Dysonans poznawczy

Zjawisko znane w psychologii jako dysonans poznawczy dopada od czasu do czasu każdego. Mnie dopadło ostatnio pod wpływem zdarzeń związanych z certyfikacją w naszym nadleśnictwie. (Certyfikacja = audyt zewnętrznej niezależnej instytucji.)
19.11.2008

Zjawisko znane w psychologii jako dysonans poznawczy dopada od czasu do czasu każdego. Mnie dopadło ostatnio pod wpływem zdarzeń związanych z certyfikacją w naszym nadleśnictwie. (Certyfikacja = audyt zewnętrznej niezależnej instytucji.)

Otóż na co dzień, w cyklach dziesięcioletnich, działania każdego leśniczego są dyktowane czynnościami wynikającymi z operatu przygotowywanego przez Biuro Urządzania Lasu. Plan urządzania dla nadleśnictwa i poszczególnych leśnictw jest podpisywany przez ministra środowiska. Pozostałe nasze działania określają różne akty prawne – ustawy i rozporządzenia – oraz zarządzenia dyrektora generalnego, dyrekcji regionalnych oraz nadleśniczych.

Tymczasem niektóre z zaleceń firmy nadającej certyfikaty poszczególnym regionalnym dyrekcjom Lasów Państwowych – z którymi ostatnio wieczorami dogłębnie się zapoznaję – wydają się stać w jawnej sprzeczności z polskim prawem. (Zasady Hodowli Lasu, Instrukcja Urządzania Lasu – dokumenty, które zostały wprowadzone do praktyki mocą ustawy, i wciąż podobno obowiązują.)

Powstaje dylemat – co ważniejsze? Firma certyfikująca rozwiązuje go stwierdzając, że w przypadku gdy jej wytyczne są sprzeczne z prawem danego kraju, należy uznać, że te właśnie wytyczne są dokumentem nadrzędnym.

Weźmy np. kwestię pozostawiania starych drzew, do naturalnej ich śmierci i rozpadu. Na terenie rezerwatów pozostawia się przewrócone drzewa tak jak padną. W lasach gdzie prowadzona jest normalna gospodarka również pozostawia się obumierające drzewa do ich naturalnej śmierci. Jest to praktyka znana i stosowana. Firma certyfikująca zaleca zwiększenie ilości martwego drewna pozostawianego w lesie i nie ma tu żadnej sprzeczności. Nie ma, dopóki nie trzeba wypłacić odszkodowania komuś, komu w trakcie grzybobrania spróchniała gałąź spadła na głowę. Oczywiście nadleśnictwo może się na taką ewentualność ubezpieczyć, ale firmy ubezpieczeniowe podnoszą stawki nawet kilkakrotnie powołując się na rosnącą świadomość społeczeństwa (grzybiarz coraz lepiej wykształcony i wie że odszkodowanie mu się należy).

Od Lasów z jednej strony żąda się dostarczania coraz większych ilości drewna dla przemysłu, z drugiej chronienia wszystkiego co rośnie a najlepiej nie-wycinania-niczego. Jednocześnie stosowania prawa i dostosowania się do wszystkich oczekiwań społecznych będących często względem niego w sprzeczności.