Sięgnij po jesienne „Echa Leśne"

Zapraszamy do lektury najnowszego numeru „Ech Leśnych". W tym wydaniu w rubryce „Głośnym echem" można przeczytać tekst Krzysztofa Fronczaka o zamieraniu świerków w Puszczy Białowieskiej i walce leśników z bezwzględnym wrogiem o zachowanie tamtejszego drzewostanu.
30.09.2015 | Krzysztof Fronczak

Zapraszamy do lektury najnowszego numeru „Ech Leśnych". W tym wydaniu w rubryce „Głośnym echem" można przeczytać tekst Krzysztofa Fronczaka o zamieraniu świerków w Puszczy Białowieskiej i walce leśników z bezwzględnym wrogiem o zachowanie tamtejszego drzewostanu.

Świerki umierają w ciszy

W ostatnim czasie jakby osłabła aktywność bezpardonowych obrońców Puszczy Białowieskiej. To wcale nie znaczy, że sprawy mają się dobrze. Bo choć puszcza szumi jak dawniej, to rozgrywa się w niej wielki dramat zamierania świerka. Cóż, to zmartwienie najłatwiej zostawić leśnikom…

Bezpośredniego sprawcę nieszczęścia wskazać łatwo – kornik drukarz. Można by rzec, to nie pierwszy i nie ostatni zmasowany atak (fachowo mówiąc: gradacja) tego owada. Swą niszczycielską siłę zdążył już wcześniej zademonstrować w różnych regionach kraju, by wspomnieć tylko o zachodnich Sudetach czy Beskidach. W Puszczy Białowieskiej, sytuacja okazuje się jednak zdecydowanie bardziej skomplikowana niż tam.

Gdy kornik szaleje

Ujmując zagadnienie w największym skrócie, dobre praktyki gospodarki leśnej, - skądinąd szczegółowo zapisane m.in. w obowiązującej leśników „Instrukcji ochrony lasu” - stawiają w walce z kornikową gradacją na sprawdzoną profilaktykę: świerki zasiedlone przez owada trzeba możliwie najwcześniej wycinać i niezwłocznie wywozić z lasu. W ten sposób zapobiega się niekontrolowanemu rozwojowi populacji szkodnika i jego przenoszeniu się na sąsiednie drzewa. Usuwaniu marniejących świerków towarzyszy też zazwyczaj przebudowa składu gatunkowego drzewostanu - w luki po nich wprowadza się gatunki lepiej odpowiadające danemu siedlisku, dzięki czemu późniejszy las będzie bardziej odporny na podobne zagrożenia ze strony owadów.

W zwalczaniu kornika drukarza liczy się czas, bo rozmnaża się on w tempie doprawdy błyskawicznym. Zwykle wyprowadza 2-3 pokolenia w ciągu roku, ale w sprzyjających warunkach potrafi wydać na świat nawet 3-4 żarłoczne generacje. Potomstwo jednej pary, uwzględniając następujące po sobie pokolenia, może w ciągu roku sięgnąć nawet 200 tys. osobników! Trudno się dziwić, że swobodnie rozwijająca się gradacja jest tak sprawna w morderczym rzemiośle. A w Puszczy Białowieskiej kornik znajduje wyjątkowo sprzyjającą mu aurę.

Już prof. Józef Paczoski, wybitny botanik, pionier fitosocjologii, pierwszy kierownik leśnictwa (później nadleśnictwa) „Rezerwat”, zalążka utworzonego w 1932 r. Parku Narodowego w Białowieży, autor wydanej w 1930 r. monografii „Lasy Białowieży”, dostrzegał niebezpieczeństwa wynikające z nadreprezentacji świerka w puszczy. Dziś kornik skwapliwie z tego korzysta, znajdując w starzejących się świerczynach doskonałą bazę żerową. Masowo uśmierca ofiary i szybko przerzuca się na wciąż nowe i nowe, a kiedy tych najlepszych do zasiedlenia, starych drzew zacznie brakować w okolicy, atakuje coraz to młodsze roczniki.


Fot. K. Fronczak

Historia się kłania

Białowieski świerk, choć wciąż pozostaje drugim po sośnie gatunkiem pod względem zajmowanej powierzchni (25 proc. obszaru puszczy), jest w odwrocie. Potwierdzają to badania, zainicjowane jeszcze przed wojną przez prof. Tadeusza Włoczewskiego, znawcy zagadnień gleboznawstwa i hodowli lasu. Na terenie rezerwatu ścisłego BPN założył on w 1936 r. pięć stałych powierzchni badawczych (tzw. transektów), na których podjął obserwację rosnących tam drzewostanów. Badania, po dziś dzień kontynuowane przez Katedrę Hodowli Lasu SGGW pod kierunkiem prof. Bogdana Brzezieckiego dowodzą, że powierzchnia zajmowana przez puszczańskiego świerka stale się kurczy - utrzymuje pozycje głównie na wilgotniejszych siedliskach. Rozwój sytuacji w transektach wskazuje, że o ile osiemdziesiąt lat temu gatunek ten stanowił dwie trzecie rosnących tam drzew, to obecnie już mniej niż jedną trzecią.

Problemy ze świerkiem składa się na karb globalnego ocieplenia klimatu. Ale przecież nie tylko ten czynnik zaważył. Być może zabrzmi to obrazoburczo dla wielu miłośników piękna Puszczy Białowieskiej, ale nie da się ukryć, że w obecnej daleko jej – jako całości - do lasu naturalnego. Tylko ok. 10 proc. tutejszych lasów ma charakter naturalny lub półnaturalny. I składa się na to wiele praprzyczyn. Przypomnijmy, że już w XV w. prowadzono tu zorganizowane pozyskanie drewna, a do XVIII w. trwała jej kolonizacja (metodą tzw. wchodów). Wpływ na obecny kształt drzewostanów w równej mierze miała polityka zaborcy rosyjskiego i urządzenie zwierzyńca służącego polowaniom carów, co długotrwała praktyka preferowania odnowień sosną (pojawiły się np. specyficzne, czysto sosnowe drzewostany tzw. bory lado) i świerkiem. Lata później były dewastacyjne wyręby prowadzone przez Niemców w czasie I wojny światowej (5 mln m sześc. najlepszego drewna), eksploatacja przez słynną angielską „Centurę” (2 mln m sześc., wielkie, pozostawiane bez odnowień zręby zupełne), a wreszcie dotkliwe straty w drzewostanach (ok. 1,5 mln m sześc. drewna), spowodowane w latach 1939-1941 przez okupacyjne władze sowieckie. Wszystko to trzeba uwzględnić w rachunku. I jeszcze jedna, spośród wielu, przyczyna:

- Z badań wynika, że genotyp świerka w Puszczy Białowieskiej nie jest odzwierciedleniem wprost innych genotypów tego gatunku, najbardziej zbliżony jest do świerka karpackiego. W związku z masowym przemieszczaniem nasion w XIX i na początku XX w. (co ułatwił wówczas szybki rozwój kolei) wiele populacji zostało przemieszanych. Podważa to dotychczasową koncepcję o naturalnych granicach zasięgu świerka i jego rodzimym pochodzeniu – stwierdza Marek Masłowski, zastępca dyrektora ds. gospodarki leśnej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku.

I jak tu chwycić byka za rogi?

- Cykliczne gradacje owadów w lesie, także kornika drukarza w świerczynach, nie są czymś nadzwyczajnym. W naszym nadleśnictwie takie zjawiska notowaliśmy w latach 80. ub.w., a potem na początku obecnego wieku, ale miały bez porównania mniejsze natężenie. Problemem jest nie tyle obecność tych owadów, co liczebność, ale przede wszystkim niedostępność środków, mogących służyć zwalczaniu gradacji – mówi Dariusz Skirko, nadleśniczy Nadleśnictwa Białowieża.

Oblicze klęski

Od maja 2012 r. do 7 sierpnia 2015 r. zinwentaryzowano w Puszczy Białowieskiej 325,2 tys. zasiedlonych świerków o łącznej masie 479,2 tys. m sześc. W drzewostanach młodszych niż 100-letnie pozyskano w tym czasie 22,2 proc. zasiedlonych drzew (14,8 proc. masy posuszu). Gradacja doprowadziła do rozpadu prawie 2600 ha drzewostanów z udziałem świerka. Z uwagi na ograniczenia wynikające z obowiązującej definicji drzewostanu ponad 100-letniego, w 2013 r. w lesie pozostało do naturalnego rozkładu 43,8 szt. świerków (o masie 79,0 tys. m sześc.), w 2014 r. – 99,3 tys. szt. (172,6 tys. m sześc.) w 2015 r. (do 7 sierpnia) wyznaczono prawie 100 tys. zasiedlonych drzew (155,2 tys. m sześc.).

Co oznacza owa „niedostępność środków”? Że nie ma możliwości czynnej ochrony drzewostanów – w tym wypadku – usuwania drzew zasiedlonych przez kornika. Można by powiedzieć, że leśnicy zostali pozbawieni oręża przewidzianego w „Instrukcji ochrony lasu”. Wszystko to w imię dobra puszczy, a konkretnie ochrony drzewostanów ponad 100-letnich. Aby poznać kulisy problemu, trzeba cofnąć się w czasie.

6 lipca 1998 r., decyzją dyrektora generalnego Lasów Państwowych, wprowadzono na terenie puszczańskich nadleśnictw (Białowieża, Browsk i Hajnówka) zakaz wyrębu ponadstuletnich drzew i drzewostanów o charakterze naturalnym. Wtedy jeszcze definicja takich drzewostanów była zgodna z zasadami obowiązującymi w nauce oraz praktyce leśnej i urządzeniowej – oznaczała takie, w których gatunek panujący ma co najmniej 100 lat. Mało tego, zgodnie z tą decyzją, zakaz usuwania drzew nie dotyczył niezbędnych cięć sanitarnych, które mogły być wykonywane po uzgodnieniu z Głównym Konserwatorem Przyrody.

Decyzja ta obowiązywała do 19 czerwca 2013 r. Ale już rok wcześniej, na wskutek nacisku pozarządowych organizacji ekologicznych i zgodnie z dyspozycją Ministerstwa Środowiska, ujrzała światło dzienne inna definicja drzewostanów ponad 100-letnich, skrótowo zwana przez miejscowych leśników definicją prof. Wesołowskiego (Tomasz Wesołowski kieruje Zakładem Ekologii Ptaków Uniwersytetu Wrocławskiego, jest ornitologiem i przyrodnikiem czynnie zaangażowanym w obronę puszczy, zwolennikiem włączenia całego jej obszaru do BPN). Teraz drzewostany ponad 100-letnie to takie, w których 10 proc. drzew przekroczyło wiek 100 lat. Te – wraz z rosnącymi na siedliskach bagiennych i wilgotnych - są wyłączone z użytkowania (a więc nie można tam usuwać świerków zasiedlonych przez kornika). I właśnie „definicji Wesołowskiego” użyto w 2012 r., tworząc obecnie obowiązujące dziesięcioletnie plany urządzenia lasów dla puszczańskich nadleśnictw: Białowieża, Browsk i Hajnówka. Tak oto aż do 2021 r. - bo wtedy wygasają te plany - owe trzy jednostki organizacyjne LP znalazły się w klinczu. Z jednej strony, zobligowane są do realizacji „Instrukcji ochrony lasu” i prowadzenia innych działań gospodarczych. Z drugiej, w znakomitej części drzewostanów robić tego nie mogą - takie wyłączone obszary to w sumie 22,8 tys. ha, 46 proc. powierzchni leśnej puszczańskich nadleśnictw. Dodać trzeba do tego, że zwalczania gradacji kornika nie prowadzi się też w rezerwatach zlokalizowanych w granicach trójki nadleśnictw (to, odpowiednio, następne 12 tys. ha czyli 24 proc. powierzchni).


Fot. K. Fronczak

O jaką puszczę walczymy?

Być może wielu ekologów ma powody do satysfakcji: martwe drzewa pozostaną w lesie, zasilą ekosystem. Stojący pod ścianą leśnicy mają inne problemy. Choćby taki: jak zapewnić bezpieczeństwo 150-tysięcznej rzeszy turystów odwiedzających co roku Puszczę Białowieską? Chore i martwe drzewa stoją tylko do czasu, później będą walić się ludziom na głowy. Zaś ogromna ilość posuszu zwiększa ryzyko pożarów.

Pod koniec lipca br. zapadła wreszcie, wymęczona przez leśników (stanowczo domagał się też tego komendant Państwowej Straży Pożarnej w Hajnówce), decyzja o usuwania drzew zagrażających bezpieczeństwu w 30-metrowym pasie wzdłuż szosy Hajnówka-Białowieża, przecinającej Rezerwat Krajobrazowy im. prof. Władysława Szafera. Zgodnie z wytycznymi Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i RDOŚ w Białymstoku, drzewa rosnące w rezerwatach przyrody, ale zagrażające bezpieczeństwu publicznemu, usuwane są na bieżąco i pozostawiane do naturalnego rozkładu. Ale przecież ludzie zapuszczają się nie tylko tam. O tragedię nietrudno. Korniki pracowicie dostarczają coraz to nowego materiału. Jak to się skończy?

Przeczytaj  najnowszy numer kwartalnika

- Rozpad drzewostanów z udziałem świerka, zwłaszcza tych najdorodniejszych ponad 100-letnich, doprowadzi do zaniku wielu cennych przyrodniczo gatunków i siedlisk, w tym objętych siecią Natura 2000 – ocenia sytuację dyr. Marek Masłowski. – Puszcza się „odmłodzi” i tylko wskaźnik martwego drewna szybko wzrośnie. Ekolodzy, którzy przekonali MŚ do swojej koncepcji ochrony biernej i obserwacji procesów naturalnych w puszczy, przywiodą w efekcie do jej degradacji. Zatraci swój charakter i w efekcie powtórzy się historia sprzed lat – pojawi się wiele drzewostanów podobnych do pocenturowskich lub wyrosłych po zniszczeniach powstałych w czasie ostatnich wojen.

Czy o taką puszczę walczymy?