W ostoi zwierzyny ścigali wilki jeepem

Para turystów kilka dni temu goniła watahę wilków samochodem terenowym. Świadkiem rajdu był fotograf przyrody Mateusz Matysiak, który o całej sytuacji poinformował bieszczadzkie Nadleśnictwo Lutowiska. To właśnie na terenie tego nadleśnictwa doszło do pościgu za chronionymi zwierzętami.
06.12.2018

Para turystów kilka dni temu goniła watahę wilków samochodem terenowym. Świadkiem rajdu był fotograf przyrody Mateusz Matysiak, który o całej sytuacji poinformował bieszczadzkie Nadleśnictwo Lutowiska. To właśnie na terenie tego nadleśnictwa doszło do pościgu za chronionymi zwierzętami.

- Sprawa już została zgłoszona na policję, procedura ustalenia kim były osoby, które bez pozwolenia wjechały na teren chroniony i płoszyły zwierzęta już ruszyła - powiedział Rafał Osiecki, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Lutowiska. I dodaje, że kierowca terenówki złamał kilka zakazów: wjechał w ostoję żubrów, płoszył i gonił wilki, które są zwierzętami chronionymi oraz wjechał bez pozwolenia na leśne drogi i do rezerwatu.

Zastępca nadleśniczego podkreśla, że turyści musieli wiedzieć, gdzie wjeżdżają. - Teren jest oznakowany, jest tam tablica z informacją o zakazie wjazdu do ostoi zwierzyny. Po raz pierwszy spotkałem się z takim zachowaniem - podkreśla leśnik.

Jak szacuje Rafał Osiecki na terenie nadleśnictwa bytuje kilka watah wilków, łącznie może ich być ok. 60. Natomiast liczebność żubrów jest szacowana na 170. Obecnie zwierzęta te schodzą z wyżej położonych lasów do doliny, gdzie w okresie zimy są dokarmiane.
Całą sytuacją również jest oburzony fotograf przyrody Mateusz Matysiak. To właśnie on na swoim profilu Bieszczadzcy Mocarze zamieścił wpis o turystach. „Otóż nie mieliśmy dziś z watahą dobrego wieczoru. I pół biedy z moim całodniowym, zmarnowanym wyczekiwaniem w przeklętym wietrze na jakikolwiek ruch słodko śpiących cały dzień wilków. Ale bezczelnemu, bezpardonowemu Krakusowi w wyprawowym grand cherokee'm z szeroko uśmiechniętą pasażerką, odpuścić nie sposób. Bo czy ktoś taki, kto gania na pełnym gazie watahę wilków po bieszczadzkich, chronionych bezdrożach (z dala od dróg i stokówek) zasługuje na milczenie i bezczynność?!” napisał na profilu fotograf przyrody.

Niestety, jak przyznają leśnicy wjazdy samochodami na obszary chronione w Bieszczadach zdarzają się coraz częściej. Apelują, aby takie przypadki natychmiast zgłaszać do Straży Leśnej.
Warto pamiętać, że strażnik leśny i pracownik Służby Leśnej mają prawo do nałożenia grzywny w formie mandatu karnego o wysokości od 20 do 500 zł. Grzywny są nakładane za wykroczenia określone w kodeksie wykroczeń (np. wjazd i parkowanie pojazdu w miejscu niedozwolonym, niszczenie grzybów i grzybni, płoszenie, zabijanie dzikich zwierząt, niszczenie lęgów ptasich i mrowisk), w ustawie o ochronie przyrody (np. wypalanie roślinności, uszkadzanie drzew i krzewów) oraz za wykroczenia określone w prawie łowieckim.

W sytuacji, gdy wyrządzona szkoda jest znaczna (np. skradziono drewno, zniszczono fragment lasu, budowlę lub urządzenie) i kwalifikuje się to do wyższej kary niż pięćsetzłotowy mandat, strażnik leśny występuje do sądu z wnioskiem o ukaranie i pełni rolę oskarżyciela publicznego. Wtedy grzywnę nakłada sąd, który dodatkowo może także orzec np. wypłacenie nawiązki za spowodowaną szkodę.