Czy będzie potrzebne leśne wojsko?

Minęło już wiele lat od zakończenia II wojny światowej. Zapętleni w codziennych, stale rosnących obowiązkach, zwykle mamy niewiele czasu na rozmyślania o sytuacji gospodarczej i politycznej na świecie. Choć czasem z niepokojem wsłuchujemy się w medialne informacje. Bo zdarza się, że w bliższym czy dalszym zakątku świata dochodzi do konfliktów, starć zbrojnych, czy aktów terroryzmu. Wtedy zwracamy uwagę na stan naszej armii, która jest gwarantem bezpieczeństwa kraju.
27.11.2016

Minęło już wiele lat od zakończenia II wojny światowej. Zapętleni w codziennych, stale rosnących obowiązkach, zwykle mamy niewiele czasu na rozmyślania o sytuacji gospodarczej i politycznej na świecie. Choć czasem z niepokojem wsłuchujemy się w medialne informacje. Bo zdarza się, że w bliższym czy dalszym zakątku świata dochodzi do konfliktów, starć zbrojnych, czy aktów terroryzmu. Wtedy zwracamy uwagę na stan naszej armii, która jest gwarantem bezpieczeństwa kraju.

Choć dziś coraz mniej osób zna się na sprawach wojska i obronności. Żołnierz to obecnie zawód jak każdy inny. Obronność kraju wydaje się sprawą tylko ludzi zawodowo związanych z ta profesją. Słowa Norwida o tym, że „ Ojczyzna to wielki, zbiorowy obowiązek” wydają się być dla wielu z nas tylko szkolnym sloganem...  Czy rzeczywiście tak jest?

Jestem przedstawicielem roczników, które odbywały obowiązkową, dwuletnią zasadniczą służbę wojskową. Dostałem powołanie do wojska, gdy pracowałem już jako podleśniczy. Mieszkaliśmy z żoną sami na skraju niewielkiej, lubuskiej miejscowości. W lutym urodziła się nasza pierwsza córka, a w kwietniu poszedłem „w kamasze” jak zwyczajowo mówiło się wtedy o służbie wojskowej. Żona została na dwa lata sama z małą córeczką w leśnej chałupie. Dziś ta córeczka już jest dorosła i też ma męża i dziecko. Ona i młodzi ludzie z jej pokolenia często rozmawiają o strachu przed wojną. Bo ten strach jest, choć nie zawsze otwarcie o nim mówimy. Młodzi ludzie nie idą dziś do wojska, raczej słabo znają się na sprawach wojskowych ale lęk przed wojną w nich tkwi. Na jednym z budynków w Ustce zauważyłem niedawno taki napis:

12960.jpg

Każdy pewnie rozumie go inaczej, ale ja, jako leśnik rozumiem obawy przed wojną. Daleko mi oczywiście do teorii spiskowych czy przesadnych spekulacji ale sprawy bezpieczeństwa kraju są dla mnie i pewnie wielu z nas bardzo ważne. Jesteśmy jako kraj chyba w podobnej sytuacji jak w latach 30 XX wieku. Mamy stosunkowo niewielką, zawodową armię i różne porozumienia polityczne,  w które musimy wierzyć, ale czy wierzymy?

Od lat nasz kraj jest reformowany, wiele się zmienia wokół nas. Także w sprawach obronności i armii. Podejmowane są próby tworzenia Obrony Cywilnej, Narodowych Sił Rezerwowych, ostatnio także Obrony Terytorialnej Kraju. Ale spójnego systemu nie widać. Gdy byłem kapralem w wojsku dowodziłem kompanią w czasie alarmu bojowego zanim dotarł do niej ktoś z kadry zawodowej. Zwykle trwało to bardzo krótko i już pojawiał się porucznik czy kapitan. Obserwowałem ćwiczenia rezerwistów lub sam wręczałem im koperty z obowiązkiem stawienia się w koszarach. Dziś działa to inaczej, co nie oznacza, że dobrze.

Od pewnego czasu wielu leśników upomina się o wskrzeszenie Przysposobienia Wojskowego Leśników, którego logo wyglądało tak

12961.jpg

O tej  przedwojennej paramilitarnej organizacji tak pisze dobrze znany leśnikom płk Zbigniew Zieliński- żołnierz batalionu AK ,,LAS":

 Przysposobienie Wojskowe Leśników (PWL) przygotowywało swoich członków na wypadek wojny do działań w konspiracji. Po wybuchu II wojny światowej leśnicy jako jedni z pierwszych organizowali opór przeciwko okupantowi, byli dowódcami licznych oddziałów partyzanckich. Walczyli na wielu frontach, służyli w formacjach specjalnych jako komandosi, a także w wywiadzie AK, m.in. zbierali materiały i informacje o niemieckiej tajnej broni V1 i V2.

W 1933 roku Naczelny Dyrektor Lasów Państwowych - Adam Loret podpisał z ministrem spraw wojskowych gen. dyw. Tadeuszem Kasprzyckim umowę o zorganizowaniu szkolenia wojskowego leśników - PWL. Celem tej organizacji, która pozostawała pod wspólnym zarządem poszczególnych Dyrekcji Lasów Państwowych i odnośnych Dowództw Okręgów Korpusów (DOK), było - oprócz krzewienia kultury fizycznej i sportu przygotowanie leśników do zadań, które miały być im przydzielone w czasie wojny. Szczególny nacisk kładziono na przygotowanie bojowe w specyficznych warunkach jakie stwarza las w czasie wojny oraz organizowanie sabotażu na tyłach wroga. Przysposobienie Wojskowe Leśników miało na celu nie tylko przygotowanie bojowe ludzi lasu, lecz także propagowanie kultury fizycznej, sportu, wzajemnej pomocy i kształtowanie świadomych postaw obywatelskich.

Na terenie całego kraju było przeszkolonych ok. 11 tys. leśników, którzy byli oficerami i podoficerami Wojska Polskiego. Każdy leśnik miał przydział na wypadek wojny do poszczególnych jednostek. Zajęcia dla leśników zatrudnionych na różnych stanowiskach zarówno w lasach państwowych jak i prywatnych prowadziło 500 wyszkolonych instruktorów w oparciu o 464 lokalne koła.

Specjalistyczny program szkolenia był przeprowadzany w większych ośrodkach, przeważnie na terenie szkół dla leśniczych, na zorganizowanych w tym celu sześciotygodniowych kursach. W niektórych ośrodkach szkolono leśników w wywiadzie i kontrwywiadzie, m.in. w Zagórzu, Kłobucku koło Częstochowy.

 

Na komendantów takich kursów wyznaczono przeważnie inżynierów leśników, oficerów rezerwy, których powoływano również na ćwiczenia wojskowe. Kursy odbywały się np. w nieodległym ode mnie Margoninie koło Poznania, gdzie szefem wyszkolenia PWL był por. inż. Mieczysław Tarchalski i ppor. inż. Florian Budniak.

Późniejszy major, inżynier-leśnik Mieczysław Tarchalski to znakomity przykład patrioty i bojownika, który wywodząc się ze środowiska leśników, walczył z Niemcami, a potem zmagał się z sowieckim reżimem.  Tarchalski to wręcz legendarny partyzant o pseudonimie „Marcin”, który do wybuchu II wojny światowej był nadleśniczym w graniczącym z Niemcami Rychtale. Po kampanii wrześniowej, unikając aresztowania, trafił do prywatnych lasów majątku Gajerów w Dąbrowie Zielonej, gdzie pracował jako leśniczy. Tam w maju 1940 r. został dowódcą placówki i Szkoły Podchorążych Związku Walki Zbrojnej. Dwa lata później ukrywał się przez kilka miesięcy w Krakowie, unikając sideł gestapo.

 Za wydanie inż. Tarchalskiego wyznaczono wysoką nagrodę. Wśród poszukiwanych znalazły się także jego żona i 11-letnia córka Marysia, która jako łączniczka – tzw. konny goniec, dziewczyna ułan – była najmłodszym żołnierzem AK na ziemi kieleckiej. W roku 1944 r.  Tarchalski- „Marcin” awansował na stanowisko zastępcy dowódcy batalionu szturmowego „Tygrys” a następnie przejął dowodzenie nad I Baonem „Las” 74. Pułku Piechoty AK.

 Zgrupowania dowodzone przez „Marcina” zapisały na swoim koncie 63 różnego rodzaju starcia, akcje i potyczki z hitlerowskim okupantem. Najsłynniejszą z nich była pięciodniowa zwycięska bitwa pod Kossowem, gdzie w starciu z partyzantami przeważające siły niemieckie poniosły dotkliwą klęskę. Była to wspaniała lekcja taktyki i woli walki, gdzie wsławił się m.in. I Baon „Las” kpt. „Marcina”. Opisuje to wspomniany płk Zbigniew Zieliński w swojej książce

12962.jpg

W historii naszego kraju znajdziemy wiele wątków związanych z bohaterską postawą leśników w czasie II wojny. Choć nie zawsze walka polegała tylko na użyciu karabinów i granatów. Leśnicy znający puszcze i lasy jak własną kieszeń, od początku wojny z ogromnym zaangażowaniem działali w konspiracji i nigdy nie odmawiali pomocy partyzantom. Jako świetni organizatorzy i ludzie obdarzeni bystrym umysłem oraz szeroką wiedzą różnymi sposobami walczyli z okupantem i wspierali ruch oporu. Opisuje to m.in. Z. Zieliński. Robotnikom pracującym w czasie wojny przy wyrębie drzew na potrzeby Niemców przysługiwały przydziały żywnościowe, a za wydawanie tych racji odpowiadali właśnie leśnicy. Na listach sporządzanych przez leśników, zaczęły się pojawiać setki osób, które wprawdzie pracowały w lasach, ale nie z siekierami, a z bronią w ręku. W ten sposób wspierali partyzantów, którzy za ich pomocą jako robotnicy leśni otrzymywali od Niemców racje słoniny, oleju, cukru, wódki i papierosów. „Koncept” leśników zawsze słynął z ułańskiej fantazji okraszonej humorem.

Nie sposób jednak  pominąć zbrojnego bohaterstwa chociaż jednej kompanii PWL z Suwałk. Została ona postawiona w stan pogotowia bojowego 31 sierpnia 1939 w pełnym umundurowaniu, uzbrojona w dwa karabiny maszynowe, karabiny, pistolety i granaty. Została włączona do batalionu KOP (Korpusu Ochrony Pogranicza) o kryptonimie "Sejny" pod dowództwem podpułkownika Osmana. Od września 1939 r leśna kompania odpierała ataki niemieckie ze strony północno - wschodnich Prus, a od 17 września walczyła przeciwko Armii Czerwonej. Polegli wszyscy, bo sowieci nie zabierali jeńców, szczególnie rannych…

 

Bo leśnicy zarówno wtedy, jak i dziś są wierni słowom: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Już w 1924 roku, czyli gdy powstała dzisiejsza Służba Leśna,  leśnicy opracowali Rotę Przysięgi Służby Leśnej, Hymn Leśny, Katechizm Leśny i Kodeks Leśnika. Zarówno tamte jak i dzisiejsze teksty pisane przez leśników są pełne zwrotów podkreślających wpływ Boga na piękno przyrody oraz na odpowiedzialność leśników za jej utrzymanie dla potomnych. Może zatem pora przywrócić woskową tradycję szkolenia leśników?

 

W moich stronach już coś się dzieje w tym temacie. Otóż, w nieodległym Technikum Leśnym w Rogozińcu, którego jestem absolwentem

12963.jpg

14 listopada 2016 roku odbyły się pilotażowe zajęcia z Przysposobienia Wojskowego Leśników, prowadzone przez żołnierzy  z 7 batalionu Strzelców Konnych Wielkopolskich. Na stronie internetowej 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej z Międzyrzecza - http://17wbz.wp.mil.pl/pl/1_1681.html

czytamy:

Strzelcy szkolą  uczniów  już od 2014r. Do tej pory podstawą współpracy było porozumienie zawarte pomiędzy 17 Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną z Międzyrzecza a Szkołą Leśną. Cykl szkoleń spotkał się jednak z tak dużym zainteresowaniem ze strony uczniów, dlatego w tym roku podjęta została decyzja o usystematyzowaniu szkolenia. Za przykład posłużył przedwojenny program PWL. Rozwiązanie systemowego wprowadzenia PWL-u do szkół,  przedstawione zostało  na konferencji w Rogozińcu, w której uczestniczyli przedstawiciele Wojska oraz Leśników.

 

  Myślę, że to doskonały pomysł, aby szczególnie na poziomie kształcenia następców dzisiejszych podleśniczych, leśniczych ale też nadleśniczych i dyrektorów zadbać o wyszkolenie wojskowe młodych leśników. Bliska współpraca żołnierzy i leśników trwa od bardzo dawna i takie spotkania to częsty widok

12964.jpg

Leśne szkoły już przecież od lat  wzorują się na wojskowych zasadach. Ważna jednak jest nie tylko umiejętność musztry, strzelania i rzucania granatów. To także kształcenie patriotycznej postawy, umiejętność kierowania zespołem ludzi i podejmowania trudnych decyzji. Leśnicy z przygotowaniem wojskowym z pewnością będą bardziej pomocni ludziom nie tylko w czasie wojennych działań militarnych ale takie przeszkolenie przyda się do stałej, codziennej współpracy z wojskiem i innymi służbami. Już nieraz takie umiejętności okazywały się potrzebne przy poszukiwaniu zaginionych w leśnych ostępach czy podczas klęsk żywiołowych. Bo każdy leśnik ma w sobie romantyczną duszę patrioty i żołnierską fantazję partyzanta. Warto to wykorzystać z pożytkiem dla Ojczyzny.

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl