Poznańska dyrekcja LP o pracach rok po huraganie

Mimo iż od największej tragedii w historii Lasów Państwowych minął już rok, to wciąż trwa usuwanie skutków katastrofalnej wichury, która przeszła nad Polską w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 r. O stratach i działaniach leśników, walczących o odtworzenie dziesiątek tysięcy hektarów lasów, mówiono na konferencji, zorganizowanej na jednej z powierzchni klęskowych w Nadleśnictwie Czerniejewo (RDLP w Poznaniu).
13.08.2018 | Rafał Śniegocki, RDLP w Poznaniu

Mimo iż od największej tragedii w historii Lasów Państwowych minął już rok, to wciąż trwa usuwanie skutków katastrofalnej wichury, która przeszła nad Polską w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 r. O stratach i działaniach leśników, walczących o odtworzenie dziesiątek tysięcy hektarów lasów, mówiono na konferencji, zorganizowanej na jednej z powierzchni klęskowych w Nadleśnictwie Czerniejewo (RDLP w Poznaniu).

Na konferencję zaproszono nie tylko media, ale również samorządy z powiatów dotkniętych klęską oraz podmioty współpracujące przy usuwaniu skutków kataklizmu. To właśnie rok temu, układ burzowy przyczynił się do huraganowych wiatrów o prędkości do 150 km/godz., które wyrządziły szkody na powierzchni blisko 80 tys. ha lasów w kraju. Na terenie poznańskiej dyrekcji huragan uszkodził powierzchnię ponad 11 200 ha, co można przyrównać do 16 tys. boisk piłkarskich. Wciąż, ze względów bezpieczeństwa, w wielu miejscach obowiązuje zakaz wstępu do lasu. Zdewastowany krajobraz nadal widać na terenach nadleśnictw: Gniezno, Czerniejewo, Jarocin i Piaski. Nadleśniczowie z tych terenów przybliżali na spotkaniu rok pracy setek leśników i pracowników leśnych.

- Mierzymy się z sytuacją, która nigdy w historii Lasów Państwowych nie miała miejsca, zwłaszcza na terenie Nadleśnictwa Gniezno, które jest czwartym nadleśnictwem w Polsce pod względem ilości drewna do uprzątnięcia – zauważył Tomasz Markiewicz, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Poznaniu.

Huragan zniszczył lasy na blisko 30 proc. powierzchni tego nadleśnictwa, to blisko 800 tys. m³, czyli tyle ile w standardowych warunkach pozyskuje się drewna przez 12 lat. Pierwszy szacunek po huraganie wskazywał na milion metrów sześciennych do pozyskania w skali dyrekcji. -  Po zastosowaniu nowoczesnych metod nalotu samolotowego nad uszkodzonymi powierzchniami, otrzymaliśmy wynik 1,3 mln m³, natomiast dzisiaj już wiadomo, iż szacunek ten osiągnął wartość 1,2 mln m³. Zaawansowanie naszych prac w tym momencie oceniamy na 70-75 proc. Zamierzamy je skończyć do końca tego roku. Na przyszły rok pozostanie nam do pozyskania tylko ok. 90 tysięcy m³ drewna poklęskowego – ocenił sytuację Markiewicz.

- Biliśmy rekordy - podsumował z kolei rok pracy Michał Michalak, nadleśniczy z Nadleśnictwa Gniezno. - Jeśli nasze nadleśnictwo do tej pory pozyskiwało rocznie 70 tysięcy metrów sześciennych, to w miesiącach najbardziej intensywnych po klęsce pozyskiwaliśmy nawet 50 tysięcy. Taką samą ilość sprzedaliśmy i wywieźliśmy tylko w styczniu tego roku, który był miesiącem kulminacyjnym - dodaje. To olbrzymie obciążenie dla pracowników nadleśnictwa, którzy całe dnie poświęcają na walkę ze skutkami huraganu. - Rozmiar prac zwiększył się 10-krotnie, dlatego postanowiliśmy zatrudnić nowe osoby, jesteśmy bardzo zmęczeni, ale również bardzo szczęśliwi, że udało nam się tyle przez ten rok zrobić - nadmienia nadleśniczy.

Całkowita powierzchnia do odnowienia i ponownego zalesienia na terenie czterech poznańskich nadleśnictw wynosi na tę chwilę ok. 3,5 tys. ha, co można przyrównać do powierzchni blisko 100 Morskich Ok.

- Na te kilka tysięcy hektarów musimy poświęcić ogrom czasu, pracy i wysiłku, by tę powierzchnię uprzątnąć, ale i potem zagospodarować – wyjaśniał dyrektor, jednocześnie zapraszając wszystkich chętnych do udziału w wiosennym sadzeniu lasu, wspólnie z leśnikami i studentami Wydziału Leśnego.

Inicjatywa ma na celu „związać z lasem” społeczeństwo, uczyć świadomości i odpowiedzialności. - Przy okazji sadzenia chcielibyśmy pokazać z jakimi problemami się borykamy, pokazać naszą pracę – dodał dyrektor.
A problemów jest wiele, od przygotowania gleby, zagospodarowania pozostałości zrębowych po odnowienie lasu w ekstremalnych wręcz warunkach pogodowych, z utrzymującymi się tygodniami upałami.

By las powrócił, potrzebnych jest kilka elementów. Jednym z nich są sadzonki. - Jednak tegoroczne warunki pogodowe nie ułatwiają nam pracy. Temperatura przy gruncie osiąga blisko 60 stopni, wdają się choroby, następuje osłabienie i zamieranie sadzonek – tłumaczy gospodarz terenu, Andrzej Spława-Neyman, nadleśniczy Nadleśnictwa Czerniejewo. - Do odnowienia powierzchni klęskowych potrzebujemy blisko 30-40 mln sadzonek. Część z nich będzie pochodzić ze szkółki kontenerowej w Jarocinie – dodaje.

Do końca tego roku, przy sprzyjającej aurze planuje się odnowić 130 ha lasów. Przywrócenie lasu odbywać się będzie również poprzez siew oraz odnowienie naturalne, w miejscach, w których huragan oszczędził mateczniki.

- Jeśli warunki nie pozwolą na wstępne sadzenie w tym roku przewidujemy odnowienie 230 ha w 2019 roku, dosadzając w kolejnych latach po 500 hektarów rocznie. W ten sposób w okresie maksymalnie 5-letnim powinniśmy cieszyć się z nowego pokolenia lasu na powierzchniach poklęskowych - ocenił nadleśniczy z Gniezna, najbardziej poszkodowanego nadleśnictwa.

Dużo uwagi podczas spotkania poświęcono sprzedaży surowca poklęskowego. Zaznaczono, iż jego wartość handlowa z każdym tygodniem maleje, spowodowana wadami technicznymi i postępującą sinizną. Podkreślono, iż wartość takiego surowca, szacowana obecnie na ok. 140 zł za m³ będzie nadal spadać, a zatem i przynosić starty w porównaniu do pełnowartościowego surowca (do 200 zł za m³).

Mimo znacznej ilości masy drewna (ok. 750 tys. m³) dyrektor Markiewicz zaakcentował, iż jest pozytywne zaskoczony sprzedażą surowca. - Na chwilę obecną sprzedaliśmy blisko 600 tysięcy metrów sześciennych drewna poklęskowego. W standardowych warunkach dyrekcja poznańska sprzedaje 2 mln m³ rocznie. Czyli w tym roku doszło nam dodatkowe ponad pół miliona metrów -  dodał.

By wywieźć z lasu taką ilość drewna po raz pierwszy uruchomiono składy pociągowe. Do wywiezienia surowca użyto 46 pociągów, które łącznie wywiozły ponad 68 tys. m³ drewna.  RDLP w Poznaniu musiała negocjować z PKP, gdyż okazało się, że nie było wystarczającej liczby wagonów.

- Taki sposób wywozu drewna jest jednak nie tylko najskuteczniejszy i najszybszy,  ale również i najmniej uciążliwy dla mieszkańców, samorządów, policji czy sekcji transportu drogowego – wyjaśnia dyrektor. Pozostałe drewno wywoziło blisko 19 tys. ciężarówek, co okazało się ogromnym przedsięwzięciem logistycznym, zważając na infrastrukturę drogową i kapryśną aurę.

W pracach przez cały rok pomagało leśnikom z poznańskiej dyrekcji 55 zakładów usług leśnych, w tym wiele firm zza granicy, na terenie poznańskiej dyrekcji LP pracują m.in. robotnicy z Chorwacji i Niemiec. - W warunkach jakie panują na tym terenie jedyną bezpieczną, a zarazem szybką metodą pozyskania drewna, jest harwester. Jest to również ważne przez wzgląd na zagospodarowanie surowca i jego późniejszą wartość handlową – tłumaczył Markiewicz. Pozyskanie łącznie prowadziło kilkadziesiąt maszyn - 39 forwarderów oraz 42 harwestery.

W związku z wyższym kosztem pozyskania drewna i blisko dwukrotnie wyższym kosztem zagospodarowania powierzchni poklęskowych poznańska dyrekcja LP ponosi ogromne straty. W skali kraju szacuje się, iż dla Lasów Państwowych koszt uporania się ze skutkami nawałnic sięgnie nawet miliarda złotych. Mimo to uprzątnięcie zdewastowanych przez żywioł terenów i późniejsze odnowienie zostanie wykonane wyłącznie przy wykorzystaniu środków własnych. -Nie zaciągamy kredytów, nie potrzebujemy pomocy z budżetu państwa, mechanizmy funkcjonujące w Lasach Państwowych pozwalają na skuteczne zabezpieczenie finansowe. Jestem przekonany, iż sobie poradzimy – informuje Markiewicz.

Stratę poznańskiej dyrekcji szacuje się na 120-130 mln zł. Do tego należy doliczyć również modernizację infrastruktury drogowej, nie tylko tej udrożnionej przez poznańskich leśników, o długości równej trasie z Wrocławia do Lublina, ale i późniejsze naprawy dróg publicznych i leśnych, po wywozie drewna. Nie bez znaczenia pozostaje zatem współpraca z samorządami. Również w kwestii lasów prywatnych, gdyż zaawansowanie prac na gruntach prywatnych wynosi obecnie zaledwie 20 proc. i to mimo znacznych dopłat finansowych Lasów Państwowych.

- Uprzątanie lasów prywatnych jest ważne nie tylko z powodu trwałości lasów, ale i zagrożenia pożarowego, które w chwili obecnej jest ogromne, zwłaszcza, iż są to tereny przy gospodarstwach – wyjaśniał.

O współpracy z samorządami informował również Tomasz Kwieciński, nadleśniczy Nadleśnictwa Piaski. - Przygotowaliśmy informator dla właścicieli lasów prywatnych, które zostały zdewastowane przez huragan. Miał na on na celu wyjaśnienie procedury ubiegania się przez właścicieli lasów prywatnych o środki związane z funduszem leśnym Lasów Państwowych, przeznaczone do uporządkowania zniszczonych lasów - poinformował nadleśniczy.

Ponadto Nadleśnictwo Piaski zorganizowało przy współpracy ze starostwami spotkanie dla właścicieli lasów prywatnych, na którym oprócz wspomnianych procedur omówiono również zasady bezpieczeństwa i higieny pracy przy pozyskiwaniu surowca drzewnego pochodzącego ze złomów i wywrotów. - Łączna powierzchnia wymagająca wykonania prac odnowieniowych na gruntach prywatnych w zasięgu naszego nadleśnictwa wyniosła 4 hektary. Do dziś przekazaliśmy na konta właściwych starostw ponad 17 tys. zł z funduszu leśnego  - dodał Kwieciński.

Nie wszystkie szkody można  wymiernie wycenić. Huragan poczynił straty również w zasobach przyrodniczych. Uszkodzeniu uległy jedne z najcenniejszych rezerwatów przyrody w Wielkopolsce, w tym najstarszy i jeden z największych „Czeszewski Las”. Do swoich domów nie powróciły m.in. bociany czarne, bieliki i kanie, których gniazda i siedliska uległy zniszczeniu. Niestety olbrzymią stratą jest uszkodzenie w Nadleśnictwie Jarocin prawie 2500 ha (ponad 70 proc.) cennych lasów objętych różnymi formami ochrony przyrody (na 3455 ha ogólnej powierzchni uszkodzonych lasów tym nadleśnictwie).

- Tym samym prawie cała powierzchnia uszkodzonych lasów objętych formami ochrony na terenie poznańskiej dyrekcji to lasy Nadleśnictwa Jarocin – zaznaczył Janusz Gogołkiewicz, nadleśniczy Nadleśnictwa Jarocin. Szkody powierzchniowe w rezerwatach „Dębno nad Wartą” i „Czeszewski Las” wynoszą kilkadziesiąt procent.  

- Szacujemy, że na dziś nadleśnictwo uporządkowało ponad 70 proc. powierzchni najbardziej uszkodzonych lasów dotkniętych klęską, w związku z czym sukcesywnie ograniczamy tereny objęte zakazem wstępu do lasu. Od momentu wystąpienia nawałnicy robiliśmy to już czterokrotnie: pod koniec sierpnia i  w grudniu ubiegłego roku oraz w maju i lipcu tego roku. Realnie od sierpnia zeszłego roku obszar objęty zakazem wstępu zmniejszyliśmy o 42 proc. - dodaje nadleśniczy.

Wykaz obszarów leśnych objętych zakazem wstępu dostępny jest na stronach internetowych nadleśnictw klęskowych. Nad zabezpieczeniem tych  terenów cały czas czuwa Straż Leśna, tak aby zabezpieczać te obszary przed niedozwolonym wejściami turystów i zapobiegać ewentualnym nieszczęściom. Ocenia się, iż zakaz potrwa co najmniej do końca roku.