Kłody zamiast dłużyc

Nie wiem czy zwróciliście uwagę na samochody z drewnem, których tak wiele widać na naszych drogach. Ostatnio coraz rzadziej widuje się samochody z dłużycami, przynajmniej w zachodniej Polsce, a coraz częściej z kłodami. Wiem, pewnie większość ludzi powie: „drewno jak drewno, co za różnica kłoda czy dłużyca?” Dla leśników to istotna różnica, bo przygotowanie do odbioru i wywozu z lasu dłużyc oraz kłód mocno się różni i wymaga innego nakładu czasu pracy.
02.12.2015

Nie wiem czy zwróciliście uwagę na samochody z drewnem, których tak wiele widać na naszych drogach. Ostatnio coraz rzadziej widuje się samochody z dłużycami, przynajmniej w zachodniej Polsce, a coraz częściej z kłodami. Wiem, pewnie większość ludzi powie: „drewno jak drewno, co za różnica kłoda czy dłużyca?” Dla leśników to istotna różnica, bo przygotowanie do odbioru i wywozu z lasu dłużyc oraz kłód mocno się różni i wymaga innego nakładu czasu pracy.

Królową naszych lasów jest sosna, stąd siłą rzeczy zdecydowana większość drewna, które wyjeżdża z polskich lasów to drewno sosnowe. Pozyskanie drewna, czyli zamiana drzew w drewno jest trudnym tematem. Wielokrotnie go poruszałem w blogowych zapisach i choć wiem, że wielu czytelników ma leśnikom za złe, że wciąż wycinają drzewa, to jednak inaczej raczej nie będzie. Pozyskanie drewna w Polsce wciąż rośnie i pewnie będzie rosło. W tym roku wyjedzie z polskich lasów około 38 mln m3 drewna. Jak to wygląda na przestrzeni lat najlepiej zilustruje ten rysunek:

12162.jpg

 

Jednak bez obaw, nie zniszczymy, nie wytniemy, nie zubożymy naszych państwowych lasów, bo ich wciąż przybywa, są coraz starsze i coraz zasobniejsze w drewno. Spójrzmy na inną ilustrację:

12163.jpg

 

Często posądza się leśników o pazerność, chęć wycinania drzew w celu osiągnięcia dodatkowych dochodów. To oczywiście nieprawda, choć kiedyś był stosowany akcydens. To pojęcie, które kojarzy się nam z poligrafią, drukami okolicznościowymi. Słowo akcydens  jednak w dawnej polszczyźnie oznaczało także coś dodatkowego. W czasach istnienia dawnej służby leśnej lasów rządowych akcydens był to dodatek do uposażenia ówczesnych leśników. Bywał przyznawany przez właściciela lasów jako udział w dochodach pochodzących ze sprzedaży drewna. To jednak historia i dziś płace leśników ustalane są według innych zasad.

Drewno, czy to w postaci dłużyc, kłód czy wałków, a nawet gałęzi zabiera wiele czasu pracy leśnika. Szczególnie, gdy jest wyrabiane i odbierane w postaci kłód.

Co to jest kłoda?

12164.jpg

 

 Czasem nawet na niektórych ludzi mówi się, ze są jak kłoda drewna. Są to ludzie nieczuli, pozbawieni uczuć, bardziej przypominający robota lub manekina niż szczęśliwego człowieka.

Kłoda drewna według naszej, leśnej terminologii to sztuka drewna okrągłego o długości do 6 metrów. Jest to bardzo uproszczona definicja, bo dziś, w czasach gospodarki rynkowej, reguluje ją każdorazowo umowa pomiędzy leśnikami, a odbiorcami drewna. Dlatego kłody wyrabiane są w bardzo różnych długościach np.: 2m, 2,10, 2,40, 3,50, 5, 6m itd.

Dawniej (choć obecnie także wyrabia się dłużyce) drewno wielkowymiarowe, czyli „tartaczne” wyrabiano powszechnie w dłużycach. Był to cały pień ściętego drzewa o długości powyżej 6 m, o średnicy w górnym, czyli cieńszym końcu 14 cm. Pozostała część wierzchołkowa jest cięta w wałki papierówki czy opałowe (fragmenty krzywe i z wadami ). Ścięte drzewa wyrabiane w dłużycach mierzy najczęściej bezpośrednio na zrębie. Taśmą mierzy się długość, a średnicomierzem, czyli klupą średnicę w połowie długości. Potem ciągnik zrywkowy dociąga lub dowozi dłużycę do drogi wywozowej i układa je w tzw. mygły. Stamtąd jadą do tartaku. Odbiórka czyli pomiar i klasyfikacja drewna to podstawowe zajęcie podleśniczego

12165.jpg

 

To on, niezależnie od pory roku i warunków atmosferycznych nadzoruje bezpośrednio pracę maszyn lub drwali i dba o dokładność. Doskonale zna wady drewna, wymagania jakościowe i wymiarowe odbiorców oraz zasady manipulacji surowca, które mają na celu jak najkorzystniejszą jego sprzedaż.

 Dłużyce gdy trafią na plac manipulacyjny w tartaku są tam klasyfikowane i rozcinane na mniejsze kawałki, czyli kłody. Jedne na więźbę dachową, inne na stolarkę czy na surowiec do budowy architektury ogrodowej. Wymaga to zatrudnienia ludzi, fachowego dozoru i powoduje straty drewna. Dlatego odbiorcy drewna już dawno temu postanowili te nakłady przerzucić na leśników i kupują kłodowane drewno.

12166.jpg

 

Zamawiają drewno o konkretnych wymiarach, które musi być przygotowane z dokładnością czasem nawet do 1 cm. Przykładowe wymagania:

„ Praktycznie proste, bez pęknięć, o średnicy  14-24 cm, długość 3m + nadmiar długości nie przekraczający 5 cm. Ilość wywozowa 27 m3”.

Drewno w kłodach musi być bardzo dokładnie okrzesane, końce równo przycięte prostopadle do osi kłody

12167.jpg

 

Wszelkie pęknięcia dyskwalifikują sortyment, szczególnie rozłupy

12168.jpg

 

Wszystko wydaje się proste, logiczne i w zasadzie łatwe do wykonania, gdyby w miesiącu należało pozyskać 30-50 m3 kłód. A co gdy pozyskuje się 500, 800, 1000 m3? Pracę wykonują wtedy najczęściej harwestery, które pracują w gałęziach, trudnych warunkach terenowych i pogodowych. Podleśniczy, który nadzoruje ich pracę co jakiś czas razem z operatorem harwestera kontroluje długość kłód

 

 12169.jpg

Każdą kłodę trzeba dokładnie obejrzeć, bo odbiorcy są bardzo wymagający. Maszyna jednak może okazać się czasem zawodna, szczególnie gdy ma już parę lat pracy za sobą. Pracuje ona także „późnymi popołudniami” i w soboty, gdy leśnicy, choć czasem teoretycznie mają czas wolny… Bywa, że niektórzy odbiorcy grymaszą, że kłody są przygotowane przy użyciu harwestera, bo według nich na pobocznicy pnia pozostają ślady po rolkach głowicy, które powodują mikropęknięcia w drewnie.

 12170.jpg

Cóż, takie jest prawo kupującego, że może grymasić i stawiać warunki.

 Ale dziś, gdy w jednym leśnictwie pozyskuje się 10-15 tysięcy m3 drewna w sortymentach o takiej rozpiętości, że nie mieszczą się na kartce formatu A4 nie ma innej możliwości. Od maszyn pewnie nie ma odwrotu, tak jak od intensywnego pozyskiwania drewna z naszych lasów.

 Bardzo pracochłonna jest też odbiórka kłód i przygotowanie ich do wywozu. Wcześniej każdą kłodę odbierano posztucznie (mierzono długość i średnicę w połowie długości) i nadawano jej osobny numer. Pamiętam grudzień  2008 roku, gdy musiałem przygotować ponad 300 m3 kłód. Na każdej z nich po pomiarze trzeba było napisać nr lubryką (kredą do znakowania drewna), ponieważ odbiorca nie chciał plastikowych oznaczników, zanieczyszczających mu gotowy wyrób. Układaliśmy kłody w stosy, wyliczając masę potrzebną do załadowania jednego samochodu i oznakowując je liczbami rzymskimi.

12175.jpg

 Bo na każdy samochód trzeba wystawić kwit wywozowy z numerami załadowanych sztuk. Ile czasu trzeba poświęcić na odczytanie numerów nieraz nawet ponad 200 kłód i „wrzucenie” ich do rejestratora wie każdy leśniczy, a jeszcze lepiej podleśniczy, bo oni to robili najczęściej. A przecież o tej porze roku dzień jest krótki dlatego samochody przyjeżdżają po drewno bladym świtem

12171.jpg

 

Bywa także, że kłody ładowane są ciemną nocą

12172.jpg

 

Dziś kłody odbiera się sposobem, który nazywa się grupowo w stosach. Jest nieco łatwiej, bo na stos nabija się tylko jeden numer, ale trzeba przymiarem liniowym zmierzyć średnicę każdej kłody na cieńszym czole. Pomiar wykonywany jest po najmniejszej średnicy. Musi być dokładny, bo skrupulatnie sprawdzają to nabywcy. Wynik zapisuje się lubryką na czole każdej kłody. Potem, najlepiej w składzie dwuosobowym spisuje się pomiary, zaznaczając kreską policzone sztuki i zapisując: 14-28, 15-36, 16-42 itd.

12173.jpg

 

 Taki zapis oznacza, że było w tym stosie 28 sztuk kłód o średnicy 14 cm, 36 sztuk o średnicy 15 cm itd. Wyniki wprowadza się do rejestratora, gdzie jest specjalny tablet graficzny do odbiórki kłód. Specjalny programik oblicza masę pomierzonych i policzonych kłód wpisanych do ROD (rejestr odebranego drewna). Dane z rejestratora leśniczy łączami telefonii komórkowej transferuje do systemu nadleśnictwa i tam „wchodzą one” na magazyn drewna leśnictwa pod numerem nabitym w lesie za pomocą plastikowego oznacznika. Stos kłód figuruje tam np. jako So WBCKG 3,90 w rozbiciu na trzy klasy wymiarowe…

Potem wystarczy tylko umówić się z przewoźnikiem drewna, ustalić czy odbiorca wpłacił pieniądze i można wydać mu drewno. Do sporządzenia kwitu wywozowego potrzebne są dane odbiorcy, numer umowy z nadleśnictwem, dane przewoźnika, nr rejestracyjny samochodu, nr i data upoważnienia na przewóz. Kierowca zaopatrzony w kwit wywozowy wyjeżdża z lasu na szosę

12174.jpg

 

I tam właśnie widzicie drewno wyjeżdżające z naszych lasów najczęściej w postaci pracochłonnych kłód. Podleśniczy mierzy następne kłody dla innego odbiorcy, leśniczy wystawia zlecenie dla wykonawcy robót na kolejną trzebież gdzie będą kłody i jedzie do innych spraw. Przecież w innym zakątku leśnictwa wykonują ostatnie czyszczenia, ciągnik orze zrąb, który będzie odnowiony wiosną, trzeba wydać wykupiony „opał”, a pracownicy szkoły przyjechali po choinki…

Wieczorem dzwoni kierowca i pyta: „ Panie leśniczy, a drewno u pana wyjezdne? Bo bym był tak przed 7 rano…” No i jadą kolejne kłody.

 

Na koniec sprawa techniczna. Pewnie łatwo zauważyliście, że przy wielu wcześniejszych wpisach pojawiały się długaśne, dziwne komentarze w obcym języku. To pisze jakiś wredny osobnik, nazywany spam… Pewnie mielonka wieprzowa, która dała nazwę temu ”zjawisku” jest smaczniejsza, bo takie zaśmiecanie czyjegoś bloga jest bardzo niesmaczne, nie tykając etyki i dobrych obyczajów. Nawet do blogowej leśniczówki trafił i zaśmieca skutecznie leśne zapiski... Postaram się równie skutecznie to zwalczyć, a na razie proszę o cierpliwość i wyrozumiałość, bo to nie takie proste.

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl