Na Opolszczyźnie znaleziono kolejne martwe zwierzęta

Coraz więcej znaków zapytania pojawia się wokół przyczyn zatrucia bielika znalezionego 8 grudnia w okolicach Głubczyc w Nadleśnictwie Prudnik (RDLP w Katowicach). Na szczęście ptaka uratowano i 21 grudnia zostanie wypuszczony na wolność. Niestety, kilkunastu zwierząt nie uratowano.
19.12.2019 | Sławomir Cichy, rzecznik prasowy RDLP w Katowicach

Coraz więcej znaków zapytania pojawia się wokół przyczyn zatrucia bielika znalezionego 8 grudnia w okolicach Głubczyc w Nadleśnictwie Prudnik (RDLP w Katowicach). Na szczęście ptaka uratowano i 21 grudnia zostanie wypuszczony na wolność. Niestety, kilkunastu zwierząt nie uratowano.

18 grudnia w Opawicy w powiecie głubczyckim znaleziono 14 kruków, cztery lisy i jenota. Wszystkie zwierzęta były martwe. Przyczyną były podrzucone zatrute wieprzowina, rybie głowy i jaja. Ich resztki znajdowały się wokół padłych zwierząt.

W tym wypadku trudno mówić o przypadku. Policja na zlecenie prokuratury prowadzi dochodzenie w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa. Możliwe, ze zwierzęta zostały celowo zatrute.

- Na tym etapie mogę jedynie potwierdzić, że otrzymaliśmy zawiadomienie o padłych zwierzętach z listy chronionych gatunków. Na miejsce udał się patrol, który potwierdził zdarzenie – mówi st. sierż. Joanna Daszkiewicz z komendy powiatowej policji w Głubczycach.

Przypomnijmy, że kruk jest objęty ochrona częściową. Różni się ona od ochrony ścisłej tylko tym, że dopuszcza się możliwość redukcji liczebności populacji oraz pozyskiwania osobników w określonych przypadkach. Na odstępstwo od zakazów zgody może udzielić Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska (regionalny konserwator przyrody).

Marek Szaciłło-Kosowski, powiatowy lekarz weterynarii w Głubczycach, który również był na miejscu uważa, że ktoś celowo zatruł mięso i jaja środkiem toksycznym, aby otruć dzikie zwierzęta.

- To podejrzenie graniczące wręcz z pewnością. Świadczą o tym choćby znalezione jaja. W grudniu nie ma lęgów a więc musiały one pochodzić z hodowli. Podrzucenie zatrutego pokarmu na pewno było celowe. Miało zwabić drapieżniki żywiące się padliną i tak się stało – dodaje.

Aby mieć pewność, że przyczyną śmierci zwierząt był zatruty pokarm znaleziony wokół nich, dziś Powiatowy Lekarz Weterynarii oddał zabezpieczone próbki do analizy.

Martwe zwierzęta zauważyła ta sama grupa członków Stowarzyszenia Historyczno Eksploracyjnego TRISKELION, która na początku grudnia znalazła zatrutego bielika.

- Stowarzyszenie pracuje na rzecz Nadleśnictwa Prudnik od wielu lat. Możemy jego członkom wystawić jak najlepsze oceny. Chciałbym też docenić pracę, jaką wykonują na terenie Opolszczyzny pracownicy Nyskiego Pogotowia Opiekuńczo - Adopcyjnego dla Zwierząt „Łapa”. Jako jedyni na naszym terenie zajmują się leczeniem i rehabilitacją dzikich zwierząt - mówi Marek Cholewa, nadleśniczy Nadleśnictwa Prudnik.

Warto zaznaczyć zwierzęta dziko żyjące są pacjentami niestandardowymi, wymagającymi specjalnego podejścia, wiedzy i doświadczenia ze strony lekarzy weterynarii. Niebagatelne znaczenie ma też stworzenie odpowiednich warunków w zakładzie leczniczym.

- Niestety, ciągle znajdują się ludzie, którzy świadomie niszczą przyrodę, ale są inni, którzy na co dzień, po prostu starają się ją chronić - kończy Marek Cholewa.