Leśniczy to nie Bronek Talar
Dziś ze zdumieniem zauważyłem, że nie sprawdziły się przepowiednie dotyczące końca świata i trzeba jak co roku ostatecznie zakończyć i rozliczyć wszelkie prace w leśnictwie. Nie odzywałem się kilka dni, bo wiele się działo się w moim leśnictwie i całej firmie. Bo tam, jak we wszystkich nadleśnictwach w kraju trwa gorączkowe liczenie.
Specjaliści z działów technicznych dopinają umowy podpisane z odbiorcami drewna i obliczają ile kubików potrzeba jeszcze do zamknięcia planu sprzedaży oraz ile można przyjąć na stan leśnictw, aby precyzyjnie wykonać plan pozyskania. Podobnie trzeba w punkt rozliczyć umowy zawarte z zulowcami na wykonanie usług leśnych. Leśniczowie nie rozstają się z kalkulatorami. Przecież to w leśnictwie jak w oku soczewki skupia się cała gospodarka leśna i towarzyszące jej zamierzenia remontowe oraz inwestycyjne. Do końca roku pozostało już niewiele dni i z wszystkim trzeba zdążyć i trafić w punkt. Bo dzisiejsze leśnictwo, pomimo tego, że jest to praca na żywym, często nieprzewidywalnym organizmie, opiera się na bardzo precyzyjnym planowaniu. Obecnie straciło zupełnie aktualność powiedzenie: „W lesie i w wodzie- niepoliczone”. Planuje się ilość, jakość i rodzaj drewna do pozyskania oraz do sprzedania w skali roku. Drewno powstaje z drzew wyciętych podczas zabiegów gospodarczych, które są dokładnie zaplanowane co do rodzaju i miejsca:
Trzebieże czy czyszczenia muszą być wykonane w tym roku, bo należy w pełni realizować przygotowany na 10 lat plan urządzania lasu i ich roczny rozmiar jest elementem umowy podpisanej z ZUL-em. Wszystko to składa się na plan kosztów, którego wykonanie jest gwarancją osiągnięcia założonego wyniku finansowego. Brzmi to strasznie skomplikowanie i łatwe nie jest, ale każdy leśniczy, oprócz codziennych zadań terenowych musi poradzić sobie także w zmaganiach z logistyką, ekonomiką i rachunkowością. Co ważniejsze, wszelkie plany muszą być realizowane dokładnie, czyli w punkt. Leśniczy to nie „stachanowiec”, ani nie Bronek Talar. Pamiętacie polski serial „Dom”? To tam w realiach odbudowującej się po wojnie Warszawy znajdziecie opowieść o przodowniku pracy Bronku Talarze, który wyrabiał 130 % normy i więcej. Kiedyś, w innej sytuacji polityczno-gospodarczej także leśniczowie musieli wykonywać plany ponad normy. Przecież socjalistyczna ojczyzna potrzebowała drewna dla kopalń, hut i fabryk. Za przekroczenie zaplanowanej ilości pozyskiwanego drewna wypłacano leśniczemu i jego robotnikom premie. Ale wtedy liczyło się tylko drewno i nikt nie zawracał sobie głowy społecznymi funkcjami lasu. Dzisiaj czasy przekraczania norm w stylu Bronka Talara odeszły w niepamięć. Wszystko , co zaplanowano musi być w pełni zrealizowane i nie ma mowy o odstępstwach w górę czy w dół. Hektary trzebieży, metry drewna i złotówki kosztów oraz przychodów muszą się zgodzić. Leśniczowie często spotykają się teraz na krótkich naradach, które nazywają giełdami. Bo tam trwa ruch jak na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych:
Jeden leśniczy ma za mało kubików aby wykonać rozmiar trzebieży, innemu zostaje za dużo w planie pozyskania, ale nie ma już planowych zabiegów i nie może pozyskać potrzebnego drewna. Odbiorcy drewna naciskają na pełna realizację umów i pomimo śniegu czy błota wciąż jadą z leśnictw samochody z drewnem:
Do tego dochodzi jeszcze pełna realizacja zadań z ochrony przeciwpożarowej, turystyki i hodowli lasu. Trzeba także pamiętać o czyszczeniu budek lęgowych i zawieszeniu nowych:
Zakończyć należało także awansowe przygotowanie gleby pod wiosenne odnowienia, no i wywiesić karmę dla ptaków, żeby nas nie obgadały w wigilijną noc, że o nie kiepsko dbamy. Wszystko musi idealnie pasować w skali nadleśnictwa. Oczywiście wszystko trzeba sumiennie udokumentować i przekazać prawidłowo sporządzone dokumenty do nadleśnictwa, a zapewniam Was, że nie jest to takie proste:
Coraz bliżej święta i zarówno w zimowym lesie, jak i na ulicach miast można poczuć magię świąt:
Na warszawskiej giełdzie dzwoni dzwon:
A na giełdzie leśniczych wciąż dzwonią telefony i przekazywane są pilne informacje do podleśniczych i zulowców. To naprawdę ostatni dzwonek, aby wykonać wszelkie zadania na 100%. To nie koniec świata, jak powtarzał pan Popiołek w serialu „Dom”, ale łatwiej było przekraczać normy z kielnią w ręku jak Bronek Talar niż wszelkie zadania w leśnictwie wykonać w punkt. Ale leśniczowie potrafią to wykonać znakomicie…
Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl