodziła, ale umownie można przyjąć, że na przełomie XVIII i XIX wieku. Człowiek już wiele lat temu podporządkował sobie świat przyrody i korzysta z niego nieustannie pod kątem swoich potrzeb. Pewnie dlatego, że od wieków uważa się za pana wszelkiego stworzenia. Może dlatego już dawno temu w mitologii pojawił się Pan, czyli wywodzący się z Arkadii bożek opiekuńczy lasów i pól. Przedstawiany w postaci pół człowieka i pół zwierzęcia przebywał w zaciszu drzew i nakazywał o nie dbać. W każdym z nas tkwi atawistyczny szacunek dla starych drzew i lasu, który jest źródłem życia, pożywienia oraz zapewniał od wieków ludziom schronienie. Po okresie plądrowniczej i mało racjonalnej gospodarki w lasach zaczęto stosować zasady, które  świadczyły o celowości gospodarowania w nich człowieka. To właśnie leśnicy i zasady sztuki leśnej dowodzą, że aby umiejętnie korzystać z tego żywego tworu, trzeba go hodować, chronić, leczyć, a przede wszystkim obserwować i rozumieć. Wtedy trwa  wiecznie i nieustannie się rozwija. Zamiana drzew w drewno to sprawa zupełnie naturalna w tym procesie i rzecz o wycinaniu drzew, jako sentencję trwałości lasu bardzo zgrabnie ujął już dawno temu Ignacy Krasicki. Oprócz  talentu literackiego był on także znającym się doskonale na sprawach lasu oraz drewna biskupem warmińskim. Krasicki pisał tak:

„Jest to stary błąd, na tym utrzymanie lasu zasadzać, żeby żadnego drzewa nie tykać. Każda rzecz w przyrodzeniu ma swój kres, do którego przyszedłszy, trwa czas niejaki w doskonałym stanie, ten przebywszy, psuć się musi. Drzewo przestarzałe staje się niezdatnym i próżno miejsce zalega: trzeba go więc w czasie doskonałej jego pory wycinać, ale w tym wycinaniu tak poczynać roztropnie, żeby aktualna korzyść dalszej nie przeszkadzała.”

Przyrodnicy i ekolodzy wciąż jednak zarzucają leśnikom, że dewastują lasy, nadmiernie je wycinając. Czasem tworzą medialny obraz leśnika jako rzemieślnika z siekierą oraz piłą. Bywa, że podejrzewa się leśników o to, że mocno tną lasy, pozyskują ogromne ilości drewna z chęci zysku i zapewniają sobie w ten sposób wpływy do budżetu. Nic bardziej mylnego. Lasy Państwowe są jednostką samofinansująca się i pokrywającą koszty szerokiej działalności z własnych przychodów. Taką wiedzę ma jednak tylko 12% Polaków, z kolei 53% twierdzi, że lasów w Polsce ubywa, choć zielone zasoby wciąż rosną. A leśnicy, którzy z jednej strony są obdarzani dużym zaufaniem społecznym, a z drugiej wciąż podejrzewani o niecne zamiary, wykonują wiele pożytecznych zadań i udostępniają las wszystkim, którzy chcą z niego i jego różnych funkcji prawidłowo korzystać.  

 Powszechna wycinka drzew, z którą ostatnio mamy do czynienia odbywa się według medialnych doniesień podobno na mocy zmiany ustawy o ochronie przyrody, nazywanej „lex Szyszko”. Nazywa się ją rzezią, a mnie skojarzyła się z serią horrorów, czyli z „Teksańską masakrą piłą mechaniczną”. Czy jednak jest tak naprawdę?  Nie wszyscy biegają z piłą wokół swoich drzew. Znam pewne starsze małżeństwo, które od lat nie pozbyło się lipy rosnącej na wprost drzwi garażu

13212.jpg

Choć wiem, że nieraz kupowali kolejne detale do uszkodzonego kontaktem z tym drzewem auta. Po liberalizacji przepisów ochrony przyrody nadal nie usunęli drzewa. Zatem nie wszyscy są wrogami drzew i zwolennikami wycinki. Choć oczywiście znajdzie się wiele dowodów ludzkiej głupoty...

Z zainteresowaniem ale też ze zdumieniem czytałem i czytam codzienne  informacje na temat wycinki drzew. We wszelkich doniesieniach jednak do jednego worka wrzucono wycinanie drzew na prywatnych podwórkach, ulicach i miejskich skwerach, przy drogach publicznych i w lasach. Pisze się tam o „zulowcach”, którzy ponoć nie mogą sprostać zleceniom wycinki na prywatnych posesjach, a tuż obok o wyciętych przez leśników stu dębach w Puszczy Białowieskiej. Pokazuje obrazy wyciętych alei przy drogach czy pniaki na miejskich skwerach, ale to przecież wycinki, które nie mają nic wspólnego z przepisem zezwalającym na wycinkę drzew osobom prywatnym na własnej działce.

Dlaczego leśniczy ze zdumieniem czyta te doniesienia? Bo wyziera z nich wielka niewiedza na temat drzew, gospodarki leśnej i ochrony przyrody. Może zatem na nic nasze wieloletnie starania i zwykle społeczna praca w edukacji leśno-przyrodniczej? Może na nic pogawędki o lesie w przedszkolach i szkołach, taszczenie ze sobą jelenich „rogów” i spotkania przy ogniskach? Jakość informacji o wycinkach drzew, a szczególnie komentarzy czytelników pod nimi świadczy dobitnie o wciąż kiepskim stanie wiedzy przyrodniczej naszego społeczeństwa. Jest też  dowodem na to, że nasze starania edukacyjne należy kierować przede wszystkim w stronę dziennikarzy i urzędników, szczególnie tych z dużych miast. Bo ludzie ze wsi, wychowani w kontakcie z przyrodą, z całą pewnością nie zrobią jej krzywdy. Jestem o tym przekonany, bo żyję już pół wieku na wsi, w najbardziej zalesionym i zadrzewionym zakątku Polski.  

Nie mnie, leśniczemu, oceniać walory zmiany prawnej, podpisanej przez ministra środowiska i pozwalającej ludziom dysponować swoją własnością. Ale co złego jest w tym, że ktoś, nie pytając się urzędnika usuwa drzewo, które zagraża czy przeszkadza? Drzewo, które sam posadził? Wycina samosiejki porastające zaniedbaną albo niedawno kupioną rolę? A jak było do tej pory? Trzeba było przejść urzędniczą procedurę, która i tak w przeważającej części kończyła się wycięciem drzewa. Niektórzy wcześniej „pomagali" drzewu uschnąć, podlewając je różnymi specyfikami, kalecząc szyję korzeniową itd. Dlatego we wszystkim należy zachować umiar. Mądry człowiek jeśli usunie drzewo, które sam posadził, zasadzi inne- mniejsze lub mniej kłopotliwe. Człowiek-szkodnik, zawsze znajdzie sposób, aby pozbyć się drzewa i będzie biegał z piłą jak filmowy, teksański morderca…

Problemem jest przede wszystkim to, że nie mamy porządnego systemu czynnej ochrony przyrody i nadzoru nad przestrzeganiem prawa. Przecież nie chodzi tylko o „lex Szyszko”! Spójrzmy choćby do planów miejscowych regulujących zagospodarowanie miejsc publicznych i prywatnych posesji. Jest tam dokładne określenie rozmieszczenia zieleni wysokiej i niskiej, powierzchnia zabudowy, uregulowana kwestia ogrodzeń, że nie wspomnę o rodzaju ogrzewania( ważne w dobie mody na smog) i kolorze dachówki. Ale kto egzekwuje te przepisy? Czy ktoś zna gminę, gdzie dobrze działa ochrona przyrody?

Szanuję urzędników i wcale się z nich nie naśmiewam, ale raczej skupiają się oni na „działalności administracyjnej”: procedurach, terminach, pismach. Czy obrońcami przyrody są ci, którzy teraz podjęli głośną, medialną wrzawę o rzezi drzew? Przyrodę chroni się jako całość, jej elementem jest także człowiek i jego dobro. Dlatego każdy z nas musi uczestniczyć w ochronie przyrody, a do tego potrzebna jest wiedza, czyli ciągła nauka, edukacja przyrodnicza oraz chęć do działania. Należy przecież  wywierać presję na sąsiedzie, który wycina wszystko zielone wokół siebie, zarządcy drogi, który wyrzyna bez potrzeby piękne aleje, rolniku niszczącym śródpolne remizy oraz na urzędnikach, którzy swoimi decyzjami usuwają drzewa z miasta.

Trzeba jednak chęci, odwagi i wiedzy. Wszyscy Polacy znają się podobno na leczeniu, piłce nożnej, ostatnio także na skokach narciarskich. Okazało się teraz, że wszyscy są także ekspertami od Puszczy Białowieskiej, wycinki drzew i prawa ochrony przyrody, znacznie lepszymi niż minister z profesorskim tytułem. Medialny rwetes wywarł presję na politykach, którzy zapowiedzieli zmianę prawa, co spowodowało jeszcze większy pęd do pił. Czy nie lepiej było zająć się edukacją przyrodniczą wszystkich podwórkowych drwali? Rzetelnie przedstawić argumenty na solidnych, przyrodniczych podstawach? Ale to jest jak dobro- ciche i niewidoczne, a medialny szum sprzyja politycznym rozgrywkom i kreowaniu popularności. W Polsce są tysiące hektarów lasów, gdzie nie wycina się drzew. To parki narodowe, rezerwaty, ostoje ksylobiontów ( organizmów żyjących wyłącznie na martwym drewnie), biogrupy pozostawiane na zrębach przez leśników. Łatwo  zauważyć, że takie lasy są zwykle bardzo nieprzyjazne i wręcz nieprzydatne człowiekowi. Gęsty podszyt i podrost, powalone pnie, duża ilość gałęzi nie sprzyja turystycznemu czy rekreacyjnemu korzystaniu z tego lasu. Szlachetne gatunki szybko tam giną i osika wypiera dąb, a trzcinnik storczyki. Zwykle nie można tam zbierać jagód czy grzybów, a najczęściej w ogóle nie ma tam wstępu dla człowieka. A lasy są przecież dla ludzi. Stąd ze zdumieniem możemy zauważyć, że lasy kształtowane przez leśników poprzez wycinanie drzew, są dla nas wszystkich bardziej atrakcyjne. Praca leśnika zaczyna się niepostrzeżenie w cieniu starych drzew, jest głośna i widoczna w postaci pniaków po ścince i zamyka się ciszą kolejnego pokolenia lasu. Pniaki po wyciętych drzewach szybko zarastają, uprawy zamieniają się w młodniki, a te szybko dojrzewają w dorodne bory, dąbrowy, buczyny. Wbrew temu, co sądzą niektórzy, którzy kreują się na znawców ochrony przyrody na tym polega fenomen lasu, w którym gospodarzą leśnicy. Tak samo może być w zadrzewieniach miejskich i wiejskich, ale oprócz piły należy też uzbroić się w wiedzę i pokorę wobec przyrody… Potrzeba na to czasu i dobrej woli. Może przedstawiciele nauki i mediów pomogą  w edukacji swoją rzetelnością i zaangażowaniem?

 Ale to mój pogląd, wyrażony w tak szczególnym dniu, który to pogląd leśniczego zapewne nie wszyscy podzielają. Pewnie „rozstrzelacie mnie” w licznych komentarzach. Przecież leśniczych jest w Polsce tylko nieco ponad 5 tysięcy...

Leśniczy Jarek    - lesniczy@erys.pl