Pomysł na majówkę - rezerwat Jata

Po raz kolejny w kwartalniku „Echa Leśne” czytelnicy znajdą podpowiedź, dokąd wyjechać na majówkę. Adam Robiński opisuje wyjątkowe miejsce, które leży na pograniczu Mazowsza i Lubelszczyzny.
28.04.2016 | Adam Robiński, „Echa Leśne”

Po raz kolejny w kwartalniku „Echa Leśne” czytelnicy znajdą podpowiedź, dokąd wyjechać na majówkę. Adam Robiński opisuje wyjątkowe miejsce, które leży na pograniczu Mazowsza i Lubelszczyzny.

Do rezerwatu Jata, bo to miejsce jest bohaterem tekstu „Jodła z północy”, przyjeżdża się głównie po to, by podziwiać kilkusetletnie jodły. Ich widok, jak przekonuje autor, urzeka i onieśmiela, ma w sobie klimat prastarej puszczy.

Poczułem się tak, jakbym spóźnił się na audiencję. W ciszy stałem u stóp upadłej królowej, która kilka lat temu, po latach ponad dwustu, poddała się upływającemu czasowi. Uschnięty pień ułamał się na wysokości kilkudziesięciu metrów nad głową. Korzenie przykrywała jeszcze sześciometrowa kłoda z resztkami gałęzi.

Wskazówki dla turystów
Choć wciąż przyjeżdża tu raczej niewielu turystów, rezerwat Jata ma do zaoferowania całkiem pokaźną infrastrukturę i wiele miejsc do zwiedzania. Od leśniczówki Jata, przy której znajduje się kameralny parking dla aut i autokarów oraz rozległa wiata „Ostoja” z miejscami piknikowymi, wiedzie ścieżka edukacyjna o długości 4,5 km. W kilku miejscach pokrywa się ona z ponad trzy razy dłuższym szlakiem rowerowym. Obie trasy kończą się w sąsiedztwie pomnika upamiętniającego obóz AK-owców, na skraju rezerwatu ścisłego. Warto obejrzeć też inny pomnik, poświęcony ks. Brzósce. Postawiono go w miejscu, gdzie najprawdopodobniej mieściła się jego kryjówka. Wejście do rezerwatu ścisłego wymaga zgody dyrektora RDOŚ w Lublinie oraz nadleśniczego Nadleśnictwa Łuków.

Przypominała klatkę z wielorybich żeber, którą ktoś z niewiadomych przyczyn porzucił setki kilometrów od najbliższego morza.
Pień najokazalszej z łukowskich jodeł miał 95 cm średnicy. Ten były już pomnik przyrody wieńczył ścieżkę otoczoną bezlikiem podobnych, choć wciąż mniejszych drzew.
Jodłom towarzyszyły równie stare dęby, coraz śmielej wchodził między nie grab
. Wizytujący to miejsce na początku XX w. Aleksander Janowski, nestor polskiego krajoznawstwa przyrównał je do nawy gotyckiej katedry. Mnie przypominało raczej sale tronową, wspartą monumentalną kolumnadą. (...)
– Choć jodła stanowi tylko niecałe 2 proc. drzewostanu, mamy tu dużo naprawdę starych, kilkusetletnich okazów – mówi Grzegorz Uss, nadleśniczy Nadleśnictwa Łuków na pograniczu Mazowsza i Lubelszczyzny. Ma na myśli bijący w sercu Lasów Łukowskich rezerwat leśny Jata, zwłaszcza jego najstarszą część, wciąż tradycyjnie nazywaną przez leśników rezerwatem ścisłym.
Ustanowiono go na powierzchni 335 ha w marcu 1933 r. z inicjatywy prof. Władysława Szafera, wybitnego przyrodnika, współzałożyciela najstarszych polskich parków narodowych. Szafer chciał chronić tutejsze, najdalej na północ wysunięte, stanowisko jodły. Choć, prawdę mówiąc, już dekadę wcześniej, tuż po odzyskaniu niepodległości leśnicy zorientowali się, że mają do czynienia z niezwykle cennym przyrodniczo fragmentem lasu i od 1925 r. nie prowadzili tu żadnych prac gospodarczych.

Naukowcy z kolei do dziś zastanawiają się, czy przez Jatę faktycznie przebiega granica zasięgu jodły pospolitej, czy to raczej tylko rzucona na północ jodłowa wyspa. Tak czy inaczej, w 1984 r. teren powiększono o 780 ha rezerwatu częściowego (aktualnie obowiązująca ustawa o ochronie przyrody ujednoliciła formę ochronną).
Należy pamiętać, że wejście do rezerwatu ścisłego wymaga zgody dyrektora RDOŚ w Lublinie oraz nadleśniczego Nadleśnictwa Łuków.

Przeczytaj cały tekst w „Echach Leśnych"

Ale skąd w ogóle wzięła się tu jodła, która w Lasach Łukowskich rośnie nieprzerwanie od co najmniej 15 tys. lat? Niezbędną do życia wilgoć dała jej wysączająca się z tutejszych bagien Krzna, a właściwie dwa strumienie łączące się potem w ten dopływ Bugu. Fragmenty starej jodłowej puszczy pokrywają się na mapie z przebiegiem rzecznej pradoliny. Zresztą teren od zawsze był tu niedostępny, pełen mokradeł, łęgów i olsów.
Nawet współcześnie, aby przygotować kilkukilometrową ścieżkę edukacyjną dla turystów, trzeba było zbudować drewnianą kładkę umożliwiającą wędrówkę suchą stopą. (…).

Jata jest również ostoją licznej zwierzyny. Mnóstwo tu saren, jeleni i łosi, są puchacze, bieliki czy orliki krzykliwe, a od jakiegoś czasu również wilki. – Przychodziły tu od dawna, głównie z Puszczy Kampinoskiej i okolic Parczewa. Zwykle jednak zostawały dwa, trzy lata, po czym się wynosiły. Pewnie przeszkadzał im pobliski poligon w miejscu dawnej wsi Jagodne – mówi nadleśniczy Grzegorz Uss. – Od paru lat mamy jednak sześć, może siedem osobników na stałe. Najwyraźniej przyzwyczaiły się już do ludzkiego sąsiedztwa.

Z owym poligonem wiąże się zresztą jeszcze jedna historia. Jak wspomniano, powstał w miejscu wsi – ta istniała tu od pięciuset lat. W latach 50. XX w. władze PRL bezceremonialnie wysiedliły jej mieszkańców, by oddać teren wojskowym lotnikom. O tym, że kiedyś toczyło się tu zwykłe życie, świadczą już tylko resztki fundamentów i owocowe drzewa dawnych sadów.