Leśniczowie Kazimierz i Marcin w trasie
Wielkim powodzeniem czytelników cieszy się książka „Zanim wyjedziesz w Bieszczady", która ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa Znak. Jej głównym bohaterem są leśne Bieszczady, ale prawdziwymi promotorami tych gór są dwaj leśniczowie z Nadleśnictwa Baligród: Kazimierz Nóżka i Marcin Scelina.
Nie jest to przewodnik turystyczny ani poradnik, nie jest to książka skierowana do leśników czy znawców przyrody. To opowieść dla zwykłych ludzi o szarym bieszczadzkim życiu równie „szarych ludzi”, jak nazywają siebie dwaj leśnicy, którzy w treści ujawniają wiele szczegółów swej pracy zawodowej i społecznej, mówią o przeszłości i współczesności, głównie w odniesieniu do lasów.
W czwartek, 3 października w Warszawie w Empiku Junior odbędzie się spotkanie z autorami książki.
Narrator Maciej Kozłowski stara się poznać współczesne Bieszczady poprzez pryzmat dawnego i obecnego życia w tych górach. W dużej mierze są to rozmowy z pozostałymi dwoma autorami - Kazimierzem Nóżką i Marcinem Sceliną.
Jest też o współczesnych mediach, bo książka wiele mówi o medialnym fenomenie profilu Nadleśnictwa Baligród na FB. Autorzy pokazują, że tylko prostota i autentyczność przekazu są w stanie budować szacunek i zaufanie społeczne we współczesnym, zdominowanych przez sztuczność świecie.
Leśniczowie brali już udział w kilku spotkaniach autorskich m.in. w Sanoku, Lesku, Czarnej, Rzeszowie, Krakowie i Katowicach.
W drugiej połowie października odbędą się spotkania w Krośnie, Brzozowie oraz bardziej kameralne w małych bieszczadzkich bibliotekach, jak na przykład w Woli Matiaszowej.
- Wydawca rozpatruje również zaproszenia od dużych miast w Polsce, ale na razie prosiliśmy, by trochę przystopować, byśmy mieli czas popracować i pomieszkać z rodzinami w naszych domach – mówi leśniczy Kazimierz Nóżka. - Książka cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem, podczas spotkań z nami bardzo często brakuje nawet miejsc stojących. Sami jesteśmy zaskoczeni jak duże jest zainteresowanie.
Średnio na spotkanie przychodzi 50-150 osób. Najtrudniej było w Lesku, gdzie po prostu dla wielu brakło miejsca.