Dziękuję za Mirkę, pamiętajmy też o innych

Tak jak zapowiadałem 31 stycznia w pszczewskim kinie „Przystań” odbyło się moje spotkanie autorskie, związane z wydaniem książki „Rok leśniczego”. Nie chodziło tu jednak o promocję książki, a tym bardziej autora. Postanowiłem wykorzystać zainteresowanie książką, lasem i leśnikami także w innym celu. Dlatego obok mnie, przed licznie zgromadzoną publicznością stanęła Mirka Górna, a właściwie jej wózek…
08.02.2017

Tak jak zapowiadałem 31 stycznia w pszczewskim kinie „Przystań” odbyło się moje spotkanie autorskie, związane z wydaniem książki „Rok leśniczego”. Nie chodziło tu jednak o promocję książki, a tym bardziej autora. Postanowiłem wykorzystać zainteresowanie książką, lasem i leśnikami także w innym celu. Dlatego obok mnie, przed licznie zgromadzoną publicznością stanęła Mirka Górna, a właściwie jej wózek…

Jest mi bardzo miło, że na to spotkanie przyszło tak wiele osób. Zostałem zaskoczony tak dużym zainteresowaniem. Kilkadziesiąt egzemplarzy książki rozeszło się w mig. Pomagająca mi jak zwykle moja małżonka, leśniczyna Regina Renata, rozdawała je za darmo. Ale na stoliku stała karteczka przygotowana przez pracowników Gminnego Ośrodka Kultury w Pszczewie: „Książka- cegiełka na wsparcie leczenia Mirki Górnej”. Praktycznie każdy wrzucił coś do stojącej obok skarbonki Mirki. Skarbonką interesowali się nawet ci, dla których nie wystarczyło książek lub dostali ją już wcześniej.  Zabrałem także wcześniej wydaną przez Nadleśnictwo Trzciel książeczkę „Wokół Pszczewskiej Góry Wysokiej”, także mojego autorstwa. Również ona cieszyła się dużym zainteresowaniem. Kameralna, przytulna sala pszczewskiego kina wypełniła się różnymi ludźmi

13116.jpg

Przyszli niezawodni członkowie Klubu Przyjaciół Pszczewa, przyrodnicy, dziennikarze, przyjaciele lasu, Mirki i moi… Przyjechał emerytowany nadleśniczy Tadeusz z żoną Genowefą i wnukiem, przyszedł także dawny nadleśniczy, a potem dyrektor Pszczewskiego Parku Krajobrazowego  Henryk z wciąż pełną energii żoną Wandą i córką, która jest nauczycielką. Była zresztą spora reprezentacja nauczycieli, ale także ludzie różnych innych zawodów i w różnym wieku. Specjalnie z dość odległego Zbąszynia przyjechało sympatyczne małżeństwo. Okazało się, że to stali czytelnicy Bloga Leśniczego. Fantastyczna sprawa…  

Blisko sceny zasiadła Marta- wnuczka dawnego leśniczego, która w przerwie chwaliła się znajomością nazw łacińskich drzew, ptaków i roślin. Nauczyła ją tego siedząca obok mama. Marta jako jedna z pierwszych przybiegła do mnie po wpis do książki

13117.jpg

Byli naturalnie także okoliczni leśnicy i to ze swoimi potomkami, tak jak np. leśniczy Maurycy z Nadleśnictwa Bolewice. Specjalnie na to krótkie spotkanie przyjechał aż z Nadleśnictwa Krzyż, z pilskiej regionalnej dyrekcji, leśniczy Paweł z synem.

13118.jpg

 

Wielkie dzięki za takie poświęcenie, nie tylko w celu zdobycia książki „Rok leśniczego”… Mówił mi potem, po spotkaniu kolega leśniczy Paweł, że jego syn zastanawia się czy też zostać leśniczym? Sądzę, że to spotkanie z pewnością bardzo pomogło mu w podjęciu dobrej decyzji. Bo opowiadałem tego wieczoru zebranej publiczności o lesie, o powstawaniu książki, ale także o tym jak to jest być leśniczym. Starałem się uświadomić uczestnikom czy znają odpowiedź na pytanie: „Czy znasz swojego leśniczego?” Publiczność, choć w sporej części już wcześniej słuchała moich innych wykładów o lesie, spontanicznie reagowała na moje opowieści i prezentowane fotografie

13119.jpg

 

Kika zdań o sobie powiedziała też Mirka. Towarzyszyli jej rodzice, Ewa i Zbyszek. Wyglądała na bardzo zadowoloną i szczęśliwą. Z pewnością nie tylko z powodu zebrania blisko 1200 złotych na tak jej potrzebne leczenie. Także z tego, że od ludzi zebranych w małym , wiejskim kinie płynęły fluidy dobrej energii...  

Wrażenia ze spotkania utrwalił dziennikarz Gazety Lubuskiej Dariusz Brożek. Znajdziecie je tu:

http://www.gazetalubuska.pl/wiadomosci/miedzyrzecz/a/lesnik-i-jego-przyjaciele-pomagaja-chorej-mirce,11770724/

Oprócz relacji znajdziecie tam prośbę o dalszą pomoc dla Mirki. Bo cóż to jedno spotkanie, choć miłe, sympatyczne i jeszcze pożyteczne.

 Już wielokrotnie nawoływałem: „nie zatwardzajcie serc waszych”…  Wielu może więcej. Pomagajcie innym, zaprzeczając ludzkiej obojętności i znieczulicy. Pomimo tego, że wołających o pomoc jest wielu i czasem, niestety, bywają pośród nich nieuczciwi ludzie.  A zatem „grosz do grosza, a będzie kokosza”- jak mawiali już dawno temu mądrzy ludzie. Zbliża się przecież czas rozliczeń podatkowych.

 W naszych skrzynkach e-pocztowych znajdujemy różne nawoływania, prośby o wsparcie. Warto pomagać, bo lepiej pomagać niż wołać samemu. W pomoc zaangażowane są też fundacje leśników. Już kilkanaście lat temu leśnicy z „mojej”, szczecińskiej RDLP postanowili powołać do życia organizację pożytku publicznego o nazwie „Fundacja Pomocy Leśnikom i ich Rodzinom im. Huberta Jurczyszyna w Szczecinie”.

 W jej powstanie był bardzo zaangażowany właśnie nieżyjący już Hubert Jurczyszyn. Był to wspaniały człowiek i prawdziwy leśnik- uczył mnie urządzana lasu w Technikum Leśnym w Rogozińcu, a jego ojciec Zygmunt uczył mnie m.in. łowiectwa. Hubert był wieloletnim nadleśniczym w Strzelcach Krajeńskich. Teraz jego dzieło kontynuuje w fundacji żona, a synowie są leśnikami i kontynuatorami fascynacji muzyką myśliwską. Oto ich wspólna fotka z 2007 roku

13122.jpg

Gdy Hubert zachorował, leśnicy z całej dyrekcji organizowali zbiórkę na jego leczenie. Wtedy narodził się pomysł stworzenia fundacji.  Gdy od nas odszedł nazwano ją imieniem Huberta, bo jaki inny patron mógłby być bardziej tego godny?  Zasadniczym celem leśnej fundacji jest ochrona zdrowia oraz pomoc społeczna pracownikom, byłym pracownikom oraz ich rodzinom z nadleśnictw i zakładów wchodzących w skład Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie. Warto ją wspierać 1% ale także innymi datkami. Co miesiąc z mojej i wielu innych leśników wypłaty wpływa drobne wsparcie dla potrzebujących. Pomagajmy sobie.  O pomoc dla córki Marty prosi m.in. Marcin Kubiszyn, który jest pracownikiem Nadleśnictwa Sulęcin.

13120.jpg

 

Marta jest dzieckiem objętym pomocą z Fundacji Pomocy Leśnikom i ich Rodzinom w Szczecinie. Dlatego rodzice proszą o wpłatę 1% podatku właśnie na tę fundację: KRS 0000227907, koniecznie  z dopiskiem Marta Kubiszyn.

To tylko jeden przykład będących w potrzebie…

Podobną fundacją, która jednak pomaga leśnikom z całej Polski, jest założono w 2004 r. przy RDLP w Krośnie Fundacja „Pomoc Leśnikom”. Działalność obu fundacji wspiera kilkadziesiąt jednostek Lasów Państwowych oraz wiele osób fizycznych. Fundacje nie mają pracowników i nie generują dla nich zysków. Są po to, aby pomagać ludziom w nieszczęściach. Szczegółowe wiadomości o obu fundacjach można znaleźć na stronach internetowych regionalnych dyrekcji LP w Szczecinie  i Krośnie. 

Wieczór w pszczewskim kinie pokazał, że fajnie jest słuchać, czytać o lesie, poznawać tajniki lasu, jego mieszkańców i pracy leśników, ale też fajnie jest pomagać. Nie mogli w nim uczestniczyć właściciele pszczewskiego folwarku

 http://folwark.pszczew.com.pl/

Żaneta i Łukasz Robak pojechali z dziećmi na zimowisko, bo przecież to czas ferii. Wiele razy pomagali już Mirce i nie tylko jej. Byli wielokrotnie wyróżniani za swoją szeroką, różnorodną działalność. Niedawno zdobyli  w ogólnopolskim konkursie, gdzie startowało blisko 300 rolników z kraju tytuł „Farmer Roku 2017” za najlepsze gospodarstwo agroturystyczne. Choć ich nie było w Pszczewie tego wieczoru, pomogli jednak Mirce inaczej. Ufundowali pyszne ciasto, kawę i herbatę przy której można było po zakończeniu wykładu porozmawiać z Mirką, no i z leśniczyną Renią oraz leśniczym Jarkiem…

Długo jeszcze trwały rozmowy przy kawie. Spotkanie zorganizowała prężnie działająca i przesympatyczna załoga pszczewskiego GOK. Dyrektor Wanda Żaguń po moim wykładzie obdarowała mnie w imieniu słuchaczy pięknym bukietem

13121.jpg

Spotkanie i ten wieczór z pewnością zapadnie mi głęboko w pamięci. Dziękuję wszystkim za udział, zaangażowanie, za pomoc Mirce i za to ciepło, które popłynęło z waszych serc.

Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl